Rozdział 2

88 10 17
                                    

Dwa smoki leciały tak szybko, że zobaczyć można było jedynie czarną i zieloną smugę. Wpadły do jaskiń pod pałacem, lecz drogę zagrodzili im Królewscy Strażnicy. Skrzyżowali przed nimi ostre włócznie, które posiadał każdy z nich.
- Rag, co to ma być? Dlaczego zaprowadziłeś mnie prosto w łapy strażników? Miałeś mi pomóc! - Książę syknął do przewodnika, lecz ten odpowiedział mu spokojnym spojrzeniem.
- Czy to nie książę? Podobno zdradził... Nie powinniśmy... - strażnik warknął do drugiego
- Ej, Ragnarze, o co chodzi, szefie? - odparsknął drugi
- Spokojnie chłopaki. Wiem, że mogę wam zaufać. - zaczął zielony smok. Spojrzawszy za siebie, kontynuował - Przepuście nas i chodźcie, wyjaśnię po drodze, ale musimy się spieszyć.
Dwóch strażników zerknęło niepewnie po sobie, ale przepuściło „intruzów". Podlegali rozkazom Ragnara, Kapitana Straży Królewskiej, jednak to szacunek tej dwójki do swojego dowódcy był powodem, dla którego podążyli za nim.
Cztery smoki przemierzały podziemne korytarze, gdzieniegdzie rozświetlane jedynie blaskiem pochodni. Prowadził Ragnar, który starannie obierał trasę. Książę, lecący za nim, dziwił się, że jego przyjaciel tak dobrze zna ten wulkaniczny labirynt pełny rozwidleń i ślepych zaułków. On sam, wychowany w pałacu, rzadko bywał w tej części wulkanu. Ponad to, wcale nie czuł się dobrze w ciemności, jak na przekór jego czarnym łuskom. Cieszył się, że matka, która była smokiem Morskim, przekazała mu w genach świecące łuski. Zapalały się, gdy był w ciemności lub odczuwał strach. W tej chwili świeciły pewnie tak jasno, że jakiś tunelowy strażnik z łatwością mógłby ich namierzyć. Daegel postanowił sobie, że musi się jak najszybciej nauczyć nad nimi panować, bo może go to zgubić. Odetchnął głęboko, próbując się uspokoić i liczył, że świetliste łuski przygasły chociaż trochę.
- Więc o co tak naprawdę chodzi, Kapitanie? Co mamy robić? - odezwał się pierwszy strażnik. Obydwaj lecieli z na końcu, zabezpieczając tyły.
- Jako moi zaufani kompani, otrzymujecie rozkaz ochrony Księcia Daegela. Wierzę, że dobrze się spiszecie, Priamosie i Evanderