17

138 7 0
                                    

Pov Blaine Anderson

Budzenie się w walentynki, obejmując swoją walentynkę to jedne z najlepszych uczuć, jakich mogłem doświadczyć. Wziąłem sobie specjalnie wolne z okazji tego święta, żeby pobyć cały dzień z Kurtem. Obudziłem się pierwszy, więc od razu poszedłem zrobić mu jego ulubione naleśniki z truskawkami i borówkami. Gdy zdążyłem wszystko przygotować odłożyłem tacę na stolik nocny obok niego i akurat okazało się, że miał obróconą w tamtą stronę głowę. Wróciłem do łóżka, przytuliłem go do siebie i zacząłem całować po szyji, żeby go delikatnie obudzić, co podziałało.

- Wesołych walentynek - powiedziałem mu do ucha, gdy poczułem, że się przebudzał.

-Dziękuję - otworzył powoli oczy i zauważył śniadanie - Nie musiałeś robić mi śniadania - zaśmiał się i odwrócił się do mnie - Wesołych walentynek - uśmiechnął się i pocałował mnie usta

- Ale chciałem - wstałem - Więc teraz musisz to zjeść, bo się zmarnuje - wziąłem tacę do rąk i przeczekałem, aż chłopak usiądzie, po czym mu ją podałem

- A ty? - zabrał się za jedzenie - Ale to pyszne - powiedział z pełnymi ustami

- Dziękuję - zaśmiałem się - Podjadałem wcześniej. Chyba nie sądzisz, że zrobiłem ich tak mało? - zażartowałem i usiadłem obok jego nóg, które przełożył bardziej na bok, żeby zrobić mi miejsce

- Kocham cię - powiedział z uśmiechem - I kocham te naleśniki - zaśmiał się

- Ja też cię kocham i powiem ci, że przy tobie czuję się, jakby każdy mój dzień byłby walentynkami - uśmiechnąłem się i przyglądałem mu się, jak jadł.

- Wiem, o czym mówisz, bo mam tak samo z tobą - powiedział, gdy przełknął jedzenie, ale zaraz wziął się za kolejny kęs. Gdy skończył jeść wziąłem od niego tacę i odłożyłem do kuchni - Blaine musisz mi podać kule! - usłyszałem, gdy wkładałem naczynia do zmywarki i się zaśmiałem pod nosem.

- Gdzie je masz? - zauważyłem, że Kurt'owi udało się już wyjść z łóżka i stanąć, opierając się o ścianę

- Właśnie nie wiem - rozglądnęliśmy się po pokoju i nigdzie nie było po nich śladu

- Mam pomysł - podszedłem do niego i odwróciłem się do niego plecami - Chodź na barana.

- Zwariowałeś? Już się doczołgam jakoś do garderoby - powiedział uparcie

- No wskakuj - słyszałem, jak głośno odetchnął i w końcu wskoczył na moje plecy. Zaniosłem go do garderoby i tam zszedł ze mnie - Jakim cudem mogłeś zgubić kule? - zapytałem zdziwiony

- Brittany kiedyś zgubiła wózek inwalidzki, na którym musieliśmy jeździć, więc i tak tego nie pobiję - zaśmiał się i ja również to zrobiłem.

- Poczekaj tu. Pójdę ich poszukać - wyszedłem z garderoby i wróciłem do sypialni, żeby poszukać ich jeszcze raz. Nie wiem dlaczego, ale schyliłem się i zobaczyłem je pod łóżkiem. Wziąłem je i wróciłem do chłopaka, który podparty plecami o ścianę próbował założyć spodnie. - Znalazłem twoją zgubę. Musiałem je potrącić nogą, jak przyniosłem ci śniadanie i wpadły pod łóżko - oparłem je obok chłopaka - Pomóc ci? - zapytałem, gdy widziałem, że sobie nie radził

- Mógłbyś? - zapytał z nadzieją, więc podszedłem do niego i mu pomogłem - Mam już dość tego, że muszę się tobą wyręczać. Przepraszam i dziękuję - powiedział, gdy udało mi się już mu pomóc

- Po to jestem. Byłoby łatwiej, gdybyś miał w swojej szafie luźniejsze spodnie - zaśmiałem się i pocałowałem go krótko - Poza tym już długo wytrzymałeś, więc dasz radę jeszcze te parę tygodni - pocałował mnie

One More Order || Klaine Where stories live. Discover now