~4~

1.1K 148 32
                                    


Droga powrotna zlała się Oikawie w jedną, rozmazaną smugę. Jego dłonie były dziwnie drżące, torba niezwykle ciężka, a myśli dosyć niejasne. Otaczającą go rzeczywistość stłumiły dźwięki z napływających wspomnień, a wszystko zagłuszał trzask łamiących się marzeń.

Wszedł do mieszkania, jedyne siłą woli powstrzymując się od opadnięcia na wycieraczkę i pozostania tam tak długo, aż obudzą go zmartwione promienie jutrzenki. Ewentualnie mógłby to zrobić równie zmartwiony Kuroo, próbujący dostać się do środka. Oikawa powlókł się do swojego pokoju, czując, jak ciążą mu wszystkie członki. Pozornie beztroskim ruchem odrzucił torbę i gwałtownym szarpnięciem opuścił rolety. Zaraz potem usiadł na łóżku i wsunął dłonie między swoje aksamitne włosy.

Sam nie był pewien, dlaczego właściwie powierzył wykonanie tatuażu akurat Iwaizumiemu. Znając troskę i dociekliwość swojego współlokatora, wolał zwrócić się do kogoś, kto nie jest jego bliskim. Zachowałby wtedy prywatność i resztki godności. Jednak oczywiście musiał wyskoczyć z tym idiotycznym zakładem. Coś, co miało być jedynie niezbyt zabawnym żartem, niespodziewanie naruszyło jego strefę komfortu i wprowadziło w wyjątkowo niewygodną sytuację. Nie chciał, by ktokolwiek grzebał w jego przyszłości, by naruszał niezagojone rany. Tooru od początku wierzył, że zasługuje na ten ból, który uprzykrzał każdy dzień jego egzystencji. Nikt przecież tego nie zrozumie. Nikt przecież nie wie, co chłopak naprawdę czuje. Wszyscy odnotowywali jedynie  drobne przebłyski, a na ich podstawie tworzyli cały, fałszywy obraz.

Mógł w każdej chwili wycofać się z tej farsy. Wymówić się prywatnością. Jednak miał wrażenie, że to niewiele da, że Hajime będzie dalej drążył, póki nie odkryje opuchniętego wnętrza Oikawy i nie zostawi go z obrzydzeniem. Jednocześnie wątpił w to, że chłopak w ogóle zbliży się do odkrycia jego tajemnicy. Pozostawało mu jeszcze zwykłe kłamstwo, lecz nie chciał uciekać się do tego typu środków. Oszukiwać tego typu chłopaka. Przynajmniej dopóki nie istnieje ku temu wyraźna konieczność.

Poprosił też o tę przysługę akurat Hajime, ponieważ poniekąd zazdrościł chłopakowi jego małomówności i trudnego do zinterpretowania wzroku, bezpiecznie kryjącego wnętrze chłopaka.

Poniekąd również podobały mu się prace tworzone przez Iwaizumiego.

Poniekąd sam Iwaizumi mu się podobał.

Jednak ich jakakolwiek bardziej zażyła niż obecna relacja wydawała się wyłącznie odległym majakiem. Przecież tacy ludzie jak Oikawa nawet nie zasługiwali na miłość.

Ukrył głowę między kolanami, skupiając się na własnym, drżącym oddechu. Wsłuchiwał się w szum krwi, buzującej w jego własnej głowie. Ginął wśród niego jak nieistotny dźwięk pochłaniany przez ogłuszający hałas. Był, lecz jednocześnie go nie było. Oddychał, lecz jednocześnie się dusił. Powolnym, niezdarnym ruchem, wciąż skulony, wstał i skierował się w stronę łazienki. Naiwnie liczył, iż wraz z potem spłyną z niego gorzkie wspomnienia. Zatrzymał się jednak na środku korytarza, przypominając o niezabezpieczonym do kąpieli tatuażu. Westchnął głęboko i udał się do kuchni.

Odkąd był mały, samo przebywanie w tym pomieszczeniu go uspokajało. Kuchnia stanowiła ośrodek jego domu – miejsce, w którym zbierała się cała jego rodzina na koniec każdego dnia. Rozmawiali wtedy o wszystkim i o niczym. Napawali się swoim towarzystwem, by znieść rozłąkę następnych godzin. Im był starszy, tym bardziej ciągnęło go gotowania, aż w końcu w tajniki tej sztuki wprowadziła go babcia. Od tamtej chwili stali przy blacie oboje – on z nabożnym skupieniem obserwując każdy ruch kobiety, ona narzekając na nieudolność wnuka, by za moment obdarzyć chłopca czułym spojrzeniem. Na przestrzeni lat stworzyli zgrany zespół, raz po raz zaskakując rodzinę kuchennymi innowacjami.

Tusz i kawa [Iwaoi]Where stories live. Discover now