Cisza przed burzą

423 18 5
                                    

Powoli mieszał łyżeczką w herbacie i tępo patrzył się w blat stołu, jakby to była najciekawsza rzecz na świecie. Z salonu słyszał przyciszone głosy i szloch, głównie Pani Wealey, która opłakiwała zarówno śmierć Alastora, jak i fakt, że jej syn jest ranny. W tym momencie Draco czuł się wyjątkowo nie na miejscu. On sam, mimo iż był lekko przybity śmiercią człowieka, z którym jeszcze wczoraj rozmawiał, nie czuł się tak jak inni. Jakby ktoś pozbawił go, czegoś cennego. Wolał jednak nie pokazywać innym, jak dobrze znosi stratę, kogoś z Zakonu. Wykorzystał więc to, że umiał idealnie ukrywać, a także udawać emocje. Po setnym zamieszaniu łyżką w zimnej już herbacie, kątem oka zobaczył, że ktoś się do niego przysiadł. Nie odwrócił jednak wzroku, od kubka, by zobaczyć kto.

- Jak się czujesz ? - usłyszał i obrócił się w stronę rozmówcy. Siedziała przed nim jego kuzynka, o rudawo-złotych włosach. Po jej policzkach spływały jeszcze pojedyncze łzy, ale uśmiechała się do niego pokrzepiająco, jakby chciała dodać mu otuchy. Przez chwilę miał wrażenie, że chciała chwycić go za dłonie, które zaciskał na naczyniu, ale powstrzymała się, zważając na to, że nigdy nie byli ze sobą, jakoś wyjątkowo blisko.

Malfoy wzruszył tylko ramionami i spojrzała swojej kuzynce, w jej zaszklone oczy. Wiedział, że oczekuje jego odpowiedzi, a jej brak, może potraktować jako fakt, że Draco albo bardzo cierpi, albo ma wszystko i wszystkich gdzieś. Żadna opcja nie był zbyt dobra, a ponaglające spojrzenie Nimfadory nie pomagało.

- Jak mam się czuć, nie znałem za dobrze Moody'ego, ale nie jest mi obojętna jego śmierć, jednak nie przyżywam tego tak, jak wy.

Tonks spojrzała na niego wyrozumiałe, a z jej oczu znowu poleciały łzy. Zastanawiał się, czy to z powodu śmierci Alastora, czy faktu, że jej kuzyn, nawet nie umie smucić się stosownie do sytuacji. Nimfadora przejechała rękę po swoich nieułożonych  włosach, otarła łzy i spojrzała na Draco.

- Pójdę już, wykończył mnie dzisiejszy dzień  - oznajmiła, nijak nie  komentując jego odpowiedzi. - Dobranoc kuzynie. - Odparła i ruszyła w kierunku swojej sypialni. Nie doczekała się jednak odpowiedzi.

...

Nim ktokolwiek się obejrzał cała rodzina Wealeyów i ich przyjaciele przygotowywali się do ślubu Billa i Fleur. Mimo niespokojnych czasów i jeszcze świeżej tragedii, myśl o weselu i chwili oderwania się od przykrej rzeczywistości napawała wszystkich optymizmem. Mimo iż roboty było mnóstwo nikt nie narzekał, gdyż myśl o wspólnej zabawie, z okazji szczęścia młodej pary, dodawała sił i nadzieji. Przy okazji kopa roboty, zapewniała oderwanie się od przytłaczających myśli, dlatego każdy szukał czegoś, czym mógłby się zająć. Pan Weasley, Bill i Remus, a także Harry i Ron, oraz kilka innych osób, zajmowało się przygotowywaniami ogrodu, by wyglądał niczym z bajki. Ustawiono na nim wielki biały namiot, który w założeniu, miał być oświetlony tysiącami lampek, a na drzewach miały zawisnąć lampiony. Ginny, Hermiona i Pani Weasley, cały czas robiły coś w kuchni, bądź pomagały Fleur, w wyborze odpowiedniej fryzury, czy makijażu, na ten ważny dzień. Nawet Malfoy, choć nie często, to starał się być na jakiś sposób przydatny. Na chwilę obecną, nikt nie miał głowy, by wypytywać go o taktykę Śmierciożerców, bądź o cokolwiek z nimi związanego. Na ten moment ważny był uśmiech na twarzy i dobre nastawienie i mimo, iż nikt nie tracił czujności, zdając sobie sprawę z czyhającego, na prawie każdym kroku niebezpieczeństwa, to nikt nie miał ani ochoty, ani głowy by o tym mówić.

Dzień przed ślubem dwójka roześmianych dziewczyn, siedziała w niedużym pokoju pomalowanym na jasnoróżowy kolor i razem rozmawiały, na temat jutrzejszego wydarzenia. Młoda Weasley od jakiegoś czasu stała przed szafą i pokazywała Hermionie dwie sukienki, które planowała założyć.

 Dramione ~ Zła strona dobra Onde histórias criam vida. Descubra agora