Urodziny (4)

128 5 4
                                    

Twój POV

Tej nocy miałaś dobre sny. Już się cieszyłaś, aż nagle usłyszałaś głos Twojej mamy.

- [T/I], wstawaj! Jest już ósma, a musisz się jeszcze ogarnąć i zjeść śniadanie!

Otworzyłaś niechętnie oczy. Przypomniało Ci się, że obiecałaś pomóc cioci z salą na urodziny kuzynki. Poszłaś do toalety umyć sobie twarz i zęby. Rozczesałaś sobie włosy i wzięłaś swoją [U/K] opaskę. Ubrałaś się i wzięłaś telefon, żeby robić zdjęcia. Zbiegłaś po schodach na dół do swojej mamy. 

- Jestem gotowa! - powiedziałaś mamie.

- Spokojnie kochanie, jeszcze musimy zjeść śniadanie. Już jest na stole.

- No dobra, niech Ci będzie... - zasiadłyście do stołu i zaczęłyście jeść. Gdy skończyłyście Twoja mama odłożyła talerze i kubki do zlewu, po czym wyszłyście z domu. Mama wyjęła kluczyki i odblokowała samochód.

-Chodź, [T/I]! - podeszłaś do samochodu i wsiadłaś, a zaraz po tobie Twoja mama. - Dobrze, będziemy na miejscu za jakieś 15 minut. - wyjechała z podjazdu, zamknęła bramę i pojechała do pizzerii. 

Nie mogłaś się doczekać, by zobaczyć to wszystko... Animatroniki, sale, scenę... Dojechałyście na miejsce po jakiś 20 minutach przez korek. Wyszłaś z auta i zobaczyłeś wielki budynek z napisem Freddy Fazbear's Pizza. Byłaś bardzo podekscytowana. Pożegnałaś się z mamą i wbiegłaś do budynku. Widziałaś tam dziwne roboty. Nagle z cienia wyłoniła się twoja ciocia.
- O! Cześć ciociu! - Uśmiechnęłaś się do niej.
- Hej, [T/I]. Dziękuję, że przyszłaś mi pomóc. Chodź, zaczniemy to robić. Chcę z tym jak najszybciej skończyć. Szybko wzięłaś telefon i zaczęłaś robić zdjęcia. Słyszałaś kroki. Odwróciłaś się i okazało się, że to był jakiś typ. Szybko schowałaś telefon i poszłaś pomagać swojej cioci. Dała ci karton z serpentynami. Zaczęłaś je wieszać i znowu zobaczyłeś tego dziwnego typa, ale coś Ci nie pasowało... Czekaj, czekaj. Ten typ jest fioletowy! - powiedziałaś sama do siebie w myślach. Obserwował Cię. Patrzyłaś się na niego, dopóki ciocia nie wyrwała Cię z myśli.

- Pomóc Ci, [T/I]? - obdarzyła Cię serdecznym uśmiechem. 

- No, jak byś mogła... - myślałaś dalej. Chyba ten typ mnie przyłapał na robieniu zdjęć.   Skończyłaś wieszać serpentyny i zaczęłyście ozdabiać stoły. Gdy porozstawiałyście czapeczki, talerzyki i sztućce, zaczęłyście dekorować ściany.

- Wygląda bardzo ładnie! - powiedziała ciocia. Dalej myślałaś o tym fioletowym chłopaku. Twoja mama podjechała pod budynek. W drodze do domu zdecydowała się wstąpić do sklepu.


- [T/I], idziesz ze mną do sklepu? - spytała mama.

- Nie, mogę poczekać w samochodzie - odpowiedziałaś.

Gdy zauważyłaś, że Twoja mama wchodzi do sklepu, postanowiłaś szybko wyciągnąć telefon i zadzwonić do Jeffrey'a.

[T/I] Hej Jeff! Nie zgadniesz, gdzie dziś byłam!

[Jeff] W tej restauracji? No wiesz, Freddy's?

[T/I] Tak, właśnie w tej! I zrobiłam kilka zdjęć, mogę je wysłać jeśli chcesz.

[Jeff] Dobra, pokaż co tam masz.

Wysłałaś mu SMS-em zdjęcia animatroników z restauracji.

[Jeff] Uh... Dosyć niepokojące te roboty.

[T/I] Ta, ale najbardziej niepokojący był ten typ, który mnie obserwował przez cały czas...

[Jeff] Jaki typ?

[T/I] Był jakiś dziwny, miał całe białe oczy - o ile je miał - a jego skóra przypominała kolorem bakłażana, albo winogrona... No poprostu była fioletowa!

[Jeff] Na serio?

[T/I] Tak, na dodatek chyba przyłapał mnie na robieniu zdjęć tych animatronów. Przeczuwam coś złego, Jeff. Nie wiem o co chodzi, ale czuję niepokój. Moglibyśmy może jutro-

[Jeff] Już mamo! Sorry [T/I], ale muszę kończyć. Pogadamy jutro, pa.

Po tym jak Jeff zakończył rozmowę westchnęłaś i otworzyłaś jedno ze zdjęć. Po bliższym przyjrzeniu się zdjęciu, coś ci nie pasowało... "Czy to krew..?" - pomyślałaś i czułaś przeszywające cię dreszcze.

Powiększyłaś zdjęcie, ale nagle do auta weszła twoja mama i szybko schowałaś telefon do kieszeni.

- Co się stało? Jesteś blada jak ściana. - spytała

- Ah, emm... Nic takiego, nie martw się mamo.

- No dobrze, skoro tak mówisz. Wracamy już do domu, czy chcesz gdzieś jeszcze jechać?

- Wolę już wrócić do domu, jestem zmęczona tym dekorowaniem.

- Okej, jak chcesz [T/I].

W drodze do domu przejechałyście znowu obok pizzerii Freddy'ego. "Mam nadzieję, że nic nie stanie się na tej imprezie urodzinowej..." - pomyślałaś, po czym wyciągnęłaś telefon z kieszeni, podłączyłaś słuchawki i zagłębiłaś się w świat muzyki.

Kiedy mama wjechała na podjazd, odpięłaś pasy i wysiadłaś z samochodu. Wyciągnęłaś z kieszeni pęk kluczy i poszukałaś tych od domu. Gdy je znalazłaś, ruszyłaś w stronę drzwi. Otworzyłaś je, a potem pomogłaś mamie wnieść zakupy.

- O, dziękuję [T/I]. Weź te dwie torby do kuchni, nie są aż tak ciężkie. Możesz je dać na stół, a ja za chwilę przyjdę.

- Dobrze, mamo. - wzięłaś wskazane torby i zaniosłaś do kuchni. Rzeczywiście nie były jakoś specjalnie ciężkie. Po chwili dołączyła do ciebie mama. Porozmawiałaś z nią, a potem poszłaś do swojego pokoju się przebrać. Gdy już to zrobiłaś, zmyłaś makijaż w łazience. Grałaś przez chwilę na komputerze, a potem mama zawołała cię na obiad, więc poszłaś do kuchni. Dzisiaj zrobiła rosół - mój ulubiony. Gdy zjadłaś zupę, umyłaś po sobie naczynia i wróciłaś do pokoju.

 Oglądałaś Netflixa do późnej nocy, wychodząc tylko na kolację i do toalety. Cały czas myślałaś o tym fioletowym typie z Freddy's... Odsunęłaś od siebie te myśli i wreszcie o trzeciej w nocy poszłaś spać.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

817 słów opowieści, łącznie 823

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Czyżby wielki powrót?

Mój Bak(ł)ażan (Vincent x Reader)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora