Kawa

316 17 2
                                    

Są takie momenty w życiu, kiedy nie wiemy gdzie jesteśmy, po co tam jesteśmy, dlaczego, z kim, ani wogóle jak się znaleźliśmy w takiej, a nie innej sytuacji.
Draco już parę razy, miał styczność z takimi momentami. Zazwyczaj, było to po imprezach w Pokoju Wspólnym Slytherinu, których organizatorem, był jego przyjaciel, Blaise Zabini. Budził się wtedy w dość nietypowych miejscach i zastanawiał, co on tam właściwie robi. Jednak, zaraz szybko się ogarniał i z trudem doczołgiwał do dormitorium, gdzie kładł się do łóżka i nie wychodził z niego do południa.

Na ten moment sytuacja pod pewnym względem, przedstawiała się dość podobnie. Nie wiedziała gdzie jest, ani w zasadzie co się z nim dzieje, czuł tylko bardzo nieprzyjazne wirowanie i widział rozmazujący się obraz, który chwilami przybierała logiczny i spójny kształcą, by zaraz rozmyć się w kolorowe smugi, nie przypominające niczego konkretnego.
Ostatnie co pamiętał, było to wesele Billa i Fleur, na którym niestety musiał być. W pewnemu momencie, na środku namiotu zjawiła się jednak jakaś niebieska kulka, czy co to tam było, nie do końca widział kształt i w zasadzie to też nic nie słyszał, bo zaraz każdy zaczął panikować. A on, od dziecka uczony panowania nad sytuacją, znalazł szybko wśród tłumu Świętą Trójce i gdy zobaczył, jak Potter i Weasley, uczepiają się ramienia Granger, zrozumiał, co się dzieje i podbiegł do nich, by aportować się z nimi.

Nie wiedział co nim kierowało. Na pewno to, że nie miła zamiaru zostawać tam gdzie Śmierciożercy, a po drugie podejrzewał, że Zakon, nie pozwoli cudownemu Złotemu Chłopcu umrzeć, razem z jego przyjaciółmi, więc na myśl nasunął mu się dość prosty wniosek.

Gdzie Potter, Weasley i Granger, tam bezpiecznie.
A przynajmniej tak przypuszczał.

No cóż mylił się, bo po chwili, poczuł bardzo niemiły ból z tyłu głowy. Jakby ktoś go uderzył.
I tak jak przed chwilą nic nie widział, w wyniku aportacji. Tak teraz znowu, przed oczami, miał tylko ciemność.

...

- Co on tu robi ? - zapytał Harry i spojrzał z niedowierzaniem na Ślizgona, leżącego nieprzytomnie na brudnej ziemi.

Zaraz po tym, gdy Hermiona znalazła w tłumie swoich przyjaciół, aportowała się z nimi do jednej z mugolskich, ulic w Londynie. Na ten moment stali oni w brudnym i śmierdzącym zaułku, obok śmietników. Nikt tam nie wchodził, bo miejsce wyglądało, niczym z horroru, a gdy tylko się z niego wyszło i skręciło w lewo, można było zostać staranowany, przez zastępy idących, lub biegnących ludzi.

Wracając do tematu Malfoya. Gdy Hermiona, razem z przyjaciółmi aportowała się, poczuła silny uścisk na ramieniu. Nie wiedziała co się dzieje, a teraz obiekt jej niepokoju, leżał nieprzytomny na ziemi.

- Co za kretyn - mruknęła pod nosem i chwyciła za swoją torebkę, słysząc jak coś głośno się w niej przewraca. To pewnie książki, albo namiot i reszta ekwipunku. W zasadzie, nie widziała czego szuka, ale liczyła, że cokolwiek wpadnie jej do głowy. - Musimy się przenieść w bezpieczne miejsce, najlepiej zaraz. - Dodała i spojrzała poważnie na przyjaciół, którzy kiwnęli jej głowami, zgadzając, się z nią. - Łapcie.

Harry i Ron że zdziwieniem spojrzeli, na T-shirty i spodnie, które rzuciła im przyjaciółka.

- Pakowałam się od dłuższego czasu - odparła, widząc ich miny i sama zaczęła ubierać się w bluzę i dżinsy.

- Co z nim ? - zapytał Harry i wskazał głową na nieprzytomnego Malfoya, który tak leżąc z zamkniętymi oczami, wydawał się bezbronny. Platynowe kosmyki opadały mu na twarz i lekko zakrywały oczy.

 Dramione ~ Zła strona dobra Where stories live. Discover now