*III* Sny lękiem przykryte

1.4K 53 7
                                    

- Musimy już iść, Zośka czeka na zewnątrz!- pogonił Anielę Rudy stojący w przedpokoju. Dziewczyna stała nieruchomo przed lustrem obrana w czarną sukienkę i płaszcz w tym samym kolorze. Wzięła głęboki oddech wciąż patrząc w swoje własne odbicie. Nie wierzyła w to co się wydarzyło. Minął tydzień, przez który ani razu nie wyszła z domu. Co noc zasypiając raz sama, raz w objęciach Janka, miała nadzieję, że gdy się obudzi to wszystko okaże się tylko koszmarem.

 Wyszła z pokoju podchodząc do chłopaka. Wtuliła się w niego, a ten pocałował jej czoło, następnie chwycili się za dłonie i opuścili lokum. 

- Serwus. - przywitał się szatyn całując  przyjaciółkę w policzek. 
- Cześć .- odpowiedziała cicho. Samochód należący do Tadka, był ciemnozielony i ozdobiony kilkoma rysami.  Rudy wraz ze swoją chyba dziewczyną usadowił się na tylnej kanapie, a Zawadzki prowadził wóz. Aniela wciąż nie wierzyła, że jedzie na pogrzeb swojego ojca. Człowieka, który jej imponował, który ją doceniał i wspierał. Nie mogła uwierzyć, że wtedy kiedy się z nim żegnała przed akcją, po raz ostatni widziała go żywego. Uśmiechniętego i oddychającego. Nie mogła uwierzyć, że już nigdy z nim nie porozmawia i nie przytuli. Nie mogła uwierzyć, że go już nie ma. 

W kościele nie było wielu ludzi. Jedynie ona wraz z  chłopakami z Małego Sabotażu, Basia, Hala, Monia, koledzy zmarłego oraz w ostatniej ławce siedziała jej matka wraz z Danielą i Rozalią. Aniela siedziała na przedzie między Tadeuszem i Janem. W końcu przyszedł czas na jej mowę, którą bardzo chciała wygłosić.  Była też święcie przekonana, że w trakcie niej rozpłacze się jeszcze bardziej niż do tej pory. Wstała więc puszczając dłoń Bytnara i podeszła do mównicy. Wzięła kilka głębszych oddechów próbując nie stracić przytomności. 

- Dzień dobry...- zaczęła i spojrzała na kartkę z jej przemową. - Mój tata Edek był wspaniałym człowiekiem. Był... moim wzorem do naśladowania. - nabrała powietrza do płuc. -Chciałam być taka odważna jak on...Zawsze mnie wspierał, nie było czegoś o czym nie można było z nim porozmawiać. Gdy było mi smutno przychodził do mnie z herbatą, przytulał mnie i pocieszał, śpiewał piosenki. Gdy byłam trochę starsza to przychodził z winem i mówił żebym tylko nie mówiła mamie. - uśmiechnęła się smutno, a kilku z obecnych zawtórowało jej.- To on nauczył mnie grać na pianinie, nauczył mnie śpiewać i nauczył mnie patriotyzmu. Wiem, że walczył i zginął za Polskę...- jej głos łamał się coraz bardziej. Teraz ja będę walczyć tak jak on walczył.- spotkała się wzrokiem ze swoją mamą, a potem z Rudym, który uśmiechał się pokrzepiająco. Ciężko mi uwierzyć, że już nigdy nie wypiję z nim wina i nie porozmawiam, że już nigdy mnie nie przytuli. Wiem, że nie umarł na darmo. Z tego miejsca chcę mu za wszystko podziękować. - spojrzała w sklepienie sufitu. Kolejne łzy cisnęły jej się do oczu. - Tatusiu kocham cię i dziękuję ci za to wszystko. Do zobaczenia kiedyś...

Gromada ludzi stała teraz na cmentarzu. Trumna wylądowała w ziemi i została zasypana. Kilka osób w tym Aniela złożyło kwiaty i zapaliło znicz. Nie mogła uwierzyć, że to koniec. Jeszcze przed chwilą zdolna była myśleć, że to sen. Zwyczajny koszmar, z którego za chwilę się wybudzi i będzie wszytko po staremu. Teraz to wszystko ustąpiło, brutalna rzeczywistość dotarła do niej. Chociaż może to dobrze, że przestała się oszukiwać?Chyba tak. Jej dłoń wciąż była trzymana i gładzona przez Janka. Chłopak był dla niej niewyobrażalnie wielkim wsparciem. Nie wiedziała co by bez niego teraz zrobiła. Nie miała pojęcia. W końcu miała tylko jego.

