Rozdział 5

7.2K 383 10
                                    

ROSE POV

- Rose, wstawaj. - głos mężczyzny dobijał się do moich uszu. Wymamrotałam tylko kilka słów niemrawie, przekręcając się na drugi bok.  Miałam dziwny sen, że Justin porwał mnie i wpakował do jakiegoś domku w środku lasu. Przetarłam swoje zaspane oczy ziewając i rozciągając się.  Już miałam podnieść się z łóżka, gdy moim oczom ukazał się Justin.  I nagle wszystko zrozumiałam...To nie był sen, to była rzeczywistość.  Rzeczywistość, której w tym momencie nienawidziłam.

 - Wstawaj księżniczko nie ma spania. - zaśmiał się melodyjnie, na co ja parsknęłam cicho i podniosłam się z twardego łóżka.  Był ubrany w krótkie spodenki, chodził bez koszulki.

- Mógłbyś się ubrać i pukać do drzwi jak masz zamiar wejść? - Przewróciłam oczami, wchodząc w głąb łazienki. Chłopak szedł za mną.  Cholera, jeszcze niech wejdzie ze mną pod prysznic, będzie idealnie. 

- Chce się wykąpać, trochę prywatności. - zamknęłam drzwi przed nosem chłopaka.  Wzięłam głęboki oddech i po paru minutach kąpieli wyszłam z łazienki.

Na łóżku leżała sukienka. Krótka z wcięciem w tali. Bez wahania ubrałam ją, zresztą nie miałam wyjścia, dwa dni w jednym chodzić nie będę. Zsunęłam z siebie ręcznik i założyłam ją. Włosy upięłam w koka i schodząc na dół, udałam się do kuchni. Justin już tam był, przygotowywał jedzenie. Usiadłam na krześle przy blacie.

- Głodna? - zapytał spokojny.

- Mhm, bardzo - odmruknęłam, obserwując dokładnie każdy ruch chłopaka.

****

- Przestań w końcu tak chodzić w to i w tamto, bo kręci mi się w głowie od patrzenia na ciebie - zwróciłam mu uwagę. Chłopak uspokoił się natychmiastowo i usiadł obok mnie na kanapie. 

Przyglądałam mu się uważnie i wydawał się nie co poddenerwowany. Nie było to do niego podobne, zawsze wydawał mi się, że nie przejmuje się niczym, a jednak, było inaczej.

- Przejmujesz się przyjazdem mamy? - zapytałam, choć chwile później żałowałam zadanego pytania. Dlaczego miałby mi odpowiadać przecież nie byłam dla niego nikim szczególnym. 

Podniosłam się z kanapy i przybliżyłam do niego, tak że czuł mój oddech tuż przy policzku. Położyłam dłoń na ramieniu Justina, cicho wzdychając. Ku mojemu zdziwieniu chłopak nie ściągnął mojej dłoni, a wziął głęboki oddech.

- Nic nie rozumiesz - odpowiedział zimno, bez uczuć.

- Dlatego wyjaśnij mi... - chciałam go przekonać do rozmowy. Widziałam to w zachowaniu Justina, że coś go gnębi. 

Dlaczego się tym przejmował? Powinien cieszyć się z przyjazdu mamy. Nie odpowiedział. Wyszedł.

***

Siedziałam w salonie przełączając kanały, gdy do drzwi zadzwonił dzwonek.  Justin od godziny nie wychodził z pokoju przygotowując wszystko na spotkanie z mamą.

- Otworze! - krzyknęłam, dając do zrozumienia chłopakowi żeby zbierał cztery litery na dół. Kierując się do drzwi wzięłam kilka głębokich oddechów. Złapałam za klamkę i przymknęłam swoje oczy. 

 Rose, dasz radę.. - dodając sobie otuchy pociągnęłam za klamkę i otworzyłam drzwi.

 Ku moim oczom ukazała się niewielka, a piękna, dorosła kobieta. Była uśmiechnięta, cały czas nie schodził jej uśmiech z twarzy.

- Proszę, niech Pani wejdzie -zaprosiłam ją do środka, zamykając za nią drzwi. Kobieta rozebrała się po czym spoglądając na mnie, wysunęła swoją drobniutką dłoń w moim kierunku.

