↳❝ do you need someone
or do you need me? ❞↲
▪ gdzie jaehyun jest samotnym biznesmanem potrzebującym
zrozumienia, a taeyong to jeden z najlepszych striptizerów w
seulu który będzie w stanie spełnić wszystkie marzenia junga...
Йой! Нажаль, це зображення не відповідає нашим правилам. Щоб продовжити публікацію, будь ласка, видаліть його або завантажте інше.
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
W środku klubu było głośno, duszno i roiło się od ludzi, przeważnie facetów.
Jaehyun uważnie obserwował nowe miejsce, w którym się znalazł, centymetr po centymetrze.
Buzowało w nim mnóstwo emocji, nie szczególnie tych pozytywnych.
Zniesmaczenie było jednym z tych uczuć.
Podążał za Johnny'm, kurczowo trzymając się jak najbliżej niego, nie chcąc spuścić go z oczu chociażby na sekundę.
Im dłużej znajdował się w środku, tym coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że jego przyjaciel zabrał go do klubu ze striptizem.
Może i był pracoholikiem, który nie miał czasu nawet na drobny flirt, ale potrafił rozpoznać takie miejsce z kilometra.
Głupiec nie zauważyłby tych wielkich, metalowych rur, które pięły się aż po sufit.
Gdy tylko wrócą do domu, Jae będzie próbował prawdopodobnie udusić Seo za tak niedorzeczny pomysł.
— Co to jest za miejsce? — Jaehyun nie chciał krzyczeć, ale muzyka, która leciała w głośnikach rozsypanych niemal co pół metra, zagłuszała większość jego słów.
Usiedli na dużych, czerwonych kanapach, znajdujących się naprzeciw szerokiej sceny.
Na samym środku odbijały się światła kolorowych reflektorów, co było standardem na każdej dyskotece.
— Rozluźnij się stary, zaraz zacznie się występ — Seo, który musiał być tu któryś już raz, usadowił się wygodnie na kanapie, szczerząc się od ucha do ucha do Junga, który siedział wyprostowany jak struna, z wymalowaną niechęcią na twarzy.
Myślami był w domu, w swoim zaciszu, gdzie na pewno byłoby mu lepiej.
Może Johnny miał dobre intencje, może chciał zrobić mu przyjacielską przysługę, ale... no to nie było to.
Światła powoli zaczęły gasnąć, znikąd zaczął pojawiać się dym, o nieco słodkawym zapachu.
Jaehyun zdezorientowany zaczął się rozglądać dookoła, dopóki jego wzrok nie spoczął na scenie, na której kurtyna zaczęła odsłaniać ciała niebywale przystojnych mężczyzn.
Coraz głośniejsza muzyka i równie głośne krzyki aprobaty dochodziły z każdej strony.
Zaczął klaskać, idąc za tłumem.
Kątem oka spojrzał na przyjaciela, który wczuł się w panujący w klubie klimat, bujając się na boki.
Pogodził się z tym, że szybko stamtąd nie wyjdzie, dlatego postanowił całą swoją uwagę poświęcić występowi, który dopiero się zaczynał.
Na scenie wyszedł chłopak, ubrany w długi płaszcz i trzymający w lewej ręce parasol.
Jaehyun nie widział jego twarzy, tylko bujne, różowe włosy, który lśniły od zbyt dużej ilości lakieru do włosów.
Poprawił się na kanapie, lekko pochylając do przodu, by móc bardziej skoncentrować się tylko na nim.
Muzyka zaczynała grać coraz dłużej, a on dalej stał na samym środku.
W pewnym momencie wszystko ucichło, a on podniósł głowę, otwierając swój parasol, zaczynając kręcić się z nim na boki.
Robił to tak płynnie, że Jungowi zaczynało brakować tchu, by móc nawet opisać w minimalnym stopniu, jak piękne to było.