Rozdział 16

78 9 4
                                    



-No niezupełnie.-odparł Joel.

-Co?-opadła mi szczena. Dosłownie. Ale chyba nie tylko mi.

Skierowałam wzrok na innych i widziałam u nich taką samą reakcję. Jedynym wyjątkiem był Chris. On spoglądał się na mnie wzrokiem „A nie mówiłem". Już tylko czekałam aż mi to wypomni, że on miał rację.

-Masz mi coś do powiedzenia?-spytał mnie Chris.

-Eee... w zasadzie to nie.-odpowiedziałam po chwili przemyślenia.

-Nie powiesz mi, że miałem rację?-próbował to ze mnie wyciągnąć.

-Czy ty naprawdę tak bardzo chcesz to usłyszeć Chris? Nie ma dla ciebie ważniejszych rzeczy, tylko to żebym przyznała ci rację? Zobacz co się dzieje. Zaczęło się od tego, że Joel napisał mi te głupie piosenki. Bez obrazy Joel.-uśmiechnęłam się do niego.-Po czym zacząłeś kłótnie ze mną i z nim, a dla ciebie najważniejsze jest to, żebym ja ci przyznała rację?

Chris zaniemówił. Mogłam się tego spodziewać, choć miałam jednak trochę nadziei, że cokolwiek powie.

-Teraz ci zabrakło słów?-skoro on nic nie mówił, ja kontynuowałam.-No to dziwne, wcześniej miałeś tyle do powiedzenia.-dalej się nie odzywał.-Dobra, koniec tego przedstawienia. Nie wiem jak wy, ale ja muszę odpocząć.

I po tych słowach zaczęłam iść w stronę mojego pokoju. Gdy już tam dotarłam, poszłam pod prysznic, bo nawet nie miałam siły, żeby wziąć kąpiel. Następnie świeża i czysta położyłam się w łóżku. Niestety po chwili musiałam wziąć tabletki, bo po tym wszystkim strasznie bolała mnie głowa. Szczerze mówiąc miałam tego wszystkiego dość. Nie sądziłam, że trasa może być aż tak wyczerpująca. Jak widać nie można łączyć miłości i kariery. Miłości, co ja w ogóle mówię. Tego nie można było nazwać miłością. Jak widać słowa są tylko słowami. A Chris mi pokazał jaki naprawdę jest.

Nawet już nie mam siły, żeby o tym myśleć. Najchętniej to oddelegowałabym się jakoś do domu, ale Kate mi na to nie pozwoli, ani raczej nikt inny.

Postanowiłam, że zadzwonię do Lucy, bo to jedyna osoba, której mogę się całkowicie wygadać.

-Hejka Lucy.

-Greeicy, no wreszcie dzwonisz. Myślałam, że już nigdy nie znajdziesz dla mnie czasu.-powiedziała lekko oburzona, ale słyszałam jak po cichu się śmieje.

-Przepraszam Lucy, ale ostatnio tyle się działo...

-Joel znowu napisał ci jakieś piosenki?-zaśmiała się.

-Nie, zamieszanie jest ciagle o to samo...-odpowiedziałam przytłoczona.

-Czyli rozumiem, że Chris jest zły na ciebie?

-Sama nie wiem. Mam go dosyć. Dzisiaj Joel powiedział, że faktycznie coś do mnie czuje, a Chris tylko czekał aż mu przyznam rację. Jakby nie było nic ważniejszego.

-Jedyne co ci mogę poradzić, to żebyś odpoczęła od niego i od Joela lepiej też. Jak jutro nie masz koncertu to może spędź dzień sama. Myślę, że to by ci zrobiło dobrze.

-Masz rację. Chyba tak zrobię. Ale czekaj, skąd wiesz, że nie mam jutro koncertu?

-Wiesz, że rozpiska waszej trasy jest widoczna dla całego świata?

-A No tak. Zapomniałam.-przetarłam oczy.-Dobra Lucy ja będę szła spać, bo jestem już wyczerpana.

-Dobra, dobra. Słodkich snów czy coś w tym stylu.

-Dzięki za wszystko. Dobranoc.-i po tych słowach odłożyłam telefon i wygodnie ułożyłam się w łóżku. W mgnieniu oka zasnęłam.

W związku z tym, że następnego dnia mam dzień wolny, nie obudził mnie żaden budzik, ale... o godzinie siódmej obudziły mnie czyjeś krzyki, a raczej krzyki znanych mi osób. Słyszałam już nie tylko Chrisa i Joela, ale wszystkich chłopaków, którzy tak jak i ja mieli dość zachowania Chrisa. Niestety nic więcej z ich kłótni nie usłyszałam, ponieważ przykryłam głowę poduszką i poszłam dalej spać.

Końcowo obudziłam się trochę po jedenastej, ale po przebudzeniu dalej leżałam. Na nic innego nie miałam ochoty. Mogłam tak leżeć cały dzień, ale... zaraz, nie ma żadnego ale. Przecież mogłam naprawdę leżeć tak przez cały dzień. Muszę przyznać, że ten dzień był dla mnie jak marzenie. Tego mi było potrzeba, spokoju.

Po jakimś czasie wstałam, ale to tylko na chwilę. Wyszłam na taras, bo chciałam chwile pooddychać świeżym powietrzem i pooglądać widoki. Nie chciało mi się nawet stać, więc położyłam się na leżaku. Pogoda była w sam raz, nie za ciepło, nie za zimno. Powietrze było przyjemne, a do tego było bardzo cicho. To wszystko poskutkowało tym, że na tarasie byłam trochę dłuższa chwilę niż planowałam. Wszystko było tak piękne, że zasnęłam i obudziłam się po jakichś dwóch godzinach. Powoli wstałam i przez chwilę myślałam, że jeszcze śnię, ale przetarłam oczy i okazało się, że jednak nie. Potem myślałam, że mam jakieś halucynacje, bo ewidentnie było coś nie tak. Na dole ku mojemu zdziwieniu widziałam Chrisa idącego gdzieś z Joelem. Było to dosyć dziwne, bo się do siebie w ogóle nie odzywali. Niepokojące było to, ze po chwili reszta zespołu zaczęła za nimi biegnąć, krzycząc:

-Nie róbcie tego!

Mi RayoWhere stories live. Discover now