siema siema
♡
Cherilyn
— Halo? — blondynka odebrała telefon, nawet nie patrząc kto dzwoni. Kątem oka spojrzała na zegarek; dochodziła trzecia po południu. Kobieta przetarła zaspaną twarz.
— Dzień dobry, Pani Marilla McGregor? — usłyszała pogodny głos w słuchawce. Zmarszczyła brwi.
— Nie. To znaczy, tak to ja — westchnęła, co spotkało się ze śmiechem mężczyzny.
— Jest Pani w domu? Mam dla Pani przesyłkę.
— Przesyłkę? — zapytała, powoli wstając z łóżka.
— Tak, przesyłkę — znów usłyszała śmiech — Dość... pokaźną, ale za to bardzo ładną!
— Już schodzę — odparła, po czym rozłączyła się. Związała jasne włosy, przetarła oczy i nakładając szlafrok zeszła po schodach na dół, po czym otworzyła drzwi.
— Dzień dobry raz jeszcze, to dla Pani — kurier uśmiechnął się szeroko, wręczając blondynce ogromny bukiet róż w różnych odcieniach różowego — Poproszę podpis, o tu — wyciągnął w jej kierunku kartkę i długopis. Kobieta zmierzyła go zdziwionym wzrokiem i spojrzała na kwiaty.
— Jest Pan pewny ze to dla mnie?
— To zależy, czy Pani jest pewna ze nazywa się McGregor — roześmiał się. Blondynka w końcu podpisała kartkę i znów spojrzała na kwiaty zdezorientowana — Miłego dnia!
— Nawzajem — mruknęła, wchodząc do domu. Zamknęła drzwi i pokierowała się do kuchni, gdzie niemal natychmiast zaczęła przeszukiwać kwiaty chcąc znaleźć cokolwiek, co pozwoliłoby jej dowiedzieć się tego, od kogo są. W końcu znalazła maleńką karteczkę, owinięta wokół łodygi. „Wszystkiego najlepszego" głosił napis. Westchnęła — Dziękuje, szkoda tylko, że nie wiem nawet komu — odparła sama do siebie i wstawiła kwiaty do wazonu.
Jej dwudzieste trzecie urodziny były czymś, o czym szczerze mówiąc trochę zapomniała. Praktycznie przespała cały dzień, po powrocie z pracy, dlatego gdy wróciła do swojej sypialni i wzięła w dłoń telefon w oczy rzuciło jej się kilka nieodczytanych wiadomości od znajomych i rodziny oraz nieodebranych połączeń. Z lekkim uśmiechem odpisała na życzenia i oddzwoniła do kilku osób, po czym odłożyła urządzenie i poszła pod prysznic.
♡
— Cześć, Cliff — uśmiechnęła się w kierunku mężczyzny, który skinął krótko w jej stronę. Poklepała ochroniarza po ramieniu i wyminęła go, by po chwili znaleźć się w środku zatłoczonego już klubu. Szybko pokonała odległość dzielącą ją od zaplecza, gdzie zostawiła swoją kurtkę i przebrała bluzę w koszulkę z krótkim rękawkiem. Weszła za bar i zmarszczył delikatnie brwi, nigdzie nie widząc Sebastiana, do którego niemal codziennego widoku już dawno zdążyła się przywyczaić.
CZYTASZ
kids in america ⚤ CHRIS EVANS
FanfictionCHRIS EVANS FANFICTION Świat widziany oczami dwudziestodwuletniej Cherylin był kolorowy, gdzieniegdzie wyblakły, miejscami jedynie bezbarwny. Smutek, po stracie pierwszej miłości, pojawiał się w jej sercu od czasu do czasu, gdy jakaś głupota przypom...