Z niewiadomo skąd wyłoniła się postać. Bijąca białym blaskiem peleryna kontrastowała mocno z ciemnościami. Regina i Edith musiały zmrużyć oczy, choć zaczęły się już powoli przyzwyczajać. Nim się obejrzały, przed nimi stały już trzy osoby. Ich ubiór był już bardziej stonowany. Choć długie kaptury zakrywały im twarze, mogły się domyśleć, że są to mężczyźni.

— Witajcie.

Niski głos przebił, panującą ciszę. Regina odzyskała przytomność umysłu i przypomniała sobie, co tu robi.

— Gdzie jesteśmy? — zapytała, nie zważając na żadne grzeczności.

— To próżnia — odparł. — Bezpieczniejsza opcja dla nas.

— A dla nas nie — mruknęła cicho, mając złudną nadzieję, że nie usłyszeli jej.

— No cóż, w waszym świecie nie jesteśmy już mile widziani, więc musieliśmy improwizować. — Regina zmrużyła oczy.

— Czy to jakaś aluzja? — mówiła z nutką podejrzliwości w głosie.

— Ależ skąd. — Zaśmiał się perliście. — Z uśmiechem na twarzy wspominamy nasze ostatnie spotkanie z tobą.

— Wróćmy do ważniejszych spraw — odparła, niechcąc zaczynać skończony temat.

— Zostaliśmy zaproszeni do jakiejś umowy.

— To już nieaktualne — rzuciła szybko. — Do widzenia, miłej podróży czy co tam sobie wolicie.

Postawa Reginy jasno wskazywała na to, że dla niej to koniec rozmowy. Straciła jednak taką pewność, gdy zauważyła zachowanie Trzech. Zbliżyli się o jeden krok w ich stronę. Była zdezorientowana tym, bo nie świadczyło to o tym, że i oni się wycofują.

Edith z zainteresowaniem obserwowała sytuację, która i dla niej nie wydawała się za ciekawa. Starała się jednak zachować kamienną twarz.

— Przykro nam, ale to nie koniec — powiedział chłodniejszym tonem. - Chcemy zawrzeć umowę.

— A ja jej nie chcę, czy mówię niewyraźnie? — odpowiedziała Regina.

— Nie rozmawiamy z tobą, a z osobą, która nas zaprosiła. — Twarz brunetki wyrażała urażenie słowami mężczyzny.

Regina zawiesiła wzrok na Edith, dając jej do zrozumienia, że ma podjąć rozmowę tak jak ją nauczyła. Szatynka była jednak zaskoczona i nie umiała wydusić z siebie żadnego słowa.

— Ja...ja... — zaczęła się jąkać.

Brunetka zgromiła ją wzrokiem. Nie umiała zrozumieć, czemu Edith była taka. Jakiś czas temu zaatakowała ją bez żadnego uprzedzenia, a teraz jej pewność siebie gdzieś zniknęła.

— Ja nie chcę zawierać żadnej umowy — odparła głośniej, czując na sobie wzrok Reginy.

— Za późno — powiedział z kpiną w głosie. — Zostaliśmy wezwani, żeby zawrzeć umowę, więc o to jesteśmy.

— Tak naprawdę, to rozmawiałam z takim włóczęgą, który oferował pomoc — zaczęła się tłumaczyć. — Nie prosiłam o was.

Once upon a time in StorybrookeDove le storie prendono vita. Scoprilo ora