Rozdział 5

48 8 4
                                    

Podążali krętymi, bocznymi alejkami za Zelosem, wciąż czując na karkach oddechy jego wspólników. Skręcali, już po raz setny, w nieznanym im kierunku i Daegel zaczął się zastanawiać, czy ci nieciekawi goście specjalnie nie próbują ich zmylić. „Zakręt w lewo... zakręt w prawo.." Książę potrząsnął głową. Kompletnie nie wiedział już skąd przyszli. Czy kupiec rzeczywiście prowadził ich do szukanej zabójczyni? Czy też Daegel udaremnił powodzenie grupy swoją arogancją? Co by się dalej nie stało, w powietrzu wisiała atmosfera poważnych kłopotów. Aidana trzęsła się ze strachu, jak rybia galareta, a Evander asekurował ją próbując powstrzymać od upadku przez omdlenie. Tymczasem Priamos wysyłał gniewne sygnały ostrzegawcze masywnym gorylom, którzy za bardzo się do niego zbliżali. Po chwili smok w kolorach promieni słońca nieoczekiwanie przystanął, przez co Daegel o mało, co nie wpadł na niego. Zelos syknął przeraźliwie, gdy smok przez przypadek nastąpił na koniuszek jego ogona. Wciąż rozgniewany, rzucił do szarego smoka, którego widzieli wcześniej.

- Nero! Nie spuszczaj ich z oka. - Wspomniany gigant zmarszczył brwi i pokiwał głową w odpowiedzi, po czym wlepił swe świdrujące ślepia w grupkę intruzów. - Ja idę poprosić Królową o audiencję. - ciągnął kupiec szyderczo, po czym zniknął za rogiem w cieniu palmy.

- Palma! Jesteśmy blisko źródła wody, czyli w centrum! - szepnęła do nich Aidana, która po usłyszeniu ostrzegawczego warknięcia ze strony Nero, skuliła się ze strachu za Pałacowymi Strażnikami.

- A więc... Nero! Tak ci na imię, prawda... Jak tam ci się wiedzie, druhu? - zaczął bezmyślnie Książę. Umięśniony olbrzym tylko przewrócił oczami, mruknął coś niezrozumiałego i usiadł ciężko na piachu, czując, że zapowiada się długa i męcząca warta.

Na szczęście jednak, Zelos wrócił już po chwili, odkrywając płachtę zatęchłego namiotu.

- Jej wysokość się zgodziła. Oczekuje w środku, lecz wejść może tylko jeden z was. - Złoty smok oświadczył z nieschodzącym mu z pyska upstrzonego piegami, zawadiackim uśmieszkiem.

Na chwilę zapadła cisza. Aidana wypchnęła na przód Daegela, który, zmieszany, próbował zaprotestować grupie. Widząc jednak, że cierpliwość zbirów się kończy, z oklapniętymi uszami oraz lekko podkulonym ogonem, zmusił się do podążenia za rzekomym kupcem. „Nie! Daegelu jesteś Księciem, więc musisz zachowywać się, jak książę!", skarcił się w myślach. Momentalnie wyprężył dumnie pierś i starał się wyglądać na najgroźniejszego, na jakiego mógł. Wchodząc ze skwarnej otwartej przestrzeni do namiotu, ogarnęła go kontrastująca z bezpośrednim słońcem ciemność. Dopiero gdy po chwili jego wzrok przyzwyczaił się do półmroku, zauważył jak niespodziewanie przestronna jest jurta, w której się znalazł. Rozglądając się po wnętrzu, nagle napotkał ogniste spojrzenie czujnego oka, obserwujące go kilka ogonów przed nim. Daegel zamarł w bezruchu i czuł pot spływający mu po karku ze strachu.

- Co to ma być? Tak okazujesz szacunek swojej Władczyni?! Ukłoń się! - Rozległ się wścibski głos Zelosa gdzieś po jego lewej. Po czym złoty ogon szybkim ruchem podciął mu łapy i powalił na ziemię. Królewski syn runął pyskiem w dół, gryząc piach. Usłyszał rechot kilku smoków.

- Proszę, proszę. - rozległ się przeszywający kobiecy głos. - Cóż za zdumiewająca wizyta! Nie spodziewałam się Ciebie tutaj, Książę..

- Skąd ty...?! - Daegel podniósł w niedowierzaniu głowę, lecz szybko ugryzł się w język. Nawet jeśli blefowała, nie musiał jej właśnie wygadać prawdy. Lecz było już za późno. Piękna smoczyca siedziała majestatycznie na tronie usypanym ze zwierzęcych skór i kości, podpierając łeb szponiastą łapą i obserwując czujnie otoczenie prawym ślepiem.

- Haha - ślicznotka zaśmiała się przez zęby - Jeśli chciałeś się ukrywać, może lepiej było zdjąć Królewskie Pieczęcie! - zwróciła mu uwagę szyderczo, a Zelos podrzucił w łapie pierścień od Daegela. Czarnołuski smok, nie był przygotowany na zaskakujący widok, który za chwilę ujrzał. Szkarłatny Cień obróciła łeb ukazując okropną bliznę szpecącą jej lewe lico. Szrama zaczynała się od czoła i przecinała zjawiskowe bursztynowe oko, dochodząc aż do policzka. Ta strona jej pyska była wykrzywiona w wiecznym przerażającym grymasie. Oszpecona smoczyca dostojnie podniosła się z legowiska.

[Kroniki Terra Draconis] Nadejście ŚwiatłaOnde histórias criam vida. Descubra agora