siedem

1.2K 94 52
                                    

Cherilyn

— Doris, idziemy! — krzyknęła blondynka, wyjmując z szuflady smycz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Doris, idziemy! — krzyknęła blondynka, wyjmując z szuflady smycz. Założyła buty i rozejrzała się za psem — Doris! — krzyknęła raz jeszcze, po czym zniecierpliwiona weszła do salonu. Ogromna, czarna suczka rasy cane corso rozłożyła się na dywanie i patrzyła na kobietę — Chodź tu, głupia babo, idziemy na spacer — blondynka podeszła do zwierzęcia i pogłaskała ją po brzuchu, po czym zapięła jej smycz — Ostatnio strasznie się rozleniwiłaś — odparła, patrząc na suczkę, która grzecznie kroczyła obok jej nogi. Kobieta zakluczyła dom, włożyła do uszu słuchawki i razem z psem udała na spacer. Zmierzała w kierunku pobliskiego parku, chcąc choć trochę odpocząć na świeżym powietrzu. Wieczorem pracowała i na samą myśl o tym, że tego dnia znowu będzie sama, gdyż Sebastian dalej był w Rumunii, odechciewało jej się tam iść. Gdy pracowali razem, przynajmniej miała z kim porozmawiać — Zostaw — mruknęła pod nosem, gdy Doris zainteresowała się ptakami w trawie i szarpnęła smyczą.

Dotarły do parku w kilkanaście minut. Cherry usiadła na trawie i odpięła smycz, chcąc by Doris wybiegała i wybawiła się razem z innymi psami, co robiła zawsze, gdy tylko Cherry przychodziła z nią w to miejsce. Kobieta nie obawiała się o swoją suczkę, ani o inne psy; mimo wielkości i wyglądu psa, które budziły w wielu przerażenie, Cherry nie znała bardziej poukładanego i łagodnego zwierzęcia niż Doris. Zanim blondynka się obejrzała, czarna suczka już bawiła się i biegała razem z innymi psami. Cherry rozłożyła się wygodnie na trawie, kładąc smycz obok siebie i wybrała numer do Valerie.

Ich rozmowa nie trwała długo. Cherry chciała się jedynie dowiedzieć, czy kobieta odwiedzi ją dziś w pracy, twierdząc, że potrzebuje czyjegoś towarzystwa, gdyż Sebastian wciąż nie wrócił do Nowego Jorku. Valerie przytaknęła, i już miała rozgadywać się na temat tego, co przydarzyło jej się w pracy, gdy blondynka przerwała jej, czując jak coś ewidentnie liże ją po ramieniu. Odwróciła się i o mało nie krzyknęła, na widok psa, którego - była pewna - już kiedyś widziała.

— Muszę kończyć, oddzwonię do Ciebie pózniej — odparła, kończąc połączenie i przyglądając się psu, który w najlepsze kręcił się obok niej, obwąchując ją, lub liżąc gdzie popadnie. Włożyła telefon do kieszeni i rozejrzała się przerażona, nigdzie nie widząc właściciela. Pies usiadł obok niej i w najlepsze wetknął jej łeb pod ramię. Dziewczyna mimo wszystko uśmiechnęła się i pogłaskała zwierze — Cześć, kolego. My się już chyba poznaliśmy, co? — zapytała.

— Dodger, nie wolno! Najmocniej Panią za niego przepra... — kobieta usłyszała dobrze znany jej głos i zaklęła w myślach, po czym odwróciła się — Cześć — mężczyzna uśmiechnął się szeroko i zdjął okulary.

— Chris. Twój pies chyba mnie polubił — odparła, starając się traktować mężczyznę najnormalniej w świecie. Uśmiechnęła się i pogłaskała Dodgera.

kids in america ⚤ CHRIS EVANSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz