03.

11.1K 592 18
                                    

#Louis

Praktycznie podskakiwałem ze zniecierpliwienia, sunąc za lekarzem prowadzącym nas do sali, gdzie leżał Harry. Słowo daję, gdyby ten gość nie był tym, który jako jedyny dał się przebłagać, żeby nas tam wpuścić, już dawno dostałby za ślamazarstwo. Ale musiałem jakoś ogarnąć nerwy, bo naprawdę miałem już dosyć dowiadywania się o stanie przyjaciela z niejasnych opowiastek. Musiałem go zobaczyć. I przekonać się, że naprawdę mnie pamięta. Bo gdyby nie... Tego bym już nie zniósł. "Egoista z ciebie, Tomlinson." Tylko co ja mogłem poradzić? Jakoś nie mogłem się skupić na tym, że Styles zapomniał o Lou. Wiadomo, uderzyło mnie to na początku. Ale zaraz potem dotarło do mnie, że skoro z jego mózgiem coś jest nie tak (zwłaszcza, że nie do końca wiadomo dokładnie co), nagle i my możemy mu wyparować. "Tylko, że my możemy mu jakoś o sobie przypomnieć w razie czego..."

- Jest trochę zdezorientowany, więc prosiłbym o zachowanie spokoju. - doktorek w końcu zatrzymał się przed jakimiś idiotycznie granatowymi drzwiami, oznaczonymi numerem...13. "Serio?" Ale nie miałem czasu zastanawiać się jak bardzo wierzę teraz w te wszystkie kretyńskie przesądy, bo doktorek znów wystawił moją cierpliwość na próbę, chwytając klamkę i ani myśląc otwierać drzwi. "Pospiesz się koleś, dla własnego dobra." - Czy to jest możliwe? - jeszcze raz przejechał wzrokiem po każdym z nas. I albo mi się wydawało, albo zatrzymał się dłużej na mnie. Na wszelki wypadek zacząłem kiwać głową jak jakiś wariat, próbując przybrać jak najbardziej poważną minę. "No wpuść nas już tam..." - Macie dosłownie dziesięć minut. - stwierdził w końcu i niechętnie otworzył drzwi. "Jezu, nareszcie." Przez moment poczułem się jak na jakimś debilnym przygodowym filmie, czekając aż bohater odkryje skarb. Czekałem nawet aż łuna niebiańskiego światła zza drzwi mnie powali, ale oczywiście nic takiego się nie stało. Zamiast tego wepchnąłem się do środka na chama, zatrzymując się jednak tuż pod drzwiami. Zawahałem się, nie wiedząc co dalej. Reszta chyba zrobiła mniej więcej to samo, bo już po chwili wylądowała mi na plecach. Ale nawet nie miałem siły ich opieprzać.
"Hazz, Boże..."

Leżał tam, taki...nietaki. Wśród tych wszystkich sprzętów naokoło jego łóżka wyglądał... krucho. Topił się w tym wszystkim, jakiś taki biało-czerwono-fioletowy. Był dziwnie blady, miał jakieś rozcięcia i pełno siniaków na sobie. "Cholera, musiało boleć." Dosłownie sam poczułem ból każdej ranki. "Okropność." Na całe szczęście nigdzie nie było gipsu, bandaży, czy innych większych opatrunków. Mimo wszystko wyglądał prawie normalnie. "Prawie..." No i przynajmniej się uśmiechał.

- Heeeej. - Liam pierwszy zdobył się na wypowiedź, podchodząc do jego łóżka tak cholernie niepewnie. Ale przynajmniej w ogóle. Natychmiast ruszyliśmy w jego ślady, otaczając łóżko Harry'ego w jakimś przeklętym kręgu, czekając na jakikolwiek ruch z jego strony. Serce mi zamarło, widząc jak Styles gapi się na każdego z nas jak na jakieś przybłędy i dziwnie marszczy czoło. "Nie pamięta nas. Kurwa."

- Eeeem. Jak się czujesz? - spytałem, sam się dziwiąc jak bardzo piskliwie zabrzmiał mój głos. "Styles, powiedz coś do cholery."

- Serio, będziecie się tak teraz na mnie gapić? - odezwał się w końcu. Zabrzmiało to tak cholernie normalnie. Dokładnie tak samo jak zwykle. "Uff." Sam nie wiem czego się spodziewałem, ale ulga, którą odczułem była niesamowita. Natychmiast poczułem przyjemne ciepło gdzieś wewnątrz siebie. "Pamięta. Kurwa, pamięta nas." - Nie jestem małpą w zoo.

- Sorry, to trochę...

- Dziwne, wiem. - Harry dokończył za mnie, przybierając poważną minę. - Ale mogę was pocieszyć. Podobno nawet tyłek mi pokiereszowało, więc nie musicie się martwić, że przez najbliższy czas będę paradować bez gaci. Przynajmniej do czasu aż wszystko estetycznie wróci do normy. - wyszczerzył zęby, przygotowany chyba na śmiech z naszej strony. Ale nikt nie miał na to siły. Nie wiem jak inni, ale ja tylko uśmiechnąłem się ledwo zauważalnie, nadal nie spuszczając oczu ze Stylesa. "Niby wszystko jest okej. Niby..." - No proszę was, nie zachowujcie się sztucznie. - westchnął, niezadowolony z naszej reakcji. Chciał jeszcze założyć ramiona na piersi, ale tylko skrzywił się z bólu i ułożył ręce po bokach. "Czyli jednak... Cholera, niedobrze."

Remember me. || HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz