Rozdział 2

167 10 0
                                    



Po telefonie Kate, biegiem zaczęłam mknąć w stronę budynku, w której było jej biuro. Nie było ono ani daleko ani blisko. Mogłam równie dobrze poczekać na jakiś autobus, ale zanim on by przyjechał, stwierdziłam, że szybciej będzie jak pójdę na nogach, a raczej pobiegnę.
Jak powiedziała, że mam dziesięć minut to mam dziesięć minut i wolę nie sprawdzać co stanie się jak się spóźnię o chociażby minutę.

Po niedługim czasie dobiegłam już do tego budynku. Recepcjonista, który tam był kazał mi poczekać chwilę, bo Kate rozmawiała jeszcze z innym klientem. W oczekiwaniu usiadłam w poczekalni i sprawdziłam social media. Zobaczyłam, że wśród nowych komentarzy pod moim ostatnim zdjęciem na Instagramie pojawił się komentarz Maxa:

„Kochana przyjaciółko, jakbyś się jednak skusiła na zakup, wiesz gdzie mnie szukać."

Zastanawiało mnie ile on to pisał, bo w takim stanie jakim on jest, napisanie wiadomości bez żadnych błędów to cud. Możliwe, że ktoś mu w tym pomógł.

Postanowiłam mu odpisać z nadzieją, że da sobie wreszcie spokój:

„Nie, dziękuje. Daj znać jak przestaniesz ćpać."

W czasie, kiedy chodziłam do szkoły z Maxem naprawdę dobrze się dogadywałam, był on moim najlepszym przyjacielem, oczywiście po Lucy, ale w pewnym czasie trafił w złe towarzystwo i dlatego jest teraz jaki jest.

-Pani Greeicy Rendón?-usłyszałam głos recepcjonisty.

-Tak?-odparłam, chowając telefon do kieszeni moich spodni.

-Pani Kate jest już gotowa, może już pani iść na górę.-powiadomił mnie, a ja od razu się podniosłam i skierowałam do windy.

Po chwili byłam już na górze przed drzwiami jej biura. Wzięłam głęboki oddech, w myślach się pomodliłam, żeby wszystko było dobrze i weszłam do środka.

-Jeżeli chodzi o ten album to naprawdę się staram. Napiszę go do tego czasu.-tłumaczyłam zestresowana, siadając przed jej biurkiem.

-Greeicy, czy ja muszę zawsze cię wzywać, żeby powiedzieć ci coś złego?-spytała, przewracając oczami. Wyglądała jakby była w dobrym humorze, co nie było do niej podobne.

-Zazwyczaj w takich celach mnie wzywasz.-odpowiedziałam skrępowana.-Więc czemu chciałaś mnie widzieć?-spytałam ciekawa.

-Jedziesz w trasę.-powiedziała zachwycona.

-Że co?-odparłam zaskoczona.

To były ostatnie słowa jakich się w ogóle mogłam spodziewać. Nawet bym nie pomyślała o tym, żeby teraz wyjechać w trasę.

-Jedziesz w trasę.-powtórzyła.-Jutro.-dodała.

-Że co? Że kiedy?-byłam jeszcze bardziej zdziwiona i niekoniecznie w dobrym sensie. Nie umiałam w to uwierzyć.

-Udało mi się załatwić, żebyś pojechała w trasę z zespołem jako ich opening act.

-Jako co?-spytałam, nie wiedząc o co chodzi. Nie był to pierwszy raz, kiedy Kate podczas rozmowy dodawała coś po angielsku.

-Opening act, support.-mówiła.-Po prostu zanim oni wejdą na scenę, ty zaśpiewasz piosenkę czy dwie, żeby rozgrzać publiczność.

-Do kiedy trwa ta trasa?-spytałam, łapiąc się za głowę. Byłam już tym wszystkim przerażona. Było tego za dużo i działo się to dla mnie za szybko.

-Kończy się w grudniu.-poinformowała mnie spokojnie.

-Kiedy?-zaskoczona odrzekłam.-To co my cały świat zwiedzimy?

-A nie mówiłam już, że to jest trasa dookoła świata?-mówiła Kate, jedząc w międzyczasie pączka.

-To z kim ja jadę w tą trasę? Z The Beatles?

-Rozumiem, że to był sarkazm?

-Bardziej pytanie retoryczne, ale może być też i sarkazm.-wytłumaczyłam.-Nie jestem taka głupia jak sądzisz.

-Jedziesz z CNCO.-odparła, odkładając pączka, którego wcześniej jadła na bok.

-Z czym?-spytałam, bo nie zrozumiałam co do mnie powiedziała.

-CNCO, ostatnio jest o nich dosyć głośno.

-Nie słyszałam.

-Nie dziwię się Greeicy, ty to o nikim nie wiesz. Dobrze przynajmniej, że wiesz kto to jest Daddy Yankee.

-Mam jeszcze jedno pytanie.

-Tak?

-Kiedy ja mam napisać album? Podczas makijażu przed koncertem czy może na scenie?

-Jak ci zależy to na pewno uda ci się to wszystko ze sobą pogodzić.

-No pewnie.-lekko się zaśmiałam z poirytowania.-Greeicy zrób to, Greeicy zrób tamto, a kiedy ktoś coś dla mnie zrobi?

-Słuchaj, załatwienie miejsca na tej trasie nie było dla mnie takie łatwe, ale jednak opowiadałam kobiecie, która będzie nadzorowała całą trasę i ich menedżerce, Clarze jak się nie mylę, że jesteś świetna i się na tobie nie zawiodą, po czym się na ciebie zgodzili. Pewnie zapytasz, po co ci ta trasa. Wyobraż sobie, że po to, żeby zdobyć dla ciebie większa publikę. Po takiej trasie nie będziesz miała tylko latynoskich fanów, ale też europejskich, azjatyckich i innych. Będziesz ich miała również trzy razy więcej niż teraz masz, a uwierz, że ich ilość ci się jeszcze przyda.

-Kate ja robię to wszystko, bo kocham muzykę. Nie myślę tylko o sławie, więc co to ma znaczyć, że ich ilość mi się jeszcze przyda?

-Tym narazie sobie nie zawracaj głowy. Jutro o  dziesiątej masz samolot do Californi, bo to jest pierwszy punkt trasy. Kiedy już dolecisz, na lotnisko powinien tam ktoś po ciebie przyjechać. Wszystko ci jeszcze jutro napiszę. Teraz idź do domu i się lepiej zacznij pakować.

Po długiej rozmowie z Kate, nareszcie wyszłam z jej biura. Wyszłam na dwór, gdzie już się ściemniło. Dochodziła godzina dwudziesta druga. Zadzwoniłam po taksówkę i nią pojechałam do domu.

Pierwsze co zrobiłam, będąc już na miejscu to było spakowanie walizki, a raczej dwóch. Następnie położyłam się wygodnie na łóżku i zadzwoniłam do Lucy.

-Halo?-odezwała się.

-Lucy nie uwierzysz w to co się stało.-zaczęłam zmarnowana.

-A co się stało?-spytała.

-Wyobraź sobie, że już jutro wyjeżdżam w trasę z jakimś sajensijo, sijensiał czy coś w tym stylu.

-Z czym?-odparła, śmiejąc się.

-No właśnie chciałabym wiedzieć, ale chyba są jacyś sławni, bo to w końcu trasa dookoła świata jak to mówiła Kate.

-Czekaj jakoś ich wygoogluję.

-I co masz?-po chwili spytałam.

-Tak. Aaaa ja już wiem kim oni są.

-To mnie oświeć.

-To są ci od tej piosenki co w radiu leciała. Wiesz której.

-Nie, nie wiem Lucy. W radiu leci dużo piosenek.

-No tej, I only love you coś tam, coś tam night, yhyhyhyhy my mind.-nuciła Lucy.

-A dobra już wiem co to.

-Hey Dj jest też od nich.

-Tak?

-Tak, Reggaetón lento też.

-No to mają trzy fajne piosenki przynajmniej.

-Dobra Greeicy, bo słyszę, że już ledwo mówisz. Wyśpij się lepiej na jutro.

-Ok, pa.

-Pa.

Po rozmowie z Lucy poszłam do łazienki się okąpać i umyć zęby. Następnie znowu wskoczyłam do łóżka. Przykryłam się kołdrą, odwróciłam się na bok i zmęczona dosyć szybko zasnęłam.

Mi RayoWhere stories live. Discover now