Pięć

174 15 19
                                    

- Morderca!

- Brać go! Zanim ucieknie!

- Na co czekacie?! Zastrzelcie go!

- Będzie żałował, że przeżył...

Rey ruszyła czym prędzej do Bena, by oddzielić go od rozwścieczonego tłumu. Nagle pare osób unieruchomiło chłopaka, przyciskając go do ziemi. Brunetka bez chwili zastanowienia odtrąciła ich i pomogła wstać młodemu Solo.

- Przestańcie! - Krzyknęła, a wszyscy wkoło zamilkli. Każdy wpatrywał się w Rey ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

- Czy ty go bronisz? - Odezwał się głos w tłumie.

- Tak, bronię go. Wszyscy popełniamy błędy, ale każdy zasługuje na drugą szansę. Ben Solo udowodnił to pomagając mi pokonać Imperatora oraz ratując moje życie.

Dziewczyna chciała jeszcze coś dopowiedzieć, ale młody Solo ją wyprzedził.

- Przyszedłem tu byście zrobili ze mną co uważacie za stosowne. Zdaję sobie sprawę z tego jak wiele złego wyrządziłem i jestem gotów przyjąć to na klatę. Jednakże mało mnie w tej chwili obchodzi czy zmienicie o mnie zdanie. Cieszę się z tego, że głosy które mi towarzyszyły od samego mojego poczęcia w końcu ustały i mogę samodzielnie podejmować decyzje, o tym co zrobię ze swoim życiem. Wiem, że wybaczenie to dużo o co proszę, ale liczę na odrobinę człowieczeństwa, bo bądź co bądź jestem tylko człowiekiem i popełniam błędy jak każdy z was.

Po tym wystąpieniu nastąpiła długa cisza. Myśli kłębiły się po głowie u zebranych, aż ktoś odważył się odezwać jako pierwszy.

- To czy się zmieniłeś się dopiero okaże. Póki co myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby zamknięcie tymczasowe w celi i odczekanie na proces. Tam dopiero zdecydujemy co z tobą zrobić.

Rey wnet rozpoznała do kogo należy ten głos. Był to przyjaciel Lei, jak i wujek Bena. Lando, który przypatrywał się całemu zdarzeniu z bezpiecznej odległości, wyłonił się z tłumu i dodał.

- Ale najpierw może niech zajmie się tobą jakiś lekarz, bo bez sprawnej nogi się nam nie przydasz.

✨✨✨

Ben zbudził się po parunastu godzinach wypoczęty jak nigdy dotąd. Jego noga była w o wiele lepszym stanie niż poprzedniego dnia, ale wciąż nie było na tyle dobrze żeby mógł swobodnie nią poruszać bez bólu.

Rozglądnął się po pokoju, żeby zbadać teren. W górnym rogu wisiał hologram, na którym wyświetlały się wiadomości z całej galaktyki. Wszędzie rozbrzmiewała muzyka i radosne okrzyki, wszyscy napawali się zwycięstwem.

Nagle drzwi się rozsunęły i do środka weszła Rey ze szklanką wody i kromką chleba z masłem, a kąciki ust Bena lekko się podniosły na widok dziewczyny.

- Hej, przyniosłam ci coś do jedzenia i picia. Nie chcemy przecież, żebyś umarł nam z głodu. - Zaśmiała się.

- My? - Chłopak podniósł brew ze zdziwieniem.

Za Rey niepewnie weszła młoda dziewczyna w czarnych włosach sięgających przed ramiona. Wzrok miała spuszczony na podłogę, widać było że wiele ją kosztowało by przyjsc.

- To jest Rose, mogę bez wątpienia nazwać ją moją przyjaciółką.

I Rey naprawdę traktowała ją jak członka swojej rodziny. Tico pomogła jej w trudnych chwilach, pocieszała, dzieliły się nawzajem swoimi sekretami, a wieczorami gdy nie mogły zasnąć od nękających je koszmarów rozmawiały czasem do białego rana. Stad Rose tez wiedziała o więzi jaką Rey miała z wtedy jeszcze Renem.

Reylo ~ potęga miłości Where stories live. Discover now