*VII* 4:30

816 34 0
                                    

Powrót do normalności zajął Rudemu niemal dwa miesiąc. Na nowo uczył się uśmiechać, rozmawiać, pracować. Po śmierci Pawła wszystkiego mu się odechciało, a gdy na pogrzebie zobaczył brzozowy krzyż, a na nim tabliczkę  z napisem Kazimierz  ,,Paweł'' Pawłowski, a obok datę urodzenia i śmierci poczuł się jeszcze gorzej. Był taki młody. Był takim wspaniałym przyjacielem. Dlaczego było mu dane umrzeć tak wcześnie. Zdawało się, iż Rudy przeżył tą sytuację najbardziej z ich grona. Prawdopodobnie dlatego, że był z nich najwrażliwszy, a przynajmniej najbardziej okazywał emocje. Poza odczuwanym w tamtym czasie bólu psychicznym musiał poświęcić trochę czasu na wyleczenie rany na udzie, której przez szok nie zauważył. Dowiedział się o jej istnieniu dopiero gdy tamtego wieczoru brał kąpiel. Dostał też gorączki co potęgowało jego złe samopoczucie. 

Nadszedł marzec i zbliżał się kwiecień. Bez wątpienia można powiedzieć, że pogoda była piękna. Świeciło często słońce, deszcz nie padał. Tego  dnia Janek i Aniela odwieźli na dworzec Dankę i Panią Bytnar, które jechały na dwa dni do ciotki poza miasto. Tego samego dnia postanowili również wybrać się z przyjaciółmi nad Wisłę, aby skorzystać ze wspomnianej pięknej pogody. Rozłożyli się na plaży tak,że ich stopy bose stopy brodziły w chłodnej wodzie i jak zwykle każdy zajął się czymś innym. Zośka czytał, Baśka i Alek słodzili sobie na boku, Aniela rysowała, a Rudy siedział obok niej, błądząc wzrokiem to po  toni rzeki, to po błękitnym niebie. W pobliżu pod rękę spacerowały wzdłuż rzeki dziewczęta Hala i Monia, które tym razem postanowiły pójść z nimi. Był to prawie standardowy podział czynności wykonywanych podczas wypadów ich grupki. Dlaczego prawie? Dlatego, że Rudy siedział bezczynnie na brzegu. Normalnie mimo odrobinę za niskiej temperatury chlapałby się w wodzie, potem ukradłby sukienkę dziewczynie, która akurat byłaby rozebrana do kostiumu kąpielowego,biegałby w takim odzieniu wzdłuż wybrzeża. Więc dlaczego tego nie robił? Otóż stracił kompana. Teraz to wszystko wydawało się mu być bez najmniejszego sensu.
-Co rysujesz?- zapytał. Czuł, że wszyscy dziwnie na niego patrzą gdy siedzi cicho wgapiony przed siebie.
-Nic. Nie mam pomysłu.- burknęła niezadowolona Sara. 
-Aha...To mnie narysuj.- wysilił się na delikatny uśmiech. Dziewczyna roześmiała się głośno i poprosiła chłopaka, aby usiadł przodem do niej. Rysunek powstawał przed następną godzinę i należy przyznać, że był bardzo udany. Przynajmniej w mniemaniu Janka był on cudem świata. Aniela uznała go jako mocno przeciętny. Jedno jest pewne, wiadomo było kto jest na pracy. Umiejętności odtwarzania twarzy były u dziewczyny bardzo rozwinięte. Wyrwaną z zeszyciku kartę schował sobie Janeczek do tylnej kieszeni spodni, nosił w niej również zdjęcia rodziny i Anieli. Następnie w podzięce cmoknął różowy policzek ukochanej. Ot, pamiątka z mile spędzonego marcowego popołudnia.  
- Gracie?- zawołał Tadeusz, zamykając grubą, wiekową książkę. Najwyraźniej skończył już czytać.
-A w co?
-W bierki.- wyszczerzył się nienaturalnie. A może i było to naturalne, tylko po prostu uśmiech i Zośka nie szły razem w parze.- Alek! Baśka! Gracie? - pomachał w powietrzu szarym, podłużnym kartonikiem. Po chwili kilka osób usadowiło się w kole i rozpoczęli rozgrywkę, której zwycięzcą jak zawsze został Rudy. Drugie miejsce zajął Glizda. 
-Jak zawsze!- pokręcił głową Zawadzki, udając obrażonego.
-No a jakże!- uśmiechnął się Janek, tym swoim, jakby drwiącym uśmieszkiem i zbił piątkę z Aleksym.
- Nie zadzierajcie nosa, chłopcy!- Baśka objęła ich ramionami, ponieważ siedziała miedzy nimi. 
-A ty nie strzelaj focha, Zosiu.- uśmiechnęła się Hala i złożyła na policzku szatyna delikatny pocałunek, zostawiając na nim ślad szminki. Tadek potarł umorusaną część ciała, przewróciwszy teatralnie oczyma. Jednak wciąż podobał mu się gest dziewczyny.

Gdy słońce zaczęło zachodzić wszyscy rozeszli się do swoich domów. Tym razem Aniela noc miała spędzić sama. Wszystko dlatego, że mama i siostra Jana wyjechały, a jego ojciec raczej nie jest najlepszym kucharzem i głodowałby tej nocy. Tak więc harcerz odprowadził narzeczoną pod samą klatkę schodową, ucałował na pożegnanie i życzył dobrej nocy. Byli umówieni na następny dzień, zamierzali pójść do lasu. Przed samym zaśnięciem, zadzwonił do niego Tadziu tak o, żeby powiedzieć dobranoc. Taki mieli zwyczaj, robili to co wieczór. 

Jakby nie było jutra |Rudy| ZakończoneWhere stories live. Discover now