~XXIV~

1K 98 25
                                    

- Poddaj się, Kiba, to ostatnie ostrzeżenie. - Naruto poczekał jeszcze chwilę, by później przycisnąć do gardła psa nóż. Psiknął. Po raz ostatni.

    Brązowowłosy patrzył na tę scenę ze łzami w oczach. To nie mogła być prawda, to musiał być jeden z tych głupich żartów z których Kiba nie potrafił się śmiać. To MUSIAŁ być żart, to co zobaczył nie mogło być prawdziwe. NIE MOGŁO. Gdyby było, Gdyby było...! Ale im dłużej  Brązowowłosy wpatrywał się w ciało psa tym bardziej docierało do niego, że to było prawdziwe, że  Naruto NAPRAWDĘ zabił Akamaru. Tego Akamaru, jego najlepszego i najwierniejszego przyjaciela.

    - T-ty Potworze! Plotki, że jesteś demonem naprawdę nie kłamały. Dlaczego?! Dlaczego go zabiłeś?! - Bo mógł. Mógł to zrobić, otrzymał szanse dania lekcji każdemu na tej sali i postanowił to wykorzystać.  - T-ty, ja, zabije cię!

    - Mogłeś się poddać, to twoja wina, że wolałeś brnąć przez to bagno nie zważając, że topisz w nim swoich przyjaciół. - Blondynowi nie umknęły dalej spływające łzy właściciela Psa. - Przestań ryczeć, jako chunin będziesz musiał podejmować podobne decyzję, wszystko kosztem twojej drużyny. Jesteś odpowiedzialny za śmierć Akamaru, a w przyszłości będziesz odpowiedzialny za śmierć swoich ludzi...

    - Zamknij się! - Krzykną wściekły. Nie, to nie była jego wina, że Akamaru nie żyje. Nie była! Nie jego! Brązowowłosy zacisną ręce w pieści. - Zamknij! Demon, Potwór! Przeklęty! Zdechnij! Odejdź!

    - Zmuś mnie. - Oczy całej widowni skierowały się na Naruto. Stał, z tym swoich głupim uśmieszkiem na ustach. Ręce miał splecione z tyłu. Jak gdyby nigdy nic. Jego ton był radosny.

    - Zabije cię! - Naruto kopną w piasek, powodując, że ten poleciał w stronę jego przeciwnika. Jego twarz była całą załzawiona, piasek z pewnością przykleił się do niej i wdarł do oczu. Kiba dotkną oczu rękami, starając się je oczyścić. - Ugh!

    Zyskał kilka minut na przypomnienie sobie technik. Oczywiście, mógłby teraz zaatakować, ale szczerze nie chciał, sadził, że zabawnie jest słuchać jak Kiba obrzuca go obietnicami których nie będzie potrafił spełnić.

    Sądził, że danie mu się wygadać jest zabawniejsze niż poważne zakończenie pojedynku.

    - Na co czekasz? Zabij mnie. - Kurama zauważył, że cała ta sytuacja bawiła blondyna. Zauważył również psa, śpiącego w rogu areny, i klona Naruto, martwego leżącego nie opodal nóg oryginału. To był dobry plan, dobra lekcja. Ale mimo tego lis czuł niemałą chęć skręcenia karku swojego podopiecznego, z którym ostatnimi czasu nie rozmawiał i którego unikał jak ognia. Lekcja był dobra, zostanie z każdym z sali na długo, ale fakt, że Naruto wykorzystał do tego "śmierć" czyjegoś przyjaciela nie była rzeczą godną pochwały.

    Wręcz przeciwnie.

    Rudowłosy miał ochotę dać Naruto podobną lekcje, ale zdał sobie jednocześnie sprawę, że ten jej nie potrzebuje. W końcu sam kilka lat temu wydał rozkaz, który zakończył się śmiercią czterech członków jego drużyny, będących jednocześnie jego rodziną. To dlatego blondyn tak często i ochoczo brał każde z niebezpiecznych zadań. To dlatego wybierał się sam jeden, bądź z lisem u boku. To dlatego, że nie chciał narażać swojej rodziny, dlatego, że dalej pamiętał tych których zawiódł.

    Dlatego również mógł uważać, że powinien wyedukować swoich kolegów w tym zakresie.

    - Och, uporałeś się już z piaskiem? - Świadomość lisa powróciła na Arenę, Naruto dalej stał, jakby nigdy nic, tym razem skupiając swoje spojrzenie na przeciwniku.

    - Ty... - Syn czwartego Hokage zakrył mu buzię ręką i szeptem wypowiedział ciche "skończ" które Kuram mógł usłyszeć tylko dzięki swoim lisim uszom. Blondyn pchną swojego przeciwnika od tyłu, sprawiając, że ten uderzył z impetem twarz w piasek Niebieskooki założył mu ręce za plecy i przycisną je kolanem.

