-11-

64 10 28
                                    

[Śmierć]

Przemierzam las. Kieruję się w stronę płaczącej wierzby. Drzewa gdzie po raz pierwszy ujrzałem tą brązowowłosą istotę. Siadam po turecku w powietrzu. Nie jestem pewien, czy przyjdzie. Z pewnością jest zimno, a wszędzie leżą liście. Spokojnie oddycham rozglądając się dookoła. Nagle ją widzę. Ubrana w kurtkę. Związane włosy. Uśmiechnięta rzuca plecakiem i zasiada pod rośliną. Opiera się o pień i wyjmuje szkicownik wraz z ołówkiem i gumką.

Wlepiam wzrok w jej rysunek przedstawiający smoka. Dziewczyna dokańcza go i chowa do plecaka. Rozgląda się. Słońce zachodzi w szybkim tempie. Uroki tej pory roku. Widocznie wystraszona podnosi się zabierając torbę biegnie w stronę wyjścia z lasu.

Nim zdąża z niego wybiec wszędzie wokół zapada mrok. Pocieszającym faktem jest to, iż wyszła na ścieżkę. Lecę nad nią przyglądając się jej poczynaniom. Nogi prowadzą ją prosto przed siebie. Cóż, innego wyboru nie ma.

W końcu wybiega z puszczy, a na niebie zaczynają pojawiać się gwiazdy. Dalej podążam tuż obok niej. Biegnie chodnikiem w stronę swojego domu. Widząc przejście dla pieszych zmierza w tamtym kierunku.

Wchodzi na jezdnie. Nagle jej ciało zostaje oświetlone. Zastyga w miejscu, a przed nią pojawia się trąbiący samochód. Patrzę na nią, a auto zaczyna hamować. Zauważalne jest, iż ten ją potrąci.

Coś ciągnie mnie, aby jej pomóc. Ochronić. Wyciągam dłoń w tamtą stronę, a pojazd zatrzymuje się tuż przed nią. W jej oczach widać łzy. Z samochodu wysiada mężczyzna. Podbiega do niej i pyta, czy wszystko porządku. Nie mogą pojąć jakim cudem środek transportu faceta stanął tak nagle.

Patrzę na swoje dłonie, po czym przenoszę wzrok na obrazek przede mną i tak na zmianę. Dlaczego to zrobiłem? Co mną pokierowało? Będąc również w szoku siadam na latarni patrząc w dół. Pojawiają się nowi. Rodzice nastolatki oraz policja. Rozmawiają, sprawdzają wszystko. Nikt nie wie jak to się stało. No i się nie dowiedzą.

W końcu puszczają wszystkich prosząc o stawienie się na komisariacie. Dziewczyna wybiegła na jezdnię pomimo czerwonego światła, a mężczyzna przekroczył prędkość. Dobrze, że wymyślono coś takiego jak kamery.

Brązowowłosa wraca z matką oraz ojcem do domu. Oczywiście ja razem z nimi. Każdy idzie do swojego pokoju życząc sobie dobrej nocy. Wlatuje do kąta dziewczyny i siadam na biurku. Ta kładzie się w łóżko i spogląda w okno. Przeciera twarz rękoma i wzdycha cicho. Następnie przewraca się na bok i gasząc ówcześnie światło oddaje się objęciom morfeusza.

Siedzę przy niej jeszcze kilka minut po czym wracam do świątyni. Wchodzę do swojego łóżka i wlepiam wzrok w sufit. Nie umiem pojąć dlaczego to zrobiłem. Uratowałem ją. W tym momencie ktoś, bądź ja powinien zbierać jej duszę. Jednak nie umiałem. To był totalnie niezrozumiały dla mnie impuls. Coś w środku kazało mi to zrobić. Dlaczego?

________

446


Samotny taniec śmierciWo Geschichten leben. Entdecke jetzt