„Pokój zawsze niszczy ludzi - nowocześni Japończycy wariują.
Rząd, policja, szkoły, rodziny zwalczają się nawzajem.
Przestańcie wariować, proszę przestańcie, albo ta cenna Japonia po prostu zgnije."
the GazettE - Saraba
„Próba"
Cztery lata temu, biurowiec, dzielnica Chiyoda, Tokyo
Korek od szampana wesoło strzelił, odbijając się od ściany. Złoty płyn strumieniami lał się do kryształowych kieliszków. Uniesione głosy, śmiechy i zamęt, jakie panowały w pomieszczeniu były nie do okiełznania. Cóż, wydarzenie takiego formatu wymagało uczczenia tak hucznego, że nie powstydziłby się tego sam cesarz.
Główny sprawca tej wrzawy z uśmiechem przyjmował gratulacje i osobiście składał podziękowania każdemu z osobna. Beztroska, z jaką to wszystko się działo, miała w sobie coś z dziecinnej naiwności. Oto młody, niedoświadczony chłopak z dobrym nazwiskiem wybił się tak wysoko! Ale nie tylko on świętował tę wygraną. Była garstka ludzi, których nie dziwiły dzisiejsze wyniki. Wszystko działo się z ich inicjatywy, a to, co było sprzeczne z ich planem nie miało prawa bytu.
-Gratuluję. – Kobieta mocno objęła swojego bratanka, całując go w policzek.
-Jesteśmy z ciebie dumni. – Fugaku uśmiechnął się lekko, kątem oka ciągle obserwując pewnego mężczyznę.
-Dziękuję. – Shisui skłonił się lekko, a z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech. Mikoto miała wrażenie, że chłopak wręcz promieniował radością i chęcią działania.
-Mam nadzieję, że jako premier zrobię dużo dobrego dla tego kraju – wyznał młody Uchiha, a oczy zapłonęły mu żywym blaskiem. Jego ciotka natychmiast podłapała temat, chcąc dowiedzieć się o planach, które snuł młody premier. Tylko Fugaku westchnął ciężko nad losem mężczyzny.
-Niedługo czekać cię będzie zderzenie z brutalną rzeczywistością, drogi chłopcze – pomyślał, żałując, że taki potencjał i charyzma z góry zostały skazane na porażkę.
Trzy dni później, dzielnica Minato, Tokyo
Tokyo Tower dzisiejszej nocy wydawała się majestatyczna i potężna. Pięła się w górę niczym pewny siebie wąż, chcący sięgnąć księżyca. Jednak Pan Nocy zgrabnie mu umykał. Gwiazdy już dawno schowały się za kurtyną zanieczyszczeń, tylko nieliczni pamiętali, że kiedyś były widoczne z tego miejsca. Księżyc więc został całkowicie sam, ubolewając nad swoją samotnością.
Noc była duszna, dziwnie gorąca. Jakieś napięcie unosiło się w powietrzu, siejąc strach i obawę. Schody tokijskiej wieży zdawały się nie mieć końca, a nieznośne echo kroków raniło uszy.
YOU ARE READING
Krew Bogów - ItaSaku
FanfictionBiały puch otulił całą wyspę swoimi zimnymi ale opiekuńczymi ramionami. Tsukiyomi, dumnie siedzący na dachu swojej głównej świątyni, westchnął nad losem dwóch rodów. Obserwował dokładnie ich zmagania z codziennym życiem i widział podobieństwo do ich...