- Miło mi cię poznać, jestem Pattie - uścisnęłam dłoń kobiety, jednocześnie odwzajemniając uśmiech.

- A ja Rose i niezmiernie miło mi Panią poznać - puściłam dłoń Pattie i weszłyśmy w głąb salonu. - Kawa, herbata? Może jest Pani głodna? Justin zrobił dzisiaj pysznego kurczaka, naprawdę godny posmakowania. - zaśmiałam się.

- Hej, wystarczy Pattie nie Pani - kobieta zwróciła mi uwagę śmiejąc się melodyjnie. W tym momencie do salonu zbiegł po schodach Justin. 

Ubrany dość elegancko.  Przyznam, że wyglądał naprawdę ładnie.  Kurwa! Rose, uspokój się.  Masz odgrywać rolę jego dziewczyny, a nie w nim się nie daj Boże zakochać!  Chłopak podbiegł do swojej mamy i wytulił ją całą.

- Długo leciałaś? Głodna? Na pewno głodna! Zrobiłem kurczaka, mam nadzieje, że się skusisz. - zasypywał ją milionami pytań. 

Nie przypominał mi tego morderczego Justina.  Tego złego, którego wszyscy się boją. Zasiedliśmy do stołu, a Justin podał jedzenie.

***

- Naprawdę? - spojrzałam z niedowierzaniem na Pattie śmiejąc się.  Swoim widelcem grzebałam w jedzeniu, nie miałam ochoty.  Widocznie słuchanie opowieści mamy Biebera były ciekawsze niż delektowanie się kurczakiem.

- Moglibyście już przestać rozmawiać na temat mojego dzieciństwa? - odpowiedział chłopak błagalnym głosem.

- Oj, Justin...Nie wiedziałam, że z ciebie było takie niezłe ziółko! Nie masz czego się wstydzić. - dogryzałam mu, chichocząc.

- Rose, daruj sobie - splunął poddenerwowany.

- Justin zachowuj się! - zwróciła mu uwagę kobieta.

- Nie, nic się nie stało, naprawdę - skłamałam. 

Nienawidziłam go takiego.  Nienawidziłam, gdy traktował mnie jak zabawkę. Jak rzecz, którą można było nastraszyć i przejąć nad nim kontrolę. Ale jak miałam się mu przeciwstawić?  Co musiałabym zrobić żeby zrozumiał, że to koniec?

***

Po kolacji powkładałam naczynia do zmywarki, a mamę Justina odprowadziłam do pokoju, w którym zostawiłyśmy jej rzeczy.  Zostaje.  Będę musiała spać z Justinem, uhg nie ma mowy. Zajmie podłogę. 

Pożegnałam się z kobietą i udałam się na dół do łazienki. Oblałam swoje ciało gorącą wodą. Po kilku minutach wyszłam i położyłam się do łóżka. Podłożył ręce pod głowę i już miałam usypiać, gdy Justin zaczął wchodzić pod kołdrę.

- Śpisz na podłodze. - oznajmiłam chłopakowi, przewracając się na drugi bok, tak aby widzieć go uważnie.

- Chyba zwariowałaś, nie będę tak spać skoro mam łóżko. - parsknął śmiechem.

- Kto powiedział, że cię wpuszczę? - uniosłam brew do góry, rozkładając się na całym łóżku. 

Nie miałam zamiaru odpuszczać. Chłopak zaśmiał się i pochylając się nade mną zaczął mnie łaskotać. Wybuchłam śmiechem, którego nie byłam w stanie powstrzymać.

- Przestań, proszę! - z trudem wypowiadałam słowa poprzez śmiech.

- Jak przesuniesz swoje cztery literki - oznajmił chłopak nie przestając łaskotać. Wierciłam się, próbując mu się wyrywać. 

Śmiałam się cały czas, lecz nie chciałam ponownie dać mu wygrać. W końcu w ułamku sekundy chłopak popchnął mnie delikatnie na drugi bok łóżka i przestał łaskotać. Wywróciłam oczami.  Znów przegrałam. Okrył swoje ciało kołdrą.

- Dobranoc, Rose.

- Dobranoc. - odpowiedziałam, zasypiając.

Chora Nadzieja || J.B.Onde histórias criam vida. Descubra agora