rozdział siódmy

259 28 64
                                    


jughead

Gdy trzy dni później wróciłem do miasta od razu dotarły do mnie złe wieści. Kolejna osoba była martwa i została zamordowana w ten sam sposób co Veronica. Dla mieszkańców Riverdale ta sytuacja stawała się coraz to bardziej druzgocąca. Ludzie wychodzący do pracy, bali się, że już nigdy mogą nie wrócić do domów, a place zabaw były prawie opustoszałe. Najgorsze w tym wszystkim było to, że morderca był nieuchwytny. Nie zostawiał po sobie żadnych śladów i obierał sobie najróżniejsze ofiary, przez co nigdy nie było wiadomo kto może być następny.

Osobą, której życie zostało zabrane przez jakiegoś potwora był Reggie Mantle. Ten sam mężczyzna z którym Betty rozmawiała jeszcze kilka dni temu, teraz był martwy. Nawet wyobrażenie sobie nieżywego Reggie'go - jednego z najpopularniejszych osób za czasów liceum, było bardzo trudne. Według Riverdale Daily, Mantle został znaleziony na łóżku w motelu na obrzeżach miasta. Tego samego dnia był umówiony z osobą poznaną na Tinderze, która najprawdopodobniej go zabiła. Biorąc pod uwagę fakt, że Reggie bez wątpienia był hetero, mordercą jest kobieta. W dodatku bardzo sprytną.

Próbowano wykryć jej adres poprzez jej ''konto'', ale było to niemożliwe. Telefon i karta zostały doszczętnie zniszczone, tożsamość zmyślona. Specjalnie wybrała bardzo tanie miejsce noclegu, które posiadało tylko kilka starych kamer. Niestety żadna z nich jej nie uchwyciła. Przełomem było wykluczenie wszystkich mężczyzn z grona podejrzanych, co popchnęło śledztwo do przodu. Był to niestety mały krok, bo zbrodniarz był niemal niewidzialny. Nikt nie miał pojęcia ile potrwa dochodzenie i kiedy poznamy tożsamość tego potwora.

Nie chciało mi się czekać do 16 by móc się skontaktować z Betty, więc byłem pod drzwiami jej biura już po 13. Gdzieś miałem czy będzie do mnie miała o to problem. W tym momencie musieliśmy podjąć jakiekolwiek działania by nie stać w miejscu. Morderca na pewno ma już wytypowaną kolejną ofiarę i to kwestia czasu kiedy ponownie zabije. Zapukałem do drzwi i nie czekając na odpowiedź nacisnąłem na klamkę.

Cooper jak zwykle siedziała przy swoim biurku. Tylko, że tym razem twarz miała ukrytą w dłoniach, a z jej nienagannego kucyka uciekło kilka kosmyków włosów.

Gdy tylko usłyszała dźwięk otwieranego wejścia, opuściła dłonie i zmierzyła mnie wzrokiem. Zdziwiłem się gdy nie zobaczyłem w nich chęci mordu na mojej osobie. Cooper wyglądała po prostu na zmęczoną.

