Rozdział 5

1.2K 33 0
                                    

Obudziłam się w nie za dobrym humorze. No tak... nie znam nikogo kto by cieszył się z powodu pójścia do szkoły. Mimo, że nienawidziłam swojej starej klasy to gdzieś w głębi serca czułam tęsknote za nimi. Może i nie dażyłam ich dobrymi uczuciami to jednak przeżyłam z nimi też wspaniałe chwilę. Poznałam przyjaciół których wystawiłam na próbę przyjaźni internetowej z nadzieją, że się jeszcze spotkamy. Miałam świadomość, że to się nie wydarzy. Za wiele mamy kilometrów do pokonania i dlatego to się nie uda. Przynajmniej nie teraz. Z zamyśleń wyrwała mnie ciocia Kylie.
-Le słoneczko czas wstać chyba chcesz zdążyć zjeść swoje ulubione gofry z borówkami- powiedziała siadając na brzegu łóżka. Widząc moją minę odrazu jej twarz z radosnej zmieniła się na zaniepokojoną.
-Przynieść leki?- spytała wstając i głaszcząc mnie po głowie. Pani, a raczej ciocia Kylie była jedną z nie licznych osób którzy wiedzą, że jestem chora, a w dodatku zmagam się z już lżejszą depresją.
-Byłabym wdzięczna- ciocia złożyła pocałunek na moim czole i wyszła. Wstałam żeby zaścielić łóżko i ruszyłam do garderoby po czarne spodnie z wysokim stanem, białą luźną bluzkę z napisem "nikt nie jest idealny" po angielsku, szarą bluzkę z długim rękawem pod nią, bieliznę i białe buty którę miałam na rozpoczęciu. Wzięłam wszystko i ruszyłam do łazienki odświeżyć się i ubrać. Wychodząc siadłam przed toaletką starannie nałożyłam podkład sprawdzając czy blizna nie jest widoczna, podkręciłam tuszem rzęsy i splotłam włosy w dwa dobierane warkocze co była nie lada wyczynem z tak długimi włosami. Wzięłam telefon, plecak, okulary przeciwsłoneczne i skierowałam się do kuchni na anielskie śniadanie. Kiedy jadłam dostałam jeszcze herbatę którą wypiłam i dziękując zabrałam torbę, kluczę, telefon i ruszyłam do drzwi
-Powodzenia słońce w pierwszym dniu szkoły i do zobaczenia- skierowała do mnie staruszka
-Dziękuje i do zobaczenia ciociu- odpowiedziałam i wyszłam kierując się do samochodu. Odpalając zobaczyłam, że mam jeszcze wiele czasu zauważyłam Melanie z dziećmi która zapewne zawoziła ich do szkoły. Zawołałam do sąsiadki, że mogę ich podwieźć bo mam dużo czasu, a ona może sobie odpocząć. Dzieci były zachwycone perspektywą podjechania takim samochodem pod szkołę. Zawożąc ich dowiedziałam się, że kończą o tej samej godzinie więc postanowiłam ich również odwieźć do domu. Będąc już na miejscu zarobiłam od nich całusa w policzek. Było to bardzo słodkie. Napisałam do Melanie, że odwiozę ich do domu bo kończymy o tej samej godzinie. Wróciłam do samochodu i ruszał w kierunku szkoły, a kiedy dojechałam zaczęły napierać mnie myśli o tym, że przecież nie znam tam nikogo. Musiałam odpędzić te myśli więc zabrałam plecak i wyszłam z samochodu naciskając guzik żeby się zamknął. Kiedy byłam blisko wyjścia z parkingu usłyszałam jak ktoś mnie woła. Odwróciłam się i zobaczyłam, że to była Rose, a z nią stał Emmett i... chwila czy oni się znają? Z parą stał Jasper i Alice. Kiedy podeszłam do nich zauważyłam, że stoi z nimi jeszcze jakiś chłopak w jasnych brąz włosach.
-Hej Leila dobrze Cię widzieć- powiedziała Rose
-Mi Ciebie też i  was Emmett, Jasper, Alice i...
-Edward. Edward Cullen- powiedział miedzianowłosy wystawiając dłoń
-Leila. Leila Suede, ale mówią na mnie Le- odpowiedziałam ściskając dłoń chłopaka która była... lodowata. Tak jak reszty z nich.
-A więc znasz już Jaspera i Alice?- zagadał Emmett
-Tak Jaspera poznałam w szkole składając ostatnie papiery, a Alice w centrum handlowym- posłałam uśmiech do rodzeństwa i niemalże odrazu odwajemnili go
-Właśnie i czekam jak się wybierzemy razem na zakupy- klasnęła w dłonie szatynka
-Jeśli wierzysz w Boga możesz już odmawiać różaniec pożegnalny- powiedział Edward i odrazu dostał z łokcia w żebra od niskiej dziewczyny
-Nie może być aż tak źle- stwierdziłam i spojrzałam na Rose z nadzieją na jej potwierdzenie jednak tak się nie stało
-Jeżeli sześciogodzinne chodzenie po sklepach jest dla ciebie normalnością to masz rację, nie jest aż tak źle- odpowiedział Emmett śmiejąc się. Spojrzałam na niego spod okularów z szokiem w oczach
-Wow masz śliczne oczy- powiedział, a ja zdjęłam okulary. I wszyscy spojrzeli na mnie.
