Rozdział 1

177 10 7
                                    

Sebastian jak zwykle rano odsłonił zasłony w sypialni swojego panicza wpuszczając do pomieszczenia wiele promieni świetlnych. Ciel zatopiony w dalekiej otchłani swojej wyobraźni nie miał najmniejszej ochoty wydostania się stamtąd. Jego ciało mimowolnie wzdrygnęło na skutek pojawienia się niechcianych wąskich wiązków światła. To jednak nie przeszkadzało mu w kontynuowaniu swojego odpoczynku.

- Czas wstawać paniczu. - powiedział Sebastian pochylając się nad sylwetką siedemnastoletniego chłopca. Musiał przyznać, że uroczo i niewinnie wygląda jak śpi. Chciał aby chłopiec częściej spędzał czas beztrosko, nie przejmując się zbytnio firmą, która miała się dobrze ani zemstą, przecież prawie pozbył się wszystkich ludzi odpowiedzialnych za upokorzenie jego rodziny, a przed nim jeszcze całe życie. Dotknął ramienia niebieskookiego, kiedy jego słowa nie dotarły do niego. Młody hrabia czując dotyk opuścił krainę wiecznego szczęścia i przetarł  ręką swoje oczy. 

- Mam coś na dziś zaplanowane? - zadał standardowe pytanie swojemu kamerdynerowi. Miał nadzieję, że chociaż jeden dzień będzie miał wolny od wszelkich zajęć. 

- O 10 masz zaplanowaną lekcję łaciny. Poza tym nazbierało ci się dużo listów, nie sądzisz, że nadszedł odpowiedni czas, aby na nie odpowiedzieć?

Ciel przytaknął, a Sebastian udał się do kuchni w celu przygotowania śniadania dla hrabii. W tym czasie siedemnastolatek postanowił się ubrać. Założył na siebie białą koszulę, na którą narzucił długą marynarkę. Następnie założył krótkie spodenki, tradycyjnie długie skarpety i wysokie buty, które dodawały mu kilka centymetrów wzrostu. Na koniec założył muszkę. Na uszy założył małe, niebieskie kolczyki. Na lewy kciuk włożył rodowy pierścień, a jego prawą dłoń nałożył rodowy sygnet, który służył mu jako pieczęć. Na sam koniec swoje prawo oko przykrył czarną opaską, aby ukryć znak kontraktu. Przypomniał sobie o swoich pierwszych próbach samodzielnego ubrania się. Miał wówczas 15 lat, kiedy powiedział swojemu lokajowi, że od teraz będzie sam się ubierał. Sebastian tylko niepewnie na niego spojrzał i opuścił jego sypialnie udając się do swojego pokoju. Kilkanaście minut później usłyszał pukanie do drzwi, w których progu zobaczył swojego panicza, który wyglądał koniecznie i nawet jeśli starał się zachować powagę to nie udało mu się. Do teraz demon nie wie jak Cielowi udało się tak założyć ubrania. Sytuacja powtarzała się kilka miesięcy aż pewnego razu wreszcie udało się hrabi założyć ubrania poprawnie. Pamiętał uśmiech demona, który był dumny z coraz większej samodzielności swojego pana. 

Przygotowany do wyjścia wziął swoją laskę i ruszył w kierunku jadalni. Schodząc po schodach zobaczył  swojego lokaja, który stał już przy stole z przygotowanym śniadaniem. Ciel usiadł przy stole, a Sebastian zaczął swój wywód na temat przygotowanego jedzenia. 

— Na dzisiejsze śniadanie przygotowałem smażonego łososia z miętową sałatą, jako dodatek masz do wyboru: tosty, bułeczki albo francuskie ciasto i do tego filiżanka earl grey.

Ciel w ciszy konsumował swoje śniadanie. Ostatnio mało się odzywał, cały czas chodził z ponurą miną i nigdy się nie uśmiechał, nawet sztucznie. Popadł w monotonie. Szczerze mówiąc miał już powoli dość nudnego życia, które go przytłaczało i pragnął śmieci. Czekał aż zemsta się wypełni i Sebastian pozbawi jego życia w tym nędznym świecie, pożerając jego duszę. Wiedział, że jest coraz bliżej końca. Zostało kilka osób. Jest już tak blisko. Nie wiedział do końca jak będzie wyglądała jego śmierć, ale nie odczuwał strachu. Bardziej odczuwał ulgę, mimo że nie wiedział co go czeka. Czy to będzie bolało? Czy po prostu po wyssaniu duszy jego ciało stanie się pustym naczyniem, które nie będzie nic czuło, o niczym myślało. Nie wiedział czy naprawdę tego chce, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma już odwrotu. Nie ważne jaki los jest mu pisany On Ciel Phantomhive stawi jemu czoła nie odczuwając strachu. 

Po skończonym posiłku udał się do swojego gabinetu, aby zająć się formalnościami firmy Funtom. Często zastanawiał się dlaczego to robi. Przecież wie, że za niedługo opuści ten świat i pieniądze ani edukacja nie będą mu potrzebne. Jednak trzeba przyznać, że musi utrzymać pozycję rodziny Phantomhive. Po jego śmierci może przepisze firmę swojej kuzynce Elizabeth.

Spokój młodego hrabii przerwało pukanie w drzwi. Sebastian wszedł do pomieszczenia przynosząc kopertę. 

— List do ciebie - powiedział podając nastolatkowi białą kopertę starannie zapieczętowaną. 

Ciel wziął ją do ręki i spojrzał na adresata Edward Midford. Wystarczyły te dwa słowa, aby chłopca przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wiedział, że wiadomość od jego kuzyna nie wzniesie nic dobrego do jego życia. Rozpieczętował kopertę i drżącymi dłońmi wyciągnął  złożoną kartkę. Jego obawy były słuszne. Wówczas w kopercie znajdowało się zaproszenie na jego własny ślub, który miał się odbyć już na dwa tygodnie. Ciel wiedział, że musi się z tego jakoś wywinąć, jednak nie widział jak. 

— Sebastianie - jego głos przez chwilę zadrżał - w ciągu najbliżych dwóch tygodni musimy dokonać zemsty. 

Wiedział, że to jedyny sposób, aby uniknąć niechcianego ślubu. 

•••

Witajcie w moim pierwszym ff z tym shipem. Mam nadzieję, że wam ono przypadnie do gustu.

Jeśli będziecie mieli jakieś zastrzeżenia to zostawcie komentarz. Wszelką opinię będę brała do serca i postaram się zawsze poprawić błędy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 12, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Love me || SebaCielWhere stories live. Discover now