Jego ekspresja stała się zagadkowa w tamtym momencie. Jednak uśmiechnął się delikatnie mimo tego. To było strasznie głupie z jego strony, że poczuł zazdrość z powodu tak trywialnej rzeczy. Ta dziewczyna zwyczajnie potrzebowała pomocy, przez co Connor poczuł się jak egoista.

— Okej, dobra, powinienem już chyba iść — powiedział, schodząc z biurka.

— Będziesz może chciał, żebym po pracy przyszedł do ciebie i dotrzymał ci towarzystwa? — spytał Niles, odwracając wzrok.

Ciepłe i przyjemne uczucie ogarnęło Connora, kiedy usłyszał to pytanie. Prawie się wzruszył.

— Jasne, nie mam nic przeciwko — stwierdził, uśmiechając się szczerze.

Jakim cudem skończyli jako dobrzy kumple? Swoją relację zaczęli strasznie nienawistnie. Nawet jeśli Niles chciałby czegoś więcej, szanował decyzję Connora i nie mógł na nim wywierać presji.

Connor natomiast sam zaczął się plątać w swoich uczuciach i miał wrażenie, że w końcu potknie się o jedną z lin, by wpaść w ramiona Nilesa, gdzie mógł się czuć bezpiecznie.

Wyrzucił z głowy tę myśl i szybko wrócił do swojego miejsca pracy. Hank przyszedł niecałą chwilę później, prawie w tym samym czasie, co Gavin.

Została im przypisana sprawa dotycząca androida o modelu MP800, który został zauważony przez świadka w sklepie, gdzie próbował okraść kasę i zadźgał sprzedawcę. Była to brutalna zbrodnia, która potrzebowała odnalezienia sprawcy, któremu udało się uciec. Nie tylko z pieniędzmy, ale również z kolejnymi plamami krwi.

· · ·

Gavin ponownie pozwolił Nilesowi prowadzić samochód. Tym razem głównie z powodu nieprzespanej nocy, bo zaczął odczuwać jej skutki, nawet po wypiciu kawy. Mógł zwalić winę na ciągłe siedzenie przy papierach, przez które senność przychodziła szybciej, ale był doskonale świadomy prawdziwego powodu. I był za to na siebie zły.

Jednak siedział cicho i przyglądał się kolejnym mijanym budynkom, aż w końcu nie zaparkowali przed samym szpitalem.

— Detektywie? — odezwał się Niles i nie kontynuował, dopóki Gavin na niego nie spojrzał. Obaj odpięli pasy, ale żaden nie wysiadł. — Zauważyłem dużą ilość kofeiny w twoim organizmie. Na pewno nie tyle, ile ma w sobie pojedyncza kawa — stwierdził niepewnie, obawiając się reakcji Reeda.

— Nie powinno cię to obchodzić, gnojku. Poza tym, nie skanuj mnie, okej? — Mimo starań, by brzmiało to groźnie, te słowa wciąż nie miały w sobie tyle jadu, co zwykle.

Niles spojrzał na budynek szpitala przez okno i zrezygnowany opuścił samochód. Gavin zrobił to samo, zadowolony, że android nie drążył tematu.

Kiedy przekroczyli próg drzwi, od razu uderzył w nich charakterystyczny zapach, który wiecznie unosił się w takich miejscach. Zapach chemikaliów, leków, lateksu.

Podeszli do recepcjonistki.

— Dzień dobry, detektyw Reed i Niles od DPD. — Gavin pokazał odznakę. — Jesteśmy tu, żeby porozmawiać z Martiną Harper, przywieziono ją tutaj parę godzin temu.

— Dobrze, sprawdzę, w którym jest pokoju — powiedziała tylko i wstukała na klawiaturze nazwisko dziewczyny.

Szybko dowiedzieli się, gdzie Martina się znajduje, podziękowali recepcjonistce i ruszyli do windy. W końcu byli na miejscu i obaj ostrożnie weszli do pokoju dziewczyny.

Zamiennik [RK1700] -PL-Where stories live. Discover now