-Dzięki wy też macie imponujące bardzo- spojrzałam się na rodzeństwo i zauważyłam jak Jasper przygląda mi się uważnie. Udałam, że tego nie widzę jednak jego wzrok rozpalał mnie w środku ciała.
-Może chciałabyś z nami usiąść przy stoliku na przerwie?- zapytał miedzianowłosy przytulając do siebie małą szatynkę. Więc Alice i Edward tak jak Emmett i Rose są ze sobą.
-Nie chcę wam sprawiać kłopotu- odpowiedziałam zmieszana
-Nie sprawisz nam kłopotu. Będzie nam bardzo miło- odezwał się chyba pierwszy raz Jasper
-Jeżeli nie to bardzo chętnie, a teraz wybaczcie, ale muszę już iść schować wszystko do szafki i z tego co mi  wiadomo to pan Scotting nie lubi gdy ktoś przychodzi równo z dzwonkiem- powiedziałam i miałam zamiar już iść kiedy kiedy silna ręka Emmetta chwyciła mnie za ramię
-Poczekaj. Też mam z nim. Pójdę z Tobą- pocałował Rose i pożegnaliśmy się z wszystkimi
-A więc jaki masz numer szafki?- usłyszałam chłopaka
-2468, a ty?
-2467 obok Ciebie zobaczysz będę ochraniał Cię z jednej strony, a Jasper z drugiej- powiedział z łobuzierskim uśmiechem
-Przed czym chcesz mnie bronić? Przed woźną która i tak sprząta kiedy my jesteśmy w klasach?- posłałam mu łokcia w żebra
-No, a co z smokami? One mogą zaatakować w każdej chwili!- powiedział mięśniak
-Oj Emciu nadal wierzysz w smoki i wróżki zębuszki?- spytałam z drwiącym uśmiechem
-Zobaczysz, że któregoś dnia nas zaatakują i przyznasz mi rację- udawał obrażonego
-Zobaczymy, a teraz chodź bo smok Scotting nas spali żywcem- wzięłam za nadgarstek chłopaka i wrzuciłam do klasy
-Już was lubię za przyjście przed czasem- powiedział nauczyciel. Uśmiechnęłam się do niego i poszłam do ostatniej ławki w środkowym rzędzie. Kątem oka zobaczyłam, że Emmett przyszedł za mną i usiadł obok mnie.
-Ha mówiłam. Dzięki mnie zostaliśmy ulubieńcami pana Scottinga Emciu- spojrzałam na niego z drwiącym uśmiechem
-Miałaś rację o królowo niebiosów- zaczął się śmiać
-Wystarczy Leila lub Le- wysłałam mu całusa w powietrzu
-Wystarczy mój rycerzu na białym koniu, ale Emciu też mi się podoba- zaczął Emmett
-To już wolę Emciu- prychnęłam
Zadzwonił dzwonek i tak zaczeliśmy lekcje anatomii. Tak jak zawsze pierwsza lekcja to była z PSO czyli z Przedmiotowego Systemu Oceniania. Pisałam wszystko co było dyktowane i słuchałam uważnie nauczyciela przez co nim się obejrzałam usłyszałam dzwonek. Zebrałam książki i wraz z towarzyszem poszliśmy do szafek gdzie czekała już reszta rodzeństwa. Wpakowując książki okazało się, że teraz mam biologię z Edwardem. Żegnając się z rodzeństwem ruszyliśmy na biologię. Tak jak na wcześniejszej lekcji omawialiśmy PSO. Kiedy zauważyłam zawistne spojrzenia dziewczyn uśmiechnęłam się pod nosem.
-Co Cię tak bawi hmm?- spytał miedzianowłosy
-To, że chyba wszystkie dziewczyny są zazdrosne o to, że to akurat ja siedzę z Tobą i rzucają zawistne spojrzenia- opowiedziałam śmiejąc się cicho
-To teraz patrz to- powiedział i objął mnie w tali. Czułam jak wszystkie dziewczyny gotują się w środku na ten widok. Uśmiechnęłam się chytrym uśmieszkiem do nich.
-Dobra dobra bo mnie po szkole jeszcze dopadną i włosy wyrwą- odpowiedziałam przez cichy śmiech
-Może masz racje nie ma co ryzykować tak długich i cudownych włosów- stwierdził i zabrał rękę. Lekcja minęła w szybkim tempie i nim się obejrzałam stałam z Cullenami pod szafkami opowiadając jak innie dziewczyny zazdrościły mi, że siedziałam siedziałam z Edwardem. Następną lekcją był język obcy. Razem z Alice wybrałyśmy Język Polski. Nagle zauważyłam, że dziewczyna się zatrzymała. To musiała być wizja. Chwyciłam ją za dłoń i trzymałam. Wiedziałam, że ta wizja będzie związana ze mną. Czułam to. Dlaczego wiedziałam, że to wizja? Bo sama jestem wampirem. Tylko, że bardziej potężnym i z wieloma mocami. Przesłałam telepatycznie Alice wiadomość, że wiem o jej wizji, a jeżeli chce się wszystko dowiedzieć ma mi powiedzieć tak i zwołam wszystkich. Byłam im winna. Dziewczyna powiedziała ciche tak i ruszyłyśmy na parking szkolny wysłałam wiadomości do całego rodzeństwa żeby jak najszybciej pojawili się przy samochodzie. Nie minęła nawet minuta, a wszyscy już byli Alice powiedziała, że wracamy do nich do domu. Dziewczyna jechała z Edwardem, a ja zabrałam Jaspera, Emmetta i Rose ze sobą. Po godzinie byliśmy już wszyscy w ich domu. Poznałam ich przyszywanych rodziców Esme i Carlisle'a. Kiedy wszyscy siedzieli zaczęłam mówić.
-Wiem, że jesteście wampirami
-Jak? Skąd?- dopytywał Carlisle
-Bo sama nim jestem- odpowiedziałam
-To dlaczego nie wyczuliśmy tego?- spytała Alice
-To za sprawą jednego z moich darów. Mogę upodabniać się do człowieka. Wszyscy będą czuć mnie jak człowieka, nie świecę się wtedy w słońcu, ale to nie zmienia faktu, że gdy zamieniam się w niego, nie mogę się starzeć w jego postaci
-Jak to jeden z darów? Masz ich więcej?- spytała Esme
-Jestem najpotężniejszym wampirem. Mam kilka darów
-Możesz nam powiedzieć jakie to są?- odezwał się Edward
-Jak już wspominałam jednym z nich jest upodobnianie się w człowieka. Ale mogę również kopiować dar innych, czyścić pamięć, mogę rozpoznać kto komu jest przeznaczony, hipnotyzować, mogę zmieniać pogodę, spalić wampira wzrokiem, ale tylko kiedy tego chcę, a co najważniejsze, mnie nie da się zabić. Wampiry można zabić po przez oderwanie głowy i spalenie. A mnie nie. Nie ma na mnie sposobu by mnie zabić.
-Czy możesz nam pokazać jeden ze swoich darów po za upodobnianiem się do człowieka?- zapytał Carlisle
-Tak. Jasper ma dar sterowania uczuciami, Alice ma dar widzenia przyszłości, Edward czytanie w myślach, Emmett, Rosalie, Esme nie mają żadnego daru, a ty Carlisle masz dar super panowania nad żądzą krwi. Po za tym Tobie przeznaczona jest Esme, Esme przeznaczonym jesteś Ty, Rose przeznaczony jest Emmett i ze wzajemnością, Alice- zawachałam się czy jej to powiedzieć, ale uznałam, że musi znać prawdę.- przykro mi, ale twoim przeznaczonym nie jest Edward. Jest to James. Edward kiedy przyprowadzi swoją przeznaczoną na mecz baseballu przyjdzie on ze swoimi towarzyszami Victorią i Laurentem. Victoria podkochuje się w nim, i to sprawi, że Edward będzie musiał chronić Bellę- swoją wybraną. Victoria będzie chciała się zemścić na waszej rodzinie za to dlatego postanowi zabić ją. Jednak James wam pomoże i zabije ją.
-A- a- ale ja- jak t-to mo-możliwe?- spytała Alice. Przytuliłam małą szatynkę i wysłałam do jej rodziny wiadomość, że zaraz wrócimy do tej rozmowy i dodałam, że zapomniałam powiedzieć o jeszcze jednym darze którym jest przesyłanie mentalnych wiadomości. Poszłam z dziewczyną do jej pokoju i położyłam ją na łóżko. Postanowiłam użyć mojego daru i dziewczyna zasnęła. Zabrałam kiedyś ten dar jakiemuś wampirowi 360 lat temu. Wyszłam z jej pokoju i wróciłam do pokoju gdzie była reszta rodziny.
-Czy możesz powiedzieć kto jest mi przeznaczony?- przerwał ciszę Jasper
-Jasne- odpowiedziałam.
Patrząc w jego oczy zamarłam. Pokochałam go od pierwszego spotkania. To ja byłam jego przeznaczoną. Spojrzałam na niego i wydobyłam ciche "ja" później tylko nastał mrok.

Przeznaczona JasperaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora