29. ISTNE PIEKŁO

2.6K 208 55
                                    

Hogwart's Express zatoczył się na stację w Hogsmeade. Smugi pary buchnęły, zasłaniając widoczność wszystkim stojącym na stacji. Uczniowie wylali się na stację, wysiadając z pociągu. Wielki mężczyzna z brodą stanął przed pierwszoroczniakami, trzymając w ręku lampę, którą oświetlał swoją groźnie wyglądającą twarz. 

— Cholibka, dużo was dzisiaj — odezwał się, spoglądając na ich twarze. — No dobra, dzieciaki. Nazywam się Rubeus Hagrid, jestem tutejszym gajowym i strażnikiem kluczy w Hogwarcie — przedstawił się wciąż patrząc po pierwszakach, których miny były przeróżne. — Czy to wszyscy? Dobrze, chodźmy — rzucił po czym odwrócił się i żwawym krokiem pomaszerował  przed siebie, a uczniowie pierwszego roku podążyli za nim próbując nadążyć. 

Szkoda tylko, że gajowy Hogwartu nie miał listy uczniów, którzy mieli z nim iść, ponieważ zapomniał o pewnej trójce, która dopiero teraz wychyliła się z pociągu.

Pierwszy wyszedł dosyć wysoki, jak na swój wiek, blond włosy chłopak. Na jego twarzy błądził mały uśmieszek, który mówił o jego rozbawieniu całą sytuacją w jakiej się znalazł. Za nim podążyła bardzo podobna do niego, również blondynka, która rozglądała się z lekko zmarszczonymi brwiami. 

— Nie połapali się? — zapytała patrząc na chłopaka, który tylko poszerzył swój uśmiech. 

— Oczywiście, że nie — odezwał się dziewczęcy głos za nimi, pełen pogardy. — Najwyraźniej Hogwart zatrudnia idiotów. — Brązowowłosa dziewczyna z rękami na biodrach podeszła do nich. Kącik jej ust podniósł się i mogło się by wydawać, że jej niebieskie oczy, które przypominały błękitny kolor lazurowy, wysłały jakąś magiczną energię w stronę dwójki stojącej przed nią. — A mogłam, jednak wybrać Beauxbatons — westchnęła zrezygnowana.

— Oj, nie przesadzaj już, Lynnie — blondyn szturchnął ją ramieniem. Szatynka posłała mu niezadowolone spojrzenie, ale nic nie powiedziała. — Zobaczysz, będzie fajnie.

— Jeśli nas na starcie nie wywalą za celowe spóźnienie — mruknęła niezbyt przekonana do ich pomysłu blondynka, która była siostrą chłopaka. 

— W takim razie, ruszcie się! — Podniósł do góry rękę po czym przejechał nią po swoich włosach. Obie dziewczyny przewróciły oczami na jego zachowanie, ale zgodziły się z nim. Musieli się pospieszyć i jakoś dostać do zamku, by zdążyć na ceremonię. 

— Już wiem! — Szatynka pstryknęła palcami, gdy dojrzała w oddali powozy ciągnięte przez... no właśnie, co? Nic tam nie było. — Pojedziemy tamtymi wozami! — Wskazała na wsiadających do nich uczniów. 

— Dobry plan. — Zgodził się chłopak i powoli, nie czekając na dziewczyny ruszył przed siebie. 

— Czekajcie... — Jego siostra stanęła im na drodze. — Nie wpuszczą nas chyba tak łatwo, skoro nie jesteśmy jeszcze przydzieleni. — Zmarszczyła brwi. Druga dziewczyna wychyliła się zza niej i spojrzała na wsiadające osoby do powozów. Nie widziała tam nauczycieli, ale wolała nie ryzykować.

— Jak to nie? — zapytała, udając niezrozumienie. Wyciągnęła swoją różdżkę i najbardziej, jak mogła skupiła się na zaklęciu, które chciała rzucić. Po sekundzie ich szaty wyglądały jakby całą trójką należeliby do Slytherin'u. Zdziwione rodzeństwo przyjrzało się swoim ubraniom. — No, to możemy iść.

— Jesteś geniuszem — pochwalił ją chłopak, gdy niezauważalnie zbliżyli się do powozów. Przystanęli, a ona odwróciła się w jego stronę z dumnym uśmiechem na twarzy.

— Nie, jestem Evelyn...

— Hopens — przerwał jej zimny głos, należący do mężczyzny, który był ubrany jak na pogrzeb. Możliwe, że na ich pogrzeb, który się za niedługo odbędzie zważając na sytuację. Stanął za dziewczyną, a ta nawet nie chciała się obracać wiedząc do kogo głos należał. Spojrzała tylko na wyrazy twarzy swoich przyjaciół i przełknęła ślinę. Powoli odwróciła się w stronę naczelnego postrachu Hogwartu, Mistrza Eliksirów, opiekuna Slytherin'u, znanego jako nie kto inny, jako Severus Snape. 

Serpent Actress • S. SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz