✨Rozdział 10✨

703 66 41
                                    

- I jak z nim? - pytała Isabelle.

- Wszystko wspaniale... - odpowiadał wyczerpanym tonem Magnus.

- Aha, na pewno? Dalej nie chce rozmawiać ani ze mną ani z Jacem. Mógłbyś mu coś powiedzieć?

- Niby co? - westchnął Bane i napił się soczku z małego kartoniku ze słomką, cierpliwie czekając na swoją randkę, która chamsko nie nadchodziła.

Poza tym, jego wzrok latał dyskretnie po zielono-betonowym terenie przed szkołą, szukając w razie czego innego osobnika, który przegoniłby Isabelle Lightwood jednym burknięciem.

Raphael lub Ragnor świetnie by się nadawali... Oj, jednak nie. Oni, widząc, że Magnus męczy się w towarzystwie dziewczyny, tylko dolaliby oliwy do ognia. Lepiej nie ryzykować.

Hm, to w takim razie może William? Stawia na szczerość i jest arogancki... Jednak czy wypłoszyłoby to Izzy spędzającą większość czasu z innym, złotowłosym Herondale'm, podobnym do tego z czarnymi kudłami?

Prawdopodobnie nie.

- Magnus! - warknęła nastolatka i szarpnęła za rękaw azjaty.

- Sprawiasz, że moja koszula cierpi - powiedział chłodno Magnus. - A ja bardzo lubię tą koszulę.

- Zdawało mi się też, że bardzo przychylnie też patrzysz na to, by pomóc mojemu bratu - wyburczała Izzy. - A teraz zwyczajnie mnie ignorujesz, tak samo jak Aleca. Nie wiesz nawet, gdzie on jest.

- Ta szkoła jest ogromna, wiesz o tym? Czy patrzysz jedynie na czubek swojego nosa? Skąd, do jasnej cholery, mam wiedzieć, gdzie jest teraz Alec?

- Ale nawet cię to nie obchodzi!

Dziewczyna z frustracji wyrzuciła ręce ku niebu, kiedy Bane przewrócił oczami. Pusty już kartonik po soczku wylądował w koszu. Azjata zatarł ręce, następnie poprawiając plecak zawieszony na ramieniu. Znowu się rozglądnął.

Że też chłopak, z którym umówił się kilka lekcji temu, kazał mu na siebie czekać. To było niedopuszczalne. Fakt, nadszedł koniec lekcji, ale Bane nie miał przecież całego dnia! Chciał wrócić do domu i napić się alkoholu z przyjaciółmi, siedząc w przyjemnym gronie przed telewizorem.

- Masz jakieś humorki czy co? - mówiła zdenerwowana Isabelle, kiedy Bane z nagłym podekscytowaniem dostrzegł pewną osobę wychodzącą akurat ze szkoły. - Jesteś ciągle na kacu? Albo ciągle trzeźwy? O co ci chodzi? Dlaczego jesteś takim chujem?

- Bo jestem trzeźwy - odparł Bane i prawie sprintem pobiegł do Alesia, który kierował się do wyjścia z terenu szkoły, nie spodziewając się, że ktoś bez skrupułów przekroczy jego strefę komfortu. Zrobił to Bane, obejmując ramieniem zaskoczonego chłopaka. - Pójdziemy razem do domku, co? - spytał z cukierkowym uśmiechem, zerkając badawczo w stronę Isabelle. Ulżyło mu, widząc, że ta z zadowoleniem kiwa mu głową i idzie do grupki znajomych, między innymi Jace'a i Clary. Azjata odetchnął głośno.

- Um... - mruknął Alec i ostrożnie zdjął ze swoich barków rękę Magnusa. Spytał z wahaniem: - Wszystko... W porządku?

- Nie - odpowiedział szczerze Bane, a jego wzrok powrócił na alecową twarz. - Twoja siostra się na mnie wyżywa. Chyba ma okres...

𝕊𝕠 𝕄𝕦𝕔𝕙 𝔾𝕝𝕚𝕥𝕥𝕖𝕣Where stories live. Discover now