Minho został u Jisunga na noc, ponieważ rozpętała się straszna burza, więc nie mógł iść do domu, a poza tym młodszy niezmiernie się jej bał.
Oboje obudzili się w wyśmienitych humorach, chociaż na dworze jeszcze był deszcz.
Wtuleni w siebie leżeli przez kilka, a nawet kilkadziesiąt minut ciesząc się sobą.Niestety tę piękną chwilę przerwał im dzwonek do drzwi.
Jisung niechętnie wstał i poszedł otworzyć.— Felix? Co ty tu robisz o takiej godzinie? — zapytał zdziwiony i dał chłopakowi wejść do środka.
— Przyniosłem ci coś do jedzenia i– — zaniemówił, gdy ujżał Minho leżącego na kanapie.
[a/n Jak coś Jisung nie ma osobnej sypialni, więc śpi na rozsuwanej kanapie ;)]
— Nie mów, że wy... — nie dokończył.
— No coś ty. Po prostu była burza. — mruknął i rozłożył na stół jedzenie. — Zjesz z nami?
— Czemu nie. — uśmiechnął się australijczyk, ściągając kurtkę i powieszają ją na wieszaku. — W ogóle poznałem nowego chłopaka. Ma na imię Changbin i jest przyjacielem mojego kuzyna Chenle.
— No, no. Tylko, że nie okazał się takim upkiem, jak Bang. — rzucił Minho, wstając i siadając na krześle.
— On nie jest taki, hyung. Powiedział, ze nigdy by nie skrzywdził tak podle swojego partnera. — chwycił za kimbap.
— Czyli też jest gejem? — zapytał Jisung, dosiadając się.
— Tak, mam nadzieję, że wpadnę mu w oko. — zaśmiał się.
Resztę czasu przegadali.— Dzięki za śniadanie. — uśmiechnął się młodszy. — Trzymajcie się tam i jak coś to mnie powadomcie, że będę wujkiem. — puścił oczko Jisungowi, po czym wyszedł.