"Jestem w pewien sposób magiczny..."

8 2 0
                                    

Pov Eddie

Właśnie zaczęły się wakacje a ja miałem odpoczywać jednak pewna niesamowicie piękna dziewczyna, postanowiła się koło mnie wprowadzić i zająć mój cenny czas.

Od kilku dni obserwuję dziewczynę z naprzeciwka. Została mi ona przydzielona na jej anioła a raczej demona stróża bo zbyt grzeczny to nie jestem. Ale to nic i tak mam wielkie ego. Muszę ją chronić mimio że to zły pomysł kiedy dostałem tak piękną dziewczynę do ochrony. Nie mogę się w niej zakochać a tym bardziej ona we mnie chodź nie pogardził bym kolejną super fanką.

Jak to na mnie w szkole mówią jestem "szkolnym play boy'em" każda laska zrobi wszystko aby być ze mną lecz one wcale mnie nie interesują. Mam wysokie standardy a raczej nie mam prawa zakochać się w osobie nie magicznej. Wywołałoby to spore szkody na mojej rasie, ludzkości i nie tylko.

Urodziłem się w odległej galaktyce na planecie Riversea. Jestem potomkiem tak zwanych kosmitów jak to potocznie nazywają ludzie. Nie jestem człowiekiem ale potrafię przybrać jego formę. Bez ciała człowieka jestem uformowaną kula białego światła. Jestem szybszy niż światło i silniejszy niż ktokolwiek inny. Moja magiczność jest tajna gdyż zostałem wysłany na misję ze swojej planety. Nikt nie może się dowiedzieć, że mam nadzwyczajne moce. Chodź Loren już wie ale musiałem jej o tym powiedzieć bo jak niby miałbym jej to wszytko wytłumaczyć. Jeśli inni ludzie dowiedzą się o moim istnieniu i instnieniu innych kosmitów, którzy tak jak ja pozostają dla innych anonimowi, zagrzozi to państwu a nawet światu. Dlatego tak ważne jest to aby Loren nie puściła pary z ust na ten temat.

W naszym miasteczku łącznie ze mną jest sześciu magicznych. Tak samo jak ja przybierają postać ludzką i zachwoują się jak ludzie. Ludzkie życie, które muszę udawać w towarzystwie jest bardzo trudne. Kiedy masz zdolność szybkiego porusznania nie robisz sobie przecież na złość i nie idziesz jak ślimak. Ale niestety czasem tak muszę szczególnie przy ludziach.

Chodzę jak zwykły nastolatek do szkoły. Staram się być mało zauważalny pod względem kosmicznym lecz moja uroda nie pozwala na to. Luksjanie są specyficzni. Wyróżniamy się nad ludzką urodą. Ale to przynosi same plusy.

Moim zadaniem jest ochrona Loren przez światem. Aby jej nieskazitelność ludzka nie została w żaden sposób uszkodzona. Można powiedzieć, że została wybrana lecz ona jeszcze dokońca o tym nie wie.

Usiadłem na łóżku kierując swój zwrok w stronę okna. Chyba zaczynam mieć obsesję nad sprawdzaniem czy wszytko u niej wporządku. Jej okna nadal były zasunięte zasłoną co nie podobało mi się bo miałem ochotę popatrzeć jak śpi. Chociaż wiem, że należy jej się trochę prywatności to teraz miałam ochotę ją zobaczyć. Chodź teraz jesteśmy z Loren połączeni pewną więzią i jestem w stanie odczuwać jej emocje, poprostu wiem i czuje co się u niej dzieje, to mimio to potrzebuje być blisko niej.

Postanowiłem po długim namyśle zejść na dół i zrobić sobie śniadanie. W pewnym momencie przyszedł do mojej cudownej głowy pomysł. Zrobię śniadanie dla Loren i jej je zaniosę.

Postarałem się jak tylko mogłem i potrafiłem. Moje umiejętności kucharskie naszczeście były na całkiem wysokim poziomie. Po niecałych piętnastu minutach, stałem już pod jej drzwiami. Jakimś dziwnym trafem właśnie te drzwi otworzył jej brat.

—Heej! Yyy co robisz pod naszymi drzwiami? - zapytał zdziwiony
—Jestem waszym sąsiadem i przyniosłem wam powitalne śniadanie a wsumie to przyniosłem je Loren.
—Aaa Loren wspominała, że cię poznała. Wejdź do środka. Rozgość się. Ja niestety muszę jechać zawieść mamę i Carmi do miasta ale na górze jest twoja Loren.
—Moja Loren? Zapytałem w myślach ale tego nie wypowiedziałem na głos. Wsumie to nawet mi się to podoba. A więc od dziś Loren jest moja i tylko moja.

Pożegnałem się z jej bratem i wszedłem do środka. Od razu zlokalizowałem schody, po których bez zastanowienia wdrapałem się na górę. Wiedziałem gdzie szukać jej pokoju. Delikatnie zapukałem w drzwi i pociągnąłem za klamkę.  Promienie słońca przebijały się przez zasłony do jej pokoju. Rzuciłem szybkie hej lecz nie spodziewałam się, że tak ją przestraszę, że aż zostanę zaatkowany poduszkami. Po całej serii wycelownych we mnie poduszek, jedna z nich trafiła centralnie w talerz na którym trzymałem śniadanie, które aktualnie wylądowało na jej pościeli.

Cdn...

THE BOY FROM THE HOUSE NEXT TO WHO SHOWED ME THE STAR Where stories live. Discover now