Rozdział 73

1.8K 76 17
                                    

Zayn

-Jesteś kurwa zadowolony?!- krzyknąłem wskazując dłonią na drzwi wyjściowe, w których przed chwilą zniknęła Kimberly- Jeśli miałeś coś do mnie, trzeba było załatwić to ze mną, a nie mieszać w to ją! I tak się dużo wycierpiała...- ostatnią część powiedziałem nieco ciszej.

-Zayn chodź. Nie warto rozmawiać z takim dupkiem. Musimy znaleźć Kim- poczułem na sobie dłonie Nialla, które pociągnęły mnie w tył.

-Trzeba skończyć to co się zaczęło- odparł niespodziewanie Zack- Nie odpuszczę tak łatwo. Na początku może to wszystko była tylko gra, ale z biegiem czasu Kim stawała mi się coraz bliższa- a tego to już kompletnie się nie spodziewałem.
Miał koleś szczęście, że Niall nadal mnie lekko przytrzymywał, bo nie skończyłoby się to dla niego za dobrze.

-Zejdź mi lepiej z oczu i odpieprz się od nas póki jeszcze masz okazję- zagroziłem zaciskając dłonie w pięści.

-Rozstrzygnijmy to w uczciwy sposób- wypalił, a ja tylko posłałem mu spojrzenie typu "co ty pierdolisz?!"- Mam namyśli wyścig. Przegrany schodzi z drogi zwycięzcy- wyjaśnił, a przez moją głowę zaczęły przelatywać setki myśli.

-Chcesz potraktować Kim jako jakaś nagrodę?!- zapytałem podniesionym głosem, ale kto na moim miejscu postąpił by inaczej. Kimberly była moją dziewczyną i nie pozwolę traktować jej jak rzecz.

-Nie tylko Kimberly. Jeśli wygrasz już nigdy mnie nie zobaczysz- sprecyzował.

-A załóżmy, hipotetycznie, że przegram. Co wtedy?- wolałem się upewnić.

-Wtedy Kim będzie ze mną, jeśli będzie chciała. To mi wystarczy, bo ty ją stracisz- odparł pewny siebie.
Nie wiedziałem co mam zrobić. Stałem chwilę wpatrzony w jego ohydną twarz i nic nie mówiłem. Rozważałem wszystkie za i przeciw, aż w końcu odwróciłem się w stronę Nialla. On tylko pokiwał głową, co oznaczało, że powinienem się zgodzić.

-Niech ci będzie- rzuciłem w końcu- Gdzie i kiedy?

-Jutro wieczorem, tam gdzie zawsze?- zaproponował.

-Będę, a ty już zacznij szykować się do wyjazdu z miasta- powiedziałem niezbyt przyjemnym tonem i odwracając się na pięcie opuściłem klub. Zaraz za mną szedł również Niall.

-W co ja się kurwa wpakowałem- powiedziałem wściekły, kopiąc w oponę mojego samochodu i ciągnąc za końcówki swoich włosów. 
Ten dzień to dla mnie stanowczo za dużo. Z pełną odpowiedzialnością mogę zaliczyć go do tych gorszych w moim życiu.
-Chyba powinieneś odpocząć- poradził mój przyjaciel, pojawiając się obok.
-Nie ma szans, że dzisiaj zasnę- wiedziałem, że tak będzie pomimo tego, że poprzedniej nocy także nie zmrużyłem oczu.
-Więc co zamierzasz?- zapytał.
-Nie wiem, chyba muszę się napić…
-Nie zamierzasz porozmawiać o tym wszystkim z Kim?
-Nie chcę jej na razie widzieć. Chyba rozumiesz- powiedziałem zgodnie z prawdą. Zawiodłem się na niej. Ufałem jej i kochałem, a ona tak po prostu mnie zdradziła. Nie sądziłem, że byłaby do czegoś takiego zdolna, ale najwidoczniej nie znałem jej wystarczająco dobrze.
-Nie będę cię namawiał. Sam pewnie postąpiłbym podobnie- przyznał i poklepał mnie po ramieniu. 
Cieszę się, że jest teraz ze mną. Mam się przynajmniej komu wygadać i poradzić w niektórych sprawach.
-Może… chciałbyś pojechać do mnie?- zapytałem, bo mimo tego, że miałem w planach upicie się, to nie chciałem tego robić sam.
-Powiedz po prostu, że nie dasz sobie rady beze mnie, a nie owijasz w bawełnę- zaśmiał się, a ja tylko pokręciłem zrezygnowany głową, ale mimo to lekko się uśmiechnąłem.
-No dobra, to jak?- zapytałem jeszcze raz.
-Pewnie, że jadę. Nie dam ci przecież pić w samotności. Idę po samochód, a ty jedź- powiedział i nie czekając nawet na moją odpowiedź, ruszył w kierunku gdzie zostawił swoje auto.
Po niecałych dziesięciu minutach jazdy byłem już pod domem. Otworzyłem garaż i zaparkowałem tam samochód. Kiedy akurat go zamykałem na podjazd wjechał Niall. Zaczekałem na niego i oboje weszliśmy do domu. Od razu włączyłem telewizor w salonie, a blondyn oczywiście już się rozgościł. Nie miałem nic przeciwko, a nawet cieszyłem się, że czuł się u mnie jak u siebie i ciągle się ze mną przyjaźnił, bo jak widać po dzisiejszym dniu, takich osób w moim otoczeniu nie ma za wiele…
Przyniosłem nam po dwie puszki piwa, które akurat miałem w lodówce i postawiłem na stoliku, siadając na kanapie.
-Tak bez żadnych przekąsek?- zajęczał niezadowolony.
-Wiesz gdzie jest kuchnia- wskazałem dłonią na odpowiednie pomieszczenie, a po chwili Niall wrócił niosąc dwie paczki chipsów i jakieś orzeszki, które zostały po wczorajszej, dość nieudanej imprezie.
Dwie godziny później wspólnie pokonaliśmy po trzy puszki piwa i prawie całą butelkę wódki. Powoli zaczynałem czuć jak alkohol na mnie działa. A wiadomo jak na mnie działał… Całkiem odwrotnie jak dragi. Czułem więc coraz silniejszą chęć wyrzucenia z siebie wszystkich emocji.
-Ty też mnie zostawisz? Tak jak wszyscy…- zwróciłem się do Nialla, który już prawie zasypiał na siedząco.
-Co?- zapytał zdezorientowany- Dlaczego miałbym zostawić mojego przyjaciela…
-Bo jestem beznadziejny i umiem tylko sprawiać wszystkim ból- przyznałem i upiłem jeszcze łyka wódki prosto z butelki, którą Niall i tak właśnie w tej chwili mi zabrał i odstawił na bok.
-Nie jesteś beznadziejny. Jesteś moim jedynym przyjacielem. Zawsze mnie wspierasz, a co najważniejsze pomogłeś mi, kiedy naprawdę tego potrzebowałem. Jesteś dobrym człowiekiem- mówił odrobinę niewyraźnie, ale zrozumiałem dokładnie każde wypowiedziane przez niego słowo.
-To dlaczego Kim odeszła, kiedy ja ją naprawdę kocham.
-Tego nie wiem, ale mogę cię zapewnić, że jeszcze kiedyś wszystko między wami się ułoży. Zobaczysz…

Porwana||Z.MWhere stories live. Discover now