Special |Świąteczny|

80 12 34
                                    

[Narrator]

23.12.??r.

Już jutro wszyscy przysiądą razem wspólnie przy stole. Zjedzą wspólnie posiłek, złożą wzajemnie życzenia, obdarują się upominkami. Każdy będzie szczęśliwy, uśmiechnięty i nieść będzie pomoc w przygotowaniach.

Prawdą jest to, że to wszystko to tylko idealna otoczka kłótni, stresu i zastanawiania się, czy na pewno wystarczy pieniędzy na cokolwiek. Jednak to tylko pierwsza połowa. Jaka jest bowiem druga?

Oczywistym jest również, że są osoby samotne. Te, które nie będą miały przy swoim boku kogokolwiek. Zamknięte w pustych czterech ścianach krążyć wzrokiem będą po pustym domu. Ich ciało otoczy obce ciepło. Ich dusza pękać będzie z każdą chwilą, a w uszach odbijać będzie się nurtująca cisza.

Prócz tych dwóch grup jest jeszcze ta jedna. Ludzie, którzy umierają. Spędzają święta w szpitalach, bądź przykuci do łóżka. Zamiast się radować i uśmiechać wyzioną ducha.

Te dni są pełne narastających emocji. Zaczynając od radości kończąc na smutku. Buzuje w nas nienawiść. Zjada nas stres, który odreagowywać na każdym kogo spotkamy. Zdecydowanie najciekawiej jest 24. Wtedy najczęściej można spodziewać się wybuchu. Nie zawsze jest tak kolorowo.

[Śmierć]

24.12.??r.

Wstają z łóżka i przeciągam się chwytając za kopertę. Śledzą wzrokiem tekst i przechodzę przez wywołany portal. Spoglądam przed siebie. Wszędzie widnieje biały puch. Gdzie nie gdzie przewijają się jeszcze, ciepło ubrani ludzie, którzy gnają do domu. Wzdycham cicho i lecę nad powierzchnią ziemi w odpowiednią stronę. Nim zdążyłem pokonać jakiś większy kawałek drogi usłyszałem gdzieś z tyłu głowy dzwony. W mojej dłoni pojawiła się biała koperta. Kolejne zlecenie. Papier schowałem do kieszeni skupiając się na pierwszej duszy.

Wleciałem przez ścianę szpitala i przeteleportowałem się na odpowiednie piętro. Odnajdując odpowiednie drzwi przeleciałem przez nie. Mój wzrok zatrzymał się kobiecie, która mogłaby przeżyć jeszcze wiele lat.

Podleciałem bliżej i spojrzałem na nią. Ułożyła dłonie na klatce piersiowej i kaszlnęła. Usiadłem po turecku obok jej łóżka unosząc się nad ziemią. Podciągnąłem rękawy swojej bluzy i rozprostowałem palce. Szybko wydarłem z jej ciała duszę i zamknąłem w pojemniku. Pomniejszyłem i schowałem do kieszeni przy okazji wyciągając drugi list.

Teleportowałem się do jakiegoś mieszkania. Kierowany instynktem pokierowałem się na prawo. Tam napotkałem trójkę osób modlącą się nad jakąś babcią. Parsknąłem śmiechem i podleciałem bliżej. Nie cackając się zabrałem jej duszę, a wszyscy zgromadzeni zaczęli płakać. Niepohamowanie uniosłem brwi i pstryknąłem palcami przez co znalazłem się w sortowni. Oddałem obydwie duszę.

Chcąc wywołać portal do swojej świątyni poczułem dotyk na swoim ramieniu. Wzdrygnąłem się i odsunąłem obracając twarzą na przeciw jeszcze nieznanej mi postaci. Spojrzałem przed siebie i od razu rozpoznałem, że to *Azrael.

– Cześć – mruknąłem spoglądając na niego.

– Miło mi Cię widzieć. Będziesz dzisiaj na biesiadzie?

–Raczej nie –założyłem dłonie na klatce piersiowej.

–Dlaczego? Też mamy swoje święto. Powinieneś spędzić trochę z nami czasu, naprawdę chcesz być sam? – zaczął wywiercać we mnie dziurę wzrokiem.

–Nie widzę sensu – fuknąłem. –Nie czuję się dobrze na tego typu imprezach.

– Chwila by Cię nie zbawiła. Pokieruj się umysłem i sercem, a nie tym jakiego udajesz. Nikt nie chce w ten dzień być sam. To, że jest to czyjąś codziennością nie znaczy, że nie jest mile widziany.

