-15-

57 9 37
                                    

Żyje, ok?

Narrator

Ludzie są cyniczni. Skupiają się tylko na własnych potrzebach. Brną przed siebie po drodze raniąc innych. Popychają ich w otchłań nieszczęść. Podkładają nogi, dają sprzeczne informacje. Liczymy się tylko my. Istota ludzka jest okropna.

Śmierć

Teleportuję się na ziemię i spoglądam na otoczenie w około. Puste zaśnieżone chodniki, zakorkowane drogi. Świeże powietrze mieszające się ze spalinami i dymem wydobywającym się z kominów.

Przechadzam się powoli, aż moim ciałem nie wstrząsa impuls. Zagryzam wargę i odszukuję dom tamtej dziewczyny. Przenikam przez ścianę i pojawiam się w kuchni. Jest to idealny moment, bowiem jej mama właśnie ją woła.

Adinam.

Powtarzam jej imię w głowie jeszcze kilka razy. Mimowolnie uśmiecham się, a kiedy widzę dziewczyną czuje w odmętach swojego wnętrza dziwną satysfakcję. Nie chcąc zrobić komuś krzywdy teleportuje się do jej pokoju.

Kilka minut później nastolatka wraca do swego azylu. Przyglądam się jej uważnie, a ta chyba wyczuwa moją obecność. Jednak nie peszy mnie to. Siadam na biurku i obserwuje jej ruchy. Nagle skupia się na meblu, na którym przesiaduje, a ta robi się cała blada.

— D-Duch? — zamarła, tak samo jak ja.

Przez moment czuje się tak jakby znów miał umrzeć. Jednak otrząsam się, a moje myśli skupiają się na jednym. Widzi mnie? Jest to niemożliwe.

— Co jest grane? — klnę w końcu pod nosem.

— Sama bym chciała wiedzieć.

Mówi słabo, a ja to ignoruje. Dopiero po chwili dochodzi do mnie fakt, iż usłyszała co mówię. Gwałtownie odwracam głowę w jej stronę, a moje oczy przypominają spodki od talerzy. Jej twarz wyraża więcej niż tysiąc słów. Tak samo jest przerażona i zszokowana.

— Jaja sobie robisz? — gromię ją wzrokiem.

— Ty tak na poważnie? — przewraca oczami.

— Ja w to nie wierzę — przecieram twarz.

— Mi to powiedz. Rozmawiam z duchem, do jasnej cholery!

— Śmiercią, moja miła.

— To mnie pocieszyłeś. Na pewno zaraz się obudzę. To jest tylko sen.

— To nie sen — prycham.

— Uważaj, bo Ci uwierzę Ty, Ty, Ty... Ty nocna kreaturo!

— Serio? — patrzę na nią jak na idiotkę.

— Zaraz znikniesz. Zaraz znikniesz. On zniknie.

Patrzę na nią w ciszy, a ta kręci się po pokoju. W końcu siada na łóżku i chwyta się za włosy. Powtarza jak mantrę słowa, które mają upewnić ją, że to sen. Wzdycham ciężko i samemu mało co rozumiejąc wywołuje portal. Natomiast dziewczyna kładzie się do łóżka.

— Dobranoc, Adinam — mówię chłodno.

• • •

Kładę się w swoim łóżku, a wzrok wbijam w sufit. Ciągle nie dociera do mnie co się wydarzyło. Muszę ochłonąć. Ja i ona. Muszę ją jeszcze spotkać. Skoro i tak o mnie wie... To czemu, by tego jakoś nie rozwinąć?

W końcu nie będę sam.

Przepraszam.

Potrzebuje kogokolwiek.

_____

455

Kochani. Chyba powoli będę zmierzać ku końcu tej książki. Jednak w planach mam drugie konto z pracami poważniejszymi. Chciałabym tam wprowadzić tą książkę, aczkolwiek bardziej rozbudowną i poprawioną.

Mam nadzieje, ze kiedy zdecyduje się na to... ujrzę was tam i nie zostaniemy rozdzielni ♥️

Samotny taniec śmierciWhere stories live. Discover now