    Twarz pisoluba dalej przyciskał do piasku dusząc go tym samym i sprawiając, że smak i ziarenka zostaną z nim na długo.

    - Poddaj się, bo skończysz jak Akamaru. - Wy warczał patrząc na niego z pogardą. Co raz częściej używał tego wzroku.

    - Nigdy! - Zaczął się wyrywać, chcąc jak najszybciej uciec Naruto i zaatakować go z pełną mocą, ale ze zdziwieniem stwierdził, że blondwłosy idiota był całkiem silny.

    - Twoja wola. - Westchną i uderzył w szyję starając się pozbawić przytomności. Kiba wykorzystał moment w którym Naruto brał zamach i poderwał się. Nie może teraz się poddać, musi pomścić przyjaciela. Musi! - Jakie irytujące...

    Wymamrotał do siebie zmęczony ciągłym uciekaniem przeciwnika. Mógł być zirytowany! Każdy na jego miejscu by był. Liczył na zabawę, a dostał... To.

    Brązowowłosy wreszcie zaatakował. Był szybki, może nawet równie szybki co Naruto. Miał również wyczulone zmysły. Niebieskooki o tym wiedział, ale nie sądził, że z tego skorzysta.

    - Bunshin no Jutsu! - Wykrzykną Kiba. Teraz trzy jego klony biegły prosto na blondyna. Zmyłka była jednak bezużyteczna. Naruto sypną w nie pisakiem i to wystarczyło by te zniknęły.

    Klony były słabsze bo Kiba był zbyt poruszony by się skoncentrować.

    - Uwierz, że ja również nie chce tego robić. - Blondyn pierdną, prosto na twarz brązowowłosego. Zawstydzony i zniesmaczony odwrócił wzrok od zataczającego się Kiby. Wymieniony wcześniej upadł, jego węch wariował kłócąc się z jego innymi zmysłami. Był niezdolny do walki.

    - Akamaru! - Wykrzyknął Naruto. Pies wstał i przybiegł do twarzy właściciela by zacząć ją lizać. Inuzuka oprzytomniał i wstał, by chwilę później znów się położył. Nie mógł uwierzyć w to co widzi, w to co czuje.

    - A-Akamaru? To ty, piesku? - Wesoły szczek potwierdził jego słowa. W oczach brązowowłosego znów zebrały się łzy. - To niemożliwe, przecież, ty, Naruto cię zabił.

    - Naprawdę myślisz, że byłbym aż tak bezduszny? To tylko test, nie jest wart robienie czegoś takiego. - Powiedział z głupkowatym uśmieszkiem.

    Kiba spojrzał na niego, zaraz potem znowu na psa. Cieszył się, był szczęśliwy jak małe dziecko. Z niewyjaśnionych powodów zaczął się śmiać i płakać w tym samym czasie. Adrenalina i żal zaczęły z niego schodzić powodując trzęsienie się nóg. Zdecydowanie nie byłby w stanie na nich ustać. A więc medycy zabrali go na noszach. Zanim drzwi się zamknęły usłyszeć można było jeszcze słowa brązowowłosego "Kto jest dobrym pieskiem?".

    - Nie sądziłam, że Naruto tak bardzo się poprawił od czasu akademii. To była dobra lekcja, da wszystkim do myślenia. - Hatake zmarszczył brwi, podrapał się z tyłu głowy i westchną. - Kakashi, jak zdołałeś go opanować? - W odpowiedzi kobieta dostała cichy jęk a później słowa zdecydowanie niezwiązane z rozmową.

    - Co powinienem zrobić na obiad? Yuko zapewne wpadnie, może powinienem przygotować deser? Ostatnio posprzątała mi mieszkanie, sądzę, że to byłby dobry sposób na odpłacenie się... - mamrotał do siebie całkowicie ignorując pytanie Kurenai. Dopiero po chwili zorientował się, że ta coś do niego mówiła i co ważniejsze, że pojedynek się zakończył. - Dobra robota, Naruto. - Rzucił, ale blondyn wiedział, że nie przyglądał się pojedynkowi.

    Blondyn jedynie pokiwał głową wiedząc, że jego mistrz jest zbyt zajęty obmyślaniem co zrobić by Yuko była zadowolona i nie miał czasu na rozmowę.

    Relacja jego mentora z jego siostrzyczką była zabawna, byli przyjaciółmi, ale czasem zachowywali się jak rodzić i dziecko i Kakashi niekoniecznie zawsze był tym, który grał rolę rodzica.

    - Och Kurenai, mówiłaś coś? - Kobieta pokiwała głową z rezygnacją.

    - Nie, nic.

~1161-słów~

Głupekحيث تعيش القصص. اكتشف الآن