Zacisnąłem szczękę, a mężczyzna odszedł. Podirytowany wywołałem portal i wróciłem do swojej świątyni. Nabuzowany emocjami chodziłem tam i z powrotem chcąc rozchodzić napływającą złość.

W końcu usiadłem na sofie i przyłożyłem twarz do poduszki. Westchnąłem nie wiedząc co ze sobą zrobić. Odłożyłem puch na bok i przetarłem twarz dłońmi. Słysząc charakterystyczne skrzypienie brzmiące trochę jak łamane kości podniosłem wzrok przed siebie. Przede mną stanęła *Neit. Poprawiła swoją koronę i zbliżyła o krok odchrząkując. Niezbyt zadowolony podniosłem się i delikatnie ukłoniłem. Następnie spojrzałem jej wprost w oczy.

– Przepraszam za to najście, ale doszły mnie słuchy, że Cię nie będzie – uniosła jedną brew ku górze.

– Robicie tylko szopkę. Na pewno nie przyjdą wszyscy – przewróciłem oczami.

– Jednak każdy ma ważny powód. Jaki jest Twój? – w jej głosie słychać było pewność siebie.

– Nienawidzę takich spotkań. Każdy to wie i robi mi na złość zapraszając mnie. Jeszcze muszę przychodzić, bo jestem niżej w hierarchii – warknąłem.

– To nie jest na przekór Tobie. Doceń to, że chcą abyś to akurat Ty przyszedł.

– Niech sobie znajdą innego głupka, który będzie im usługiwał –syknąłem.

– Niby już tyle tutaj pracujesz, znasz prawie wszystkich, masz ogromną wiedzę, doświadczenie...A jednak jesteś tak bardzo naiwny.

– Wytłumacz mi Pani –syknąłem.

Pokręciła głową jakby z niedowierzaniem i pstryknęła palcami. Szepnęła coś jeszcze, ale nie usłyszałem. Przeszła przez portal znikając. W moim ciele na nowo zawitała złość. Wszyscy robią w okół tego wielkie zamieszanie. Na czym im tak naprawdę zależy?

Od wyjścia bogini minęło kilka godzin. Biesiada rozpoczyna się...Teraz. Założyłem dłonie na klatce piersiowej i zacisnąłem szczękę. W końcu westchnąłem i powolnym krokiem poszedłem do garderoby. Przebrałem się w swoje ulubione czarne dżinsy oraz w tym samym kolorze jedwabną koszulę.

Wyszedłem z portalu wkładając dłonie w kieszenie. Przeleciałem wzrokiem po wszystkich i przeszedłem dalej. Czując postać obok siebie odwróciłem się dostrzegając *Horusa. Uśmiechnął się delikatnie. Poklepał mnie lekko po ramieniu i odszedł w swoją stronę. Mój wzrok znów spoczął na gościach.

Bogowie, boginie, anioły, demony. Wszyscy. Mimo, że się różnimy, że jesteśmy patronami czegoś innego. Jedni zabierają życie, a drudzy je dają. Mimo tego są tu razem. Bo dzisiaj się liczymy my, a nie to co robimy. Akceptujemy się. Po prostu jesteśmy.

–Cieszę się, że Cię widzę –ujrzałem boginię życia, która jeszcze przed chwilą śmiała się z demonami opowiadając żarty o aniołach. – Może do nas dołączysz?

– Również mi miło. Z chęcią.

I poszedłem. Najzwyczajniej w świecie zasiadłem wraz z nimi. Nie zważając na nic. Po prostu byłem. Tak samo jak oni.

Bo najważniejszym w tym dniu jest ta druga osoba. Nie ja, nie ty, a my.

_____

944

Taki troszku spóźniony świąteczny special

AZAREL:

Anioł śmierci w Islamie. W mistyce żydowskiej Azrael jest wcieleniem zła. Jego funkcja anioła śmierci wiąże się z mitem o stworzeniu człowieka.

NEIT:

Bogini wojny, opiekunka wojowników i myśliwych. Na głowie czerwona korona lub dwie skrzyżowane strzały czasami trzymane w ręku. Była związana z bogiem Sobkiem.

HORUS:

Egipski bóg nieba. Panujący faraon utożsamiał się z nim i przyjmował jego imię. Czczony pod postacią sokoła lub człowieka z głową sokoła zwieńczoną tarczą słoneczną oraz jako dziecko z palcem w ustach.

Samotny taniec śmierciWhere stories live. Discover now