- Jones...- Westchnęła. - Masz może coś interesującego do powiedzenia, czy tylko przyszedłeś mnie denerwować?
- Nie miałem zamiaru cię irytować, ale jeśli chcesz chętnie to zrobię. - Uśmiechnąłem się i rzuciłem na fotel, którego jeszcze kilka dni temu tu nie było. - Uuu, Cooper zrobiłaś tu przemeblowanie gdy mnie nie było?
- Moja mama stwierdziła, że brakuje tu koloru. - Odpowiedziała. - Więc proszę, kupiłam turkusowy fotel.
- Jest wygodny. - Mruknąłem i oparłem głowę o oparcie. - Czyli Mantle nie żyje. - Blondynka pokiwała głową i założyła nogę na nogę. - Dowiedziałaś się może czegoś ciekawego gdy byłem w Nowym Jorku?
- Gdybym coś miała, to już byś o tym wiedział.
- Wiemy tylko, że to kobieta. - Odpowiedziałem. - W Riverdale jest masa kobiet.
- A skąd wiemy, że to nie przypadek? Może po prostu mieli jakieś fetysze podduszania i coś wymknęło się spod kontroli.
Betty zaczęła obracać w ręce długopis i zmarszczyła brwi.
- Odpada. Gdyby faktycznie tak było zostałyby jakieś odciski palców. - Zauważyłem. - Chyba, że do ich fetyszy również zaliczało się używanie rękawiczek.
- Dobra stop. - Cooper uniosła ręce, a na jej twarzy był wymalowany grymas obrzydzenia.- Za bardzo się zagalopowaliśmy, więc by kompletnie się nie pogubić zostańmy przy tym co wiemy na pewno. To kobieta, dorosła lub młoda dorosła. Raczej atrakcyjna i cholernie mądra. - Mówiąc, blondynka zapisywała to w swoim notatniku. - Coś jeszcze?
- Oba morderstwa musiały być zaplanowane. - Rzuciłem.
- Z kim Mantle mógł mieć jakąś sprzeczkę?
- Pytanie powinno brzmieć, z kim Mantle nie miał sprzeczki? - Reggie należał do osób, które na każdym kroku musiały rzucić jakimś komentarzem, niekoniecznie miłym. Przez to, ludzie nie mieli o nim za dobrego zdania. Był postrzegany jako bogaty kobieciarz, utrzymujący się tylko dzięki biznesowi rodziców. Większość podchodziła do niego z dystansem i nie traktowała go za poważnie.
- Może wplątał się w jakieś interesy z Serpents?
- Znowu to samo...- Mruknąłem pod nosem i skierowałem swój wzrok na Betty. - To, że miał na pieńku z Serpents w liceum nie znaczy, że przez nich jest martwy. Ile razy trzeba powtarzać, że największymi zbrodniami węży jest przemycanie narkotyków.
- Jones musisz być obiektywny! Wiem, że jesteś z nimi związany, ale przez właśnie takie rzeczy mogą umykać nam ważne szczegóły.
- Naprawdę myślisz, że przez nich Veronica nie żyje? - Zapytałem. - Przecież Serpent to praktycznie nasza rodzina, nigdy nie zabiliby jednego z nich.
- Nie mówię, że to bezpośrednio ktoś z nich zamordował Reggie'go, ale nie wykluczam tego, że morderca miał zapłacone za pozbycie się jego. - Nadal nie byłem skłonny do przesłuchiwania Serpents, ale z wielkim bólem serca musiałem przyznać Cooper rację. Może po prostu jestem za bardzo zaślepiony tym, że to tak bliskie mi osoby.
- Ugh, dobra. - Odparłem i założyłem ręce na piersiach.

betty

Po powrocie do domu, moim największym marzeniem było znalezienie się pod kołdrą razem z jakimś serialem. Musiałam zająć czymś myśli, by dłużej nie przygnębiać się myślą, że zabójca Veronici ciągle jest na wolności i ciągle ma nowe ofiary. Nikt nie wie czy ja, Donna, lub ktokolwiek inny nie jest jej kolejnym celem. Niestety, gdy weszłam do środka nie było już tak kolorowo. Przy stole w kuchni siedziała moja mama i trzymała w ręce jakąś kartkę. Po wyrazie jej twarzy mogłam się domyśleć, że nie znajduje się na niej nic miłego. Nad nią pochylał się tata, który widocznie nad czymś myślał.

- Co się stało? - Zapytałam i szybkim krokiem podeszłam do moich rodziców. Nie odezwali się słowem, ale Alice pokazała mi kartkę na której było napisane ''niedługo". Napis był wyklejony z literek z nagłówków gazet, więc nie było opcji by rozpoznać pismo. W tym momencie moje serce zaczęło bić trzy tysiące razy szybciej i zrobiło się mi słabo. Myśl o tym, że moja mama może być następna na liście, przyprawiła mnie o dreszcze.
- Musimy coś z tym zrobić. - Powiedziałam, poważnie spoglądając na Alice.
- Niby co? Już kontaktowaliśmy się z szeryfem, ale powiedział, że to nic takiego. Jedyne co możemy zrobić to zamknąć się w naszym domu. - Powiedziała Alice. - Będziemy od jutra pracować tutaj. Mamy tu wszystkie systemy bezpieczeństwa i nic nie powinno nam grozić. - Pokiwałam głową i udałam się do łazienki. Dalej byłam roztrzęsiona tą całą groźbą i czułam się kompletnie bezradna. Za każdym razem gdy usłyszałam jakiś szelest lub podmuch, gwałtownie obracałam się za siebie. Najpewniej wyglądałam jakbym miała jakieś problemy ze sobą, ale przez to wszystko bałam się cokolwiek robić. Najchętniej spakowałabym się i wyniosła jak najdalej stąd, ale miałam na uwadze słowa mojej mamy. By dostać się do środka, morderca musiałby przejść przez wiele zabezpieczeń, więc jest to praktycznie niemożliwe. Jednak ciągle czułam na swoim ciele dreszcze i bałam się, że tej nocy nie zasnę. Musiałam jeszcze wymyślić jak wymknąć się z domu, by jutro razem z Jones'em pójść rozejrzeć się po Whyte Wrymie, ale póki co, opatuliłam się mocniej kołdrą i przymknęłam oczy z nadzieją na zaśnięcie.

hold me down | bughead fanficWhere stories live. Discover now