20

116 7 0
                                    

Pov Blaine Anderson

Dzisiaj miały być wyniki badań Burta, więc wiedziałem, że dzisiejsza rozmowa przez kamerkę była ważniejsza dla niego od każdej z poprzednich i najprawdopodobniej każdej z następnych. Otworzyłem laptopa i Skype'a na dziesięć minut przed umówionym czasem i siedziałem przed nim na łóżku ze zniecierpliwieniem. Żeby zająć czymś myśli zacząłem przeglądać telefon, więc gdy w końcu usłyszałem dźwięk z laptopa, który miałem zgłośniony na maxa prawie dostałem zawału. Zablokowałem telefon i od razu odebrałem połączenie.

- Cześć Blaine - usłyszałem głos mojego ukochanego i zobaczyłem najpiękniejszy uśmiech świata

- Hej Kurt - uśmiechnąłem się dzięki niemu, jednak po chwili zauważyłem smutek w jego oczach - J... Jak tam wyniki? - poprawiłem się lekko na miejscu, bo nie wiedziałem, jakiej odpowiedzi miałem się spodziewać, bo zauważyłem, że pomimo ukrywania uczuć te pytanie go przygnębiło.

- Jest dobrze - westchnął - Na tym etapie leczenia rak powinien już zniknąć, ale są lekkie powikłania i jeszcze nie zniknął całkowicie. Został tylko mały fragment. Mówią, że żeby zniknął całkowicie trzeba jeszcze leczyć go minimum miesiąc, ale strasznie się obawiam o tatę - Był zmartwiony i nawet tego nie ukrywał

- Chcesz zostać tam, dopóki nie wyleczą go? - zapytałem spokojnie. Wiedziałem, że dla niego sprawy zdrowia ojca były bardzo ważne i mogłem się wszystkiego spodziewać.

- Bardzo chciałbym, ale też bardzo tęsknię za tobą - znowu westchnął. Nie wiedziałem, co mu poradzić, ale wiedziałem, że nie mogę być samolubny w tej sytuacji

- Zostań z tatą. Wiem, ile dla ciebie to znaczy. Przyjadę w weekend i przywiozę ci więcej ubrań - wzruszyłem ramionami, a on lekko się uśmiechnął

- Jesteś kochany - wpatrywał się we mnie - Mogę cię o coś jeszcze poprosić?

- Oczywiście - zaśmiałem się lekko

- Mógłbyś wziąć swoją gitarę i coś dla mnie zagrać? - uśmiechnął się, a ja poszedłem szybko po gitarę

- Dla ciebie wszystko - powiedziałem z uśmiechem, po czym zagrałem i zaśpiewałem „In my life”

- Kocham cię. Dziękuję za to - zrobił minę, jakby się czemuś przysłuchiwał - ZARAZ PRZYJDĘ! - krzyknął, co sprawiło, że wybuchliśmy obaj śmiechem - Finn miał przyjechać na obiad i najwyraźniej już jest. Pa - powiedział z uśmiechem, machając mi i najprawdopodobniej nakierował kursor na przycisk do rozłączania

- Pa - cmoknąłem w powietrzu, machając do niego, a on się rozłączył.

W weekend tak, jak obiecałem poleciałem do Limy na weekend, ale był to jedyny weekend, w którym mogłem się zwolnić, więc nie będę mógł go odwiedzić. Na lotnisku Kurt czekał ze mną z banerem, co mnie od razu rozczuliło. Przytuliłem go od razu i nie chciałem go wypuszczać.

- Jaka radość - zaśmiał się Kurt, ale sam ścisnął mnie jeszcze mocniej

- Po prostu wiem, że to nasze ostatnie spotkanie na jakiś czas - odsunąłem się lekko od niego - I wiem, że będę tęsknił, gdy stąd wyjadę.

- Chodź do auta - zauważyłem, że nie chciał przyznawać się do tego, że on też. Złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę parkingu

- Co ty w ogóle będziesz tu robił przez ten czas? - Zamiast na drogę patrzyłem na jego twarz. Chciałem się nacieszyć jego widokiem jak najdłużej.

- Pomogę Panu Schue w przygotowaniu dzieciaków do zawodów i pomogę tacie w prowadzeniu warsztatu - wzruszył ramionami, a ja próbowałem powstrzymać śmiech

One More Order || Klaine Where stories live. Discover now