~14~

950 104 25
                                    

Iwaizumi nie pamiętał z pogrzebu zbyt wiele. Gdy próbował przywołać do siebie związane z tym wydarzeniem wspomnienia, ujrzał wyłącznie tłum częściowo rozmazanych twarzy, a jego nozdrze przewiercił zapach świeżej ziemi. Kiedyś usłyszał, że to emocje najsilniej odbijają się w ludzkiej pamięci, jednak z to jego własna gra przyćmiła rozległy żal. Pamiętał właśnie tę maskę, pod którą ukrywał zranioną duszę, kłamstwo, którymi karmił bliskich.

Czymże lepszy był w takim razie od Oikawy, skoro dokładnie odwzorował zachowanie szatyna? Tak bardzo pragnął uwolnić chłopaka z okowów jego własnego umysłu oraz zerwać przekłamaną maskę z jego oblicza. Sam jednak mimowolnie korzystał z tego samego mechanizmu obronnego. Część jestestwa Hajime pragnęła odkryć się przed rodziną, ale w głębi ducha wciąż wierzył, że pozór siły zapewni mu prawdziwą wytrwałość. Życie ukazało mu świadectwo mylności takiego wrażenia, ale z jakiegoś powodu odepchnął od siebie podany mu na tacy przykład i w dalszym ciągu realizował tę koncepcję.

Kiedyś za to będzie płacił. Obecnie liczyła się dla niego wyłącznie ulga swoja i jego bliskich, pewnych, że nic się z brunetem złego nie dzieje.

Powoli kończyły mu się rzeczy, którymi mógł zająć ręce. W mieszkaniu nawet wypowiedzenie samego słowa „kurz" wydawało się niewłaściwe przy wszechobecnej czystości. Zdążył również przejrzeć zalegające w szafkach przedmioty, posortować je i ponownie o nich zapomnieć. Zakupy zajęły mu mniej czasu, niż przypuszczał, więc po ich rozpakowaniu stanął bezradnie na środku kuchni, nie wiedząc, co ze sobą począć. Lista od dawna odkładanych na później rzeczy drastycznie się skurczyła, pozbawiając go zajęcia. Widząc zbliżające się macki melancholii, desperacko rzucił się w objęcia swojej ostatniej nadziei – sztuki. Projekty związane z pracą odrzucił od razu. Od paru lat kultywował zasadę, iż pracą na urlopie, niezależnie od jego przyczyn, nie powinien się zajmować. Stare przyzwyczajenie dało o sobie znać i nie pozwoliło mu nawet spojrzeć na notatnik z zamówieniami. Jego uwagę przyciągnęły za to wyciągnięte z jednej z szuflad tusze malarskie.

Przywitał medium niczym dawno niewidzianego przyjaciela, z zachwytem oglądając rozlewający się po ściankach płyn. Zakupił je w fazie eksperymentowania z różnymi technikami, a prace, które wykonał za ich pomocą, dało się policzyć na palcach jednej ręki. Zbyt szybko porzucił tusze na rzecz pasteli i mimo najszczerszych chęci już do nich nie wrócił. Utonął wtedy w splotach rutyny.

Ustawił buteleczki na biurku i wyciągnął papier oraz pędzle. Usiadł przed czystą kartką i zamyślił się głęboko. Warianty tego, co mógłby na niej umieścić, rozpleniały się po jego myślach. Większość idei szybko odrzucał, obdarzając je mianami nudnych czy sztampowych. Lubował się w realizmie i to właśnie w jego stronę najchętniej by podążył. Jedna z koncepcji od dłuższego czasu uporczywie przelatywała mu przed oczami, lecz ją też zazwyczaj ignorował, nie będąc pewien związanych z nią uczuć.

Teraz jednak nie posiadał lepszego pomysłu.

Portrety realnych osób tworzył stosunkowo rzadko. Lepiej odnajdywał się w przedstawieniach natury, przedmiotów oraz kompozycji łączących obie te rzeczy. Uwielbiał manipulować światłem na swoich obrazach. Czasami zahaczał również o pejzaż, skupiając się na oddaniu charakteru rozświetlonego miasta. Jeśli już zajmował się portretem, często popuszczał wodze wyobraźni, dodając do przedstawianego oblicza różnorakie elementy.

Wizja chodziła za nim już od dawna jako poetycka interpretacja obserwowanej osoby. Nie kwapił się jednak do jej utrwalenia, zapominając, że dawniej to właśnie takie projekty budziły w nim największy entuzjazm. Fascynowały go pomysły wyciągnięte wprost z życia, te najbardziej abstrakcyjne, a jednocześnie najlepiej oddające jego własne odczucia. Wierzył wtedy – zresztą akurat ten pogląd nie uległ zbytniej zmianie – że sztuka właśnie polega na ukazywaniu emocji, uwypuklaniu tych drobnych niuansów.

Tusz i kawa [Iwaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz