Jeden

334 18 5
                                    

✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨

Na wstępie chciałam Was serdecznie powitać i zaprosić do czytania mojej wersji „Skylwalker. Odrodzenie", a dokładnie jego zakończenia. Miejcie też na uwadze to, że nie jestem profesjonalną pisarką ani nic, po prostu chciałam uleczyć swoje złamane serce po obejrzeniu IX części 🤧

✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨



Gdy jego bezwładne ciało osunęło się na ziemię, Rey poczuła jak jej serce rozrywa się na małe kawałeczki.

Ben przywrócił ją do życia, ale jakim kosztem? To nie było sprawiedliwe. Przez większość swojego życia myślała, że jest sama na tym świecie i w chwili gdy odnalazła drugą część siebie, została jej ona odebrana.

- Nie martw się, nie dam mu odejść. Leia by mi nigdy chyba nie dała zaznać spokoju...

Dziewczyna rozejrzała się dookoła i dostrzegła ducha Mistrza Luke'a, który wcześniej pomógł jej w walce z Imperatorem.

- Tylko proszę, powiedz mu, że jest mi naprawdę przykro, że tak się to wszystko potoczyło i że nigdy w życiu nie zrobiłbym mu krzywdy.

Uklęknął przy niej i skupił całą swoją moc w miejscu, gdzie leżały ubrania młodego Solo, po czym zniknął.

Rey spojrzała na czarną szatę, która jeszcze przed chwilą leżała porzucona na ziemi bez żadnego właściciela. Teraz zaczęła ją wypełniać światłość i po chwili ukazało się ciało Bena, które na nowo promieniowało życiem.

Poczuła jak jej rozerwane serce ponownie zaczęło się scalać.

Niesforne kosmyki włosów przykrywały oczy byłego Rena, więc dziewczyna jednym delikatnym ruchem dłoni odgarnęła je na bok. Bacznie obserwowała każdy szczegół jego twarzy. Starała się utworzyć portret pamięciowy chłopaka i zaszyć go w swoim umyśle, na wypadek gdyby ktoś znów próbował jej go odebrać.

Zaobserwowała, że jego klatka piersiowa  na nowo zaczęła się unosić, a po chwili opadać.

Wdech i wydech.

- Ben. - Wyszeptała z uśmiechem na twarzy. Chyba nie przyzwyczaiła się jeszcze do iskierek przepływających przez jej ciało, gdy wymawiała jego imię.

Powieki chłopaka powoli zaczęły się unosić, a ona bez chwili zastanowienia pociągnęła go do siebie i mocno objęła.

- Ben, słyszysz mnie?

Pierw spojrzał on na dziewczynę z mieszanką zdziwienia i szoku wymalowanym na twarzy, a dopiero potem uchylił lekko usta.

- J-ja żyję? Jak to się stało?

- Twój wujek Luke, to on przywrócił cię do życia.

- Luke Skylwalker? Ten, którego próbowałem zabić? - W jego głosie dało się wyczuć żal, który miał do siebie.

- Tak. Kazał ci przekazać, byś mu wybaczył jego poprzednie błędy i zrozumiał ze nigdy nie miał zamiaru zrobić ci krzywdy.

Do oczu chłopaka napłynęły łzy, ale nie chciał się teraz rozklejać. Nie przy Rey. Był wdzięczny wujowi za to co dla niego zrobił, jednak miał do siebie żal za to, że dopiero po tylu latach zrozumiał jak źle ocenił zachowanie Skywalkera.

Ben przetarł swoje zaszklone oczy i spojrzał na dziewczyne. Miał ochotę ją znów pocałować, jednak wiedział że to nie jest jeszcze odpowiednia chwila.

Rey wzięła go w swoje objęcia i mocno ścisnęła, jednak szybko tego pożałowała, słysząc syknięcie Solo. No tak, całkowicie zapomniała, że jest cały poobijany.

- Przepraszam.

- To nic takiego. Trochę tylko boli. -  Były Ren złapał za obolałą rękę i lekko się uśmiechnął. 

Ah, ten uśmiech. Więcej takich proszę, pomyślała Rey.

- Zdecydownie będzie ich więcej. - Ben zaśmiał się, a ona poczuła ciepło na policzkach. Całkowicie wypadło jej z głowy, że oboje mogli słyszeć swoje myśli, tylko po prostu ona nie umiała jeszcze ich przed nim blokować.

Moment pojednania został przerwany przez metalowy fragment, który spadł tuż obok nich. W końcu siedzieli w najlepsze na rozpadającej się planecie, to przecież było do przewidzenia.

Rey rozejrzała się szybko w poszukiwaniu jakiegoś statku. Gdy odnalazła go wzrokiem, podała rękę Benowi, by wstał i pomogła mu przejść dystans jaki dzielił ich od X-Winga.

Gdy dotarli na pokład, młody Solo ostrożnie położył się na podłodze z prawdopodobnie złamaną nogą. Rey spojrzała na niego ze współczuciem. Chciałaby go uzdrowić, lecz nie mogła. Była zbyt wycieńczona, zbyt słaba. Młoda Jedi uruchomiła statek i po chwili wzbili się w powietrze. W czasie lotu, w jej głowie pojawiła się myśl.

A co jeśli Rebelianci go nie zaakceptują i będą chcieli go zabić? Co ja wtedy zrobię?

Ben słyszał wszystkie jej zmartwienia i uświadomił sobie, że będzie musiał z nią poćwiczyć ich blokowanie.

Leżąc tak na podłodze, nie mógł wyzbyć się uczucia strachu, którego tak bardzo nie znosił i przez długi czas ukrywał. Nie zdziwiłby się, gdyby Rebelianci chcieli go zabić. W końcu przyczynił się do niepotrzebnych śmierci tylu istnień, zapewne ich rodzin i bliskich również.

- Rey, cokolwiek się ze mną stanie, jakikolwiek będzie mój los po powrocie, pamiętaj że na to zasłużyłem. Muszę odpokutować winy i odbyć swoją karę. Tamci ludzie stracili wiele swoich bliskich przeze mnie. To zrozumiałe, że będą chcieli mnie ukarać.

Młoda Jedi wlepiła swój wzrok w niego i bacznie się mu przyglądała. Nad nimi wisiała gęsta i głucha cisza. Ben obserwował ją, jej zachowanie i starał się wyczytać kłębiące się po jej umyśle myśli, lecz tym razem nic nie słyszał. Po chwili dziewczyna odezwała się.

- Wiem jaki byłeś i co zrobiłeś, ale nie sądzisz, że swoje już przecierpiałeś? Przeżyłeś długą i ciężką drogę do tego, by ponownie wstąpić na Jasną Stronę Mocy. Myślę, że oddając swoje życie za mnie, odpokutowałeś wystarczająco.

Nie spuszczając wzroku z drogi, ani swoich dłoni ze steru, dodała tym razem nieco ciszej.

- Poza tym nie chcę cię znów stracić.

Reylo ~ potęga miłości Where stories live. Discover now