— Nie możesz spać? — zapytał Jonathan, podchodząc do mamy. — Jest piąta nad ranem.

— Jakoś nie daje rady usnąć, a ty?

— Tak samo — odparł ściszonym głosem. — Dawno nie widziałem wschodu słońca.

Regina objęła go ramieniem.

— Miła odmiana, ale powinieneś odpocząć po wczorajszej walce. Miecz z pewnością pożywił się twoją mocą — powiedziała, przyglądając się jego cieniom pod oczami.

— Kawa działa cuda, a poza tym ciężko byłoby mi zasnąć.

— Nie dziwię się — odparła.

Nagle usłyszeli głośną rozmowę z góry. Śmiech Jo i Belle rozniósł się echem, a karcący ton Hope uciszył je.

— Z tego co widzę, to nikt nie ma ochoty na sen — powiedziała, a za chwilę ponownie rozległ się dźwięk.

Dziewczyny zeszły po schodach najciszej jak umiały, ale przestały na to baczyć, gdy zauważyły Reginę i Jonathana.

— Och, sądziłam, że śpisz — powiedziała w stronę brunetki.

Brunetka uśmiechnęła się do niej ciepło.

— Co powiecie na śniadanie? — zapytała, a dziewczynki ochoczo kiwnęły głową.

Ruszyła wraz z Hope w stronę kuchni, która zaoferowała się do pomocy. Nim się obejrzały, stół został zastawiony jedzeniem, które znalazły już w niemal pustej lodówce. Bliźniaczki zajęły miejsca i złapały za kanapki, ale reszta nie wydawała się być chętna na jakiekolwiek jedzenie. Przed nimi była bardzo ważna podróż do przyszłości, którą się niesamowicie stresowali. Mogli równie dobrze zastać pustkę, ale tak samo jak zwyczajny i wolny od wojny świat.

— Wiecie jak wrócić? — Jonathan kiwnął głową.

— To portal czasowy — odparł, zmuszając się do zjedzenia jabłka. — Ma być zdatny do reaktywacji przez około dobę.

— Czyli ile jeszcze nam zostało? — zapytała Jo.

— Przybyliśmy tu około południa, więc jeszcze chwilę możemy zostać.

— Błąd — odparła Belle rzeczowym głosem. — Portal został aktywowany około godziny szóstej wieczorem naszego czasu. My się przenieśliśmy do dnia wczorajszego w porze południa, więc nie możemy odliczać czasu tu.

Josephine patrzyła się na siostrę z podniesioną brwią i otworzonymi ustami.

— Jesteś nienormalna — powiedziała, a siostra sprzedała jej kuksańca w bok.

— Tak, ale doba pozostaje taka sama — zaczęła tłumaczyć Hope. — Pojawiliśmy się mniej więcej po dwunastej, więc normalnie można odmierzyć dwadzieścia cztery godziny od naszego przybycia.

Isabelle zmrużyła oczy, a po chwili przytknęła.

— Masz rację — przyznała i wróciła do posiłku.

Regina wiedziała, że dla Belle magia jest bardzo ważna. Już od małego się tym interesowała, a gdy zaczęła ją ćwiczyć, to wykazywała zadowolenie. Jo mimo posiadania mocy uważała ją za zbędną samą w sobie, więc większy nacisk kładła na strzelanie z łuku. Choć były jeszcze dziećmi to przez wojnę musiały się nauczyć bronić.

Once upon a time in StorybrookeWhere stories live. Discover now