- Córciu!- zawołała kobieta w wieku lat około pięćdziesięciu, ubrana na czarno o blond włosach. Miała pulchną twarz z widocznymi zmarszczkami. Za ręce trzymała dwie dziewczynki. Obie w czarnych sukienkach i w  włosach splecionych w dobierane warkocze. Aniela ze swoim chłopakiem podeszła do kobiety. Puściła jego dłoń i przytuliła swą rodzicielkę, której nie widziała od kliku miesięcy. Policzki kobiety pokryte były zaschniętymi łzami. - A to kto?
- To jest Janek, mój chłopak.- zerknęła kątem oka na harcerza, a potem ponownie spojrzała na matkę, na której twarzy malował się grymas niezadowolenia.
- Jan Bytnar. - ucałował dłoń kobiety tak jak zwykł to robić ów dżentelmen.
- Zuzanna Sarewicz.- cmoknęła wdowa lustrując go wzrokiem. - Jesteś w konspiracji?- Rudy kiwnął głową, a ona potrząsnęła głową krytykując go spojrzeniem.
- Mamo, prze...- nie skończyła bo matka postanowiła jej teraz przerwać. Standard. Nastolatka przewróciła oczyma zirytowana.
- Wróć na wieś.- rozkazała dziewczynie kobieta z powagą na twarzy. Aniela zmarszczyła oburzona brwi.
- Nie ma opcji!- sprzeciwiła się blondynka próbując nie krzyczeć. W końcu stali przed cmentarzem, w miejscu publicznym. Jej palce zacisnęły się mocniej na dłoni chłopaka. 
- Córeczko...- odetchnęła Pani Zuzanna.- Zrozum, tam jest bezpieczniej. Ja chcę dla ciebie dobrze. Poczekasz tam do końca wojny i wrócisz. - Aniela prychnęło drwiąco pod nosem.- Daj sobie spokój. Nie bądź głupia.
- Polacy chcą niepodległości, lecz pragnęliby, aby ta niepodległość kosztowała dwa grosze i dwie krople krwi. - zacytowała Piłsudskiego,a Rudy uśmiechnął się pod nosem. To on tak często powtarzał.
- Zginiesz tu jak ojciec! - podniosła głos kobieta wgapiając się w zadrapanie na policzku swojej córki,a potem spoglądając na zabandażowaną dłoń Janka. Co do zadrapania na twarzy, ani Aniela ani nikt inny nie wiedział skąd ono się tam wzięła. Cóż, zdarza się. - Mamy pociąg za dwie godziny. Musimy za chwilę jechać. Idę porozmawiać z księdzem, dziewczynki zostańcie z siostrą.- rzekła surowo odchodząc do duchownego. Para przekierowała swój wzrok na Danielę i Rozalię. Daniela miała dziesięć lat. Z wyglądu była podobna do Anieli i swojej matki. Miała zielone oczy i włosy w truskawkowym blondzie, które teraz związane były w dwa ciasne dobierane. Z charakteru była nieśmiała i cicha. Nie lubiła rozmawiać, a tym bardziej z obcymi. Jednak uwielbiała gdy wokół niej dużo się działo. Kochała obserwować ludzi i  nie znosiła być sama. Tam gdzie obecnie mieszkała, poznała swą przyjaciółkę Jadzię, która była jedyną osobą, z którą zdolna była dyskutować. Zaiste, Daniela była dzieckiem rezolutnym i pomysłowym. Ale to wszystko zachowywała dla swojej kompanki. Rozalia była trzy lata starsza od Danielki. Była idealną kopią swojego ojca. Miała niebieskie oczy i kasztanowe włosy zazwyczaj zaplecione w długi warkocz. Była wysoka, szczupła i zawsze uśmiechnięta. Jej pasją było pisanie opowiadań, które były namiętnie czytane przez jej przyjaciółki Marysię i Wandę. Ciemnowłosa była przeciwieństwem swojej młodszej siostry gdyż była okropną gadułą. Buzia jej się nie zamykała co stanowiło cechę charakterystyczną dziewczynki. Oprócz tego,że pisała książki to również uwielbiała czytać przez co jej słownictwo było bardzo bogate, a ona mimo młodego wieku miała wyrobione zdanie na wiele tematów.

Jakby nie było jutra |Rudy| Zakończoneजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें