Vale/prolog

312 24 3
                                    

Było całkiem ciemno. Gwiazdy połyskiwały na niebie. Na horyzoncie majaczył mały domek jednorodzinny. Po chwili w oknach budynku rozbłysło światło, a on stanął w płomieniach. Z wnętrza dochodził przeraźliwy krzyk mężczyzny. To był głos mojego ojca. Chciałam pobiec i go stamtąd wyciągnąć, ale moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Stałam tak, nie mogąc nic zrobić. Pobiec tam, ani odwrócić wzroku. Moje ciało było sparaliżowane i nie mogłam nic na to poradzić. Jedyne co mogłam to patrzeć na śmierć mojego ojca. Jeszcze jeden wrzask i....

Victoria znowu obudziła się z krzykiem. Nie wiedziała ile to jeszcze potrwa, ale liczyła na to, że jak najkrócej. Znowu miała ten sen... Sen który przedstawia scenę śmierci jej ojca. Zginął miesiąc temu, ale dziewczyna nie widziała tego momentu. Można powiedzieć, że sie z tego cieszyła. Sen jej w zupełności wystarczał.

Nie był on co prawda tatusiem idealnym. Powiedziała by nawet, że dość dziwnym. Pod wieloma względami Victoria go nie rozumiała. Nie pojmowała jego postępowania. Był człowiekiem zdecydowanie specyficznym, ale mimo to, ciągle był jej ojcem. Osobą dzięki której przyszła na świat i która ją wychowała. Tyle wystarczy aby cierpieć, aby nie móc spać.

To były jej 15 urodziny. Mieli wyjechać za miasto, na działkę aby razem spędzić ten wyjątkowy czas. Dzień wcześniej ojciec pojechał dokończyć wszelkie przygotowania. Wszystko miało być dopięte na ostatni guzik. Ona z mamą miała dojechać w dniu urodzin, mieli zjeść tort i rozpakować prezenty, a potem do wieczora grać w różne gry i po prostu się bawić. Niestety...

Kiedy dziewczyny dojechały na działkę zobaczyły tylko osmalony dom, a raczej to co z niego zostało i parę samochodów.

Kiedy podeszły do policjanta mama zapytała się co się stało. Okazało się, że w nocy wybuchł pożar, a mężczyzna znajdował się tej nocy w domu. Ciała nie znaleziono, lecz strażacy zdołali doszukać się palca ofiary, odczłonkowanego najwyraźniej w wyniku wybuchu.

Zamiast cudownie spędzonego dnia, Victoria straciła jedną z ważniejszych osób w jej życiu i litry wody z ciała w postaci łez. Czuła jednak, że to nie był nieszczęśliwy przypadek tak jak twierdzili wszyscy. Za tą sprawą stało coś większego, a ona musiała odkryć co.

I w ten sposób dziewczyna która nigdy się nie bała, a z kolei trudno było ją zobaczyć bez uśmiechu na twarzy, przeszła największą traumę jej dotychczasowego życia, a w jej głowie pojawił się strach. Strach przed utratą bliskich. Strach przed ogniem. Strach przed światem. Strach przed życiem. A przede wszystkim, strach przed szczęściem. Od tego dnia, jej oczy już nie były rozpalone jak dawniej, pełne iskierek, chęci do życia. Teraz były puste, a czasem można było w nich dostrzec żądze zemsty, za to co wyrządził jej świat...

Hej
Witamy w pierwszym rozdziale, mamy nadzieję że się podobał. Nowa publikacja co tydzień w poniedziałek w godzinach wieczornych.
Zapraszamy do i 💬, nie zdajecie sobie sprawy jak to motywuje.

Mysterious_People

🖤

Walka z CieniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz