"Noc, w której nie tylko rozpaliły się gwiazdy..."

8 1 0
                                    

Promienie słońca obudziły mnie przez niedosunięte zasłony. Chwilę zajęło mi aby przyzwyczaić moje oczy do tak jasnego światła. Zaczęłam trochę żałować, że przestawiłam łóżko blisko okna lecz wszystko wynagradzają gwiazdy nocą.

Sięgnęłam po telefon aby sprawdzić godzinę. Chwilami zerkałam przez okno lecz zasłony magicznego były wciąż zasunięte. Otworzyłam okno aby wpuścić trochę świeżego powietrza. Postanowiłam jednak szybko wstać i zrobić sobie śniadanie i wziąć się za trening. Na śniadanie wleciała szybka owsianka z owocami. W domu nie było nikogo. Mama z Carmi pojechała do koleżanki mojej siostry, a Ethan pojechał do pracy, którą niedawno dostał. Nie przeszkadzało mi to, że dom był pusty. Lubiłam zostawać sama. Miałam wtedy tyle przestrzeni do myślenia.

Pewnym krokiem ruszyłam na taras gdzie leżała już moja mata. Sięgnęłam po moje słuchawki i nerwowo zaczęłam szukać mojej ulubionej playlisty. Kiedy wkońcu ją znalazłam wypuściłam telefon z dłoni.

- Eddie!? – wykrzyczałam.

- Wow spokojnie. Nie mam zamiaru cię zabić.

- Nie możesz po prostu od tak skradać się na mój taras. Zwariowałeś?! Mogłam ci coś zrobić.

- Ty mi? Takie cudowne ludzkie stworzenie – rzekł z irytacją w głosie

- Nie nazywaj mnie tak – odparłam zażenowana

- Dobra, dobra. Mogę się przyłączyć?

- Ty? Nadludzki magiczny człowiek? Chcesz ćwiczyć ze mną ludzką joge? To twoje ego ci na to pozwala? – zadałam wiele pytań chodź na wszystkie znałam odpowiedź.

- Okej byłem egoistą ale teraz czuję potrzebę poznać twoje życie. Tym bardziej, że muszę cię chronić. – jego ton głosu momentalnie się zmienił.

- Myślę, że nie potrzebuję ochrony kiedy ćwiczę. Raczej wysiłek fizyczny mi nic nie zrobi.

- Okej niech ci będzie ale daj mi chociaż spróbować. Te pozycję wyglądają naprawdę imponująco. Chcę spróbować!

- Skąd ty... Przyglądałeś mi się! Jak mogłeś?!

- No dobra masz mnie – odwrócił ode mnie szybko wzrok

- Okej możesz ze mną ćwiczyć, ale nie myśl, że będzie tak łatwo jak to wyglądało wtedy gdy się mi przyglądałeś

- Niech będzie

Włączyłam playliste i wtedy zaczęła się zabawa. Eddie starał się naśladować jak najbardziej perfekcyjnie każdy mój ruch. Jednak jego cudowne umiejętności magicznego nie pomagały mu w tej dziedzinie przez co na naszym treningu doszło do wielu zabawnych sytuacji. Trening z nim to był dobry pomysł. Stałam się nagle szczęśliwsza i rozbawiona chodź tego w ogóle nie potrzebowałam.  Gdy zebraliśmy nasze rzeczy z tarasu, zaprosiłam chłopaka na szklankę wody. Przysiedliśmy w kuchni zatracając się w chłodzie zimnego napoju. W pewnym momencie Eddie przerwał ciszę.

- Miałabyś ochotę powtórzyć ostatni wieczór i obejrzeć ponownie ze mną gwiazdy?

- Bardzo chętnie, ale tym razem zabierzemy ze sobą koc i przekąski.

- Nie ma sprawy. Będę po ciebie o ósmej. – pomachał mi i swoją magiczną szybkością opuścił mój dom.

Wzięłam się za przygotowanie obiadu dla rodzinki i przekąsek na późnej. Odpaliłam netflixa i zabrałam się do pracy. W tym czasie mama zdążyła wrócić z Carmi. Musiałam zabrać mamie Carmen na chwilę bo widziałam, że młoda dała mamie trochę popalić przez co jest zmęczona. Złapałam rączkę siostry i chwyciłam torbę z zabawkami do piaskownicy. Wybrałyśmy się do pobliskiego parku gdzie znajduję się plac zabaw. Usiadłam na pobliskiej ławce wyciągając przed siebie nogi aby je trochę opalić. Nie spuszczając oczu z Carmen śledziłam jej każdy ruch. Jako starsza siostra czuję się za nią odpowiedzialna. Nie wyobrażam sobie, że coś by się mogło jej stać. Jednak moje myśli po chwili zaczęły się spełniać. W jednej chwili poczułam, że tracę grunt pod nogami. Mała Carmi zaczyna spadać z tyrolki. W moich oczach łzy ale nie poddaje się i biegnę najszybciej jak potrafię by zdążyć ją złapać. Nagle szybki powiew wiatru mija mnie i spowalnia a małą Carmi łapie Eddie. Stanęłam w połowie drogi. Nie wiedziałam przez chwilę co się stało gdy w ułamek sekundy Eddie przetransportował Carmi w moje ramiona. Szybko utuliłam ją do siebie patrząc w oczy Eddiemu. Byłam wstanie wyszeptać tylko ciche "dziękuję". Chłopak uśmiechnął się i z podmuchem wiatru poprostu zniknął. Przytuliłam mocniej Carmen sprawdzając czy na pewno jest cała. Zabrałam z ławki torbę i zaniosłam przerażoną i zdezorientowaną Carmi do domu. W domu zastałam już mojego brata, który przejął opiekę nad naszą siostrą. Musiałam usiąść na kanapie.

THE BOY FROM THE HOUSE NEXT TO WHO SHOWED ME THE STAR Where stories live. Discover now