Ogłoszenia Parafialne!
Proszę przyjmijcie ciepło moją nową betę, która będzie dbała o logiczność, terminowość i jakość rozdziałów.
Jestem mega podniecona tą współpracą, więc proszę pokochajcie mocno SilentHatredReturns 💙No i rozdział:
Po tym, jak udało im się wyciągnąć jak najwięcej informacji od kobiety, udali się do drugiego burdelu.
Przeważnie w wielu miastach dopiero długo po zmroku sprzedawcy zamykali swoje sklepy. Jednakże w Yueyang, pomimo wczesnej godziny, wszystkie stragany i sklepy były już nieczynne. Wei WuXian natomiast czuł na sobie wzrok ludzi, przypatrujących się im przez szczeliny w okiennicach. Nie było co ukrywać, że mieszkańcy byli przerażeni, zarówno obcymi, jak i wszystkim, co choćby otaczało klan Chang.
- Jak myślisz, czego chce morderca? - Wei zapytał nagle.
- Zemsty. - Odezwał się chłodno Lan Zhan.
- Wielkie umysły myślą podobnie. - Mruknął dumnie. - To musi być zemsta. Zabicie kogoś za pomocą lingchi wymaga ogromnej niechęci. Zwłaszcza gdy dotyczy całego klanu Chang. Najwyraźniej ten cały Chang Ping bardzo kogoś uraził.
- Morderca jest niebezpieczny. - Oznajmił Lan Zhan. - Ale to niekultywujący.
- Też tak sądzisz, prawda? - Przytaknął gorączkowo. - Kultywujący nie musiałby odcinać języków, aby nie krzyczeli. - Wei wzdrygnął się nagle. - Lubi tortury. Mimo że Yang FeiFei była prawdopodobnie jedynie w złym miejscu o złym czasie, mimo to nie tylko została zabita, ale ponadto okaleczono jej ciało.
Lan WangJi skinął głową i dodał:
- Proszę, bądź ostrożny.
Wkrótce stali przed budynkiem, który był większy niż pierwszy dom uciech, który odwiedzili. Wysoki na cztery piętra, miał świeżo pomalowane okiennice i dekoracje, ale zawieszone na zewnątrz latarnie były nieoświetlone. Drzwi frontowe były zamknięte, a jedyne światła pochodziły z czwartego piętra, gdzie mieszkał właściciel i prostytutki. Nawet jeśli odważyliby się otworzyć burdel, nikt nie chciałby odwiedzić miejsca, w którym właśnie popełniono podwójne morderstwo. Otworzą je zapewne, dopiero gdy zostanie oczyszczone, a morderca złapany i będzie pewność, że wszystko znów jest bezpieczne.
Wei WuXian, stojąc przed budynkiem, czuł resztki urażonej energii pulsującej z głębi niego.
Wymienił spojrzenie z Lan WangJi i zapukał do frontowych drzwi.
- Jest ktoś? - Zawołał Wei Wuxian, dyskretnie wchodząc do środka.
- Kim jesteś? – Wypowiedział ktoś z mroku.
Wei WuXian odwrócił się i zobaczył niewielką grupę ośmiu osób, które patrzyły z wrogością na nich. Sądząc po pasujących szatach i mieczach przy talii, pochodzili z tego samego klanu.
- Kultywujący Chang?
- Chang ShiRei. - Oznajmił dumnie, jakby oczekując, że teraz zostanie już rozpoznany. - Kim ty jesteś?
- Wei WuXian. - Odpowiedział.
Ogromnie satysfakcjonujące było obserwowanie, jak kultywujący klanu Chang cofają się, a ich oczy się rozszerzają.
- Patriarcha Yiling! - Krzyknął ktoś w ogromnej panice.
- To ja. - Przyznał z szerokim uśmiechem.
- Mówiłem wam, że stoi za tym Patriarcha Yiling. - Syknął jeden z kultywujących.
- Dorwijcie go! - Rozkazał Chang ShiRei, dobywając miecz.