✝Zimny wiatr namalował rumieniec na jej policzku. Instynktownie odwróciła się, żeby ujrzeć źle domknięte okno zaraz obok łóżka, na którym przecierała oczy. Zeskoczyła i naparła całym swoim drobnym ciałem na szybę. Jak na małą dziewczynkę, miała całkiem sporo siły; ciągłe mycie naczyń i przenoszenie worków z ziemniakami na coś się zdało. Okno jednak nie ustępowało. Stanęła na palcach i nacisnęła jeszcze raz. Stopa owita w pończochę poślizgnęła jej się na panelach, z których już schodziła błękitna farba, a mała dziewczynka znalazła się na ziemi, dobijając wystającego gwoździa własnymi plecami.
— O, mój Panie! Dziecko! Co ty robisz?! — Siostra Nacey, unosząc delikatnie swój habit, przyklęknęła przy niej. — Dlaczego nie pomagasz jeszcze przy obiedzie? Żaden z ciebie użytek!
Oczy dziewczynki, przyszłej siostry zakonnej, zaszkliły się. Bolało. Zwłaszcza tam, gdzie wystawał gwóźdź.
— No już, dziecko! Wstawaj! — Siostra delikatnie złapała za jej dłonie i podciągnęła ją na nogi. Oceniającym wzrokiem spojrzała na jej piżamę i otrzepała swój habit, lekko unosząc podbródek. — Coś cię boli, dziecko?
— Nie, siostro Nacey — skłamała. Wiedziała, że ta odpowiedź i tak nie miała żadnego znaczenia. I tak będzie musiała wykonać swoje obowiązki, aby nie być całkowitym darmozjadem. Rozumiała to.
Kobieta palcami wytarła jej oczy z łez.
— No to teraz marsz na dół pomagać ze śniadaniem!
— Nie możemy pozwolić sobie na taką niesubordynację, moja droga siostro. Od kiedy to dziewczynki mogą spać do ósmej? Przecież wiesz, że obowiązkiem każdej z nas jest trzymanie się harmonogramu. Kobieta w tych czasach musi mieć pewne zasady! I Bóg mi świadkiem...
— Wydaję mi się, że trochę przesadzasz, moja droga siostro. — Kobieta uśmiechnęła się z pokorą. — Wiesz przecież, że D... — Ugryzła się w język. Niewiele sióstr pozwalało sobie zwracać się do podopiecznych imieniem, a co dopiero zdrobnieniem — panienka ostatnio strasznie mocno gorączkuje. W dodatku ta ręka... Wierzę, że robi, co w jej mocy, aby służyć Bogu, siostro. I wierzę również, że Bóg wybaczyłby jej te dwie dodatkowe godziny snu.
— Jesteś zbyt pobłażliwa, siostro Kuroko — skomentowała dosadnie siostra Nacey.
— Jezus też był. — Odeszła, uśmiechając się triumfalnie w duchu.
— Nie rozumiem! Po co w ogóle pracować w sierocińcu, jeśli się nie lubi dzieci! To przeciaż nie ma żadnego sensu!
— Przecież — poprawiła siedmiolatkę. Złapała za mopa i zaczęła od wejścia do kapliczki. — To nie tak, że siostra Nacey nie lubi dzieci, Deli. Ona po prostu... chce was dobrze przygotować do życia, kiedy niektóre siostry powiedziałyby, że ja zbyt was rozpieszczam. — Manewrowała mopem.
DU LIEST GERADE
CONSTANTINE ✝
Fanfiction❝ Na wszystko zostanie wydany wyrok. (...) oto przychodzi On z dziesięcioma tysiącami świętych, aby dokonać sądu nad nimi. ❞ John Constantine był wybrańcem, choć osobiście wolał mówić o sobie jako przeklętym. Strzegł bram ludzkiego świata przed dobr...