część 2

1.4K 139 103
                                    

W chwili, gdy ktoś zapukał do drzwi, słońce było już wysoko na niebie, a Wei WuXiana okropnie bolały plecy od spania w tej samej pozycji przez całą noc.

- Będziesz wylegiwać się przez cały dzień? - Rozpoznał głos Wen Qing, dryfujący gdzieś poza Jingshi. - Wstawaj już!

- Nah, daj mi spać. - wymamrotał sennie — Lan Zhan mnie wymęczył w nocy. Miej litość.

- Ta, jakby w ogóle cię dotknął — Oświadczyła z niedowierzaniem.

Wei WuXian podniósł się, ubierając na siebie niedbale szaty.

- Dlaczego by nie miał? Teraz jest moim mężem, to normalne. - zawołał oskarżycielsko otwierając drzwi.

Po drugiej stronie stała Wen Qing ubrana w nieskazitelną biel GusuLan. Obdarzyła Wei WuXiana osądzającym spojrzeniem od stóp do głów i zadeklarowała:

- On cię nawet nie dotknął.

- Więc jak wyjaśnisz ból tutaj? - zapytał, wskazując na swoje plecy.

- Prawdopodobnie rzucił na ciebie zaklęcie blokujące ciało, abyś go nie nękał. Boli Cię, bo spałeś całą noc w jednej pozycji. - opowiedziała kpiąco.- Rusz się. Lan QiRen chce rozmawiać ze wszystkimi.

- Jesteś taka okrutna — zaskomlał, po czym podążył za nią.

Poprzedniego dnia podczas ślubu Wei Ying był zbyt zajęty, aby zwracać uwagę na wszystko inne, zwłaszcza na piękno Gusu. Minęło sporo czasu, odkąd był gdzieś dalej niż Yiling. Ciągle otoczony negatywną energią w Kopcach Pogrzebowych zapomniał, jak miło było w GusuLan.

Słońce świeciło jasno na tej wysokości, a powietrze było świeże, gdy jesień ustępowała miejsca zimie. Wei wziął głęboki oddech i przeciągnął się, uśmiechając się od ucha do ucha.

- Ach, pachnie o wiele lepiej niż Kopce Pogrzebowe — zauważył, na to Wen Qing przewróciła oczami.

- To była góra zwłok. Wszędzie pachnie lepiej niż tam.

- Więc powinnaś być mi tym bardziej wdzięczna, że przyprowadziłem nas wszystkich tutaj. To ja to wszystko załatwiłem! - Odpowiedział dumnie.

- Jakoś nie oponowałeś przed ślubem z Lan Wangjim. - wstchnęła - tak, tak. Dziękuję ci wielki władco zła, Patriarcho Yiling - zawołała, sztucznie mu się kłaniając.

Wei WuXian skrzywił się z powodu zawstydzającego tytułu i zapłakał teatralnie.

- Jesteś dla mnie taka wredna.

Obszar, który klan Lan wyznaczył dla klanu Wen, był piękną, zieloną doliną oddaloną od głównego kompleksu. Jedynym obecnie budynkiem był niewielki domek otoczony fioletem goryczki* w niewielkiej odległości od miejsca, w którym grupa rzemieślników ciężko pracowała.

Stosy drewna, kamienia i innych materiałów budowlanych zostały już zebrane i, jak obiecał Lan WangJi, prace już się rozpoczęły.

Klan Wen zebrał się w jednej sali. Wei Wuxian usłyszał donośny głos ze środka, widać rozpoczął się już wykład Lan QiRena, natomiast A-Yuan był pierwszym, który ich zauważył.

- Xian-Gege! - zawołał i podbiegł, przytulając się do jego nogi.

- Och, widać A-Yuan jest bardzo szczęśliwy, że mnie dzisiaj widzi — odpowiedział wesoło biorąc go na ręce i dochodząc do reszty rodziny. - Czy sprawiasz kłopoty? - zapytał nagle.

- A-Yuan jest grzeczny! - pisnął radośnie maluch, bawiąc się kosmykiem włosów Wei WuXiana.

- Aj! Nie ciągnij — syknął, uwalniając włosy z uścisku dziecka.

a stone to break your soul, a song to save it Where stories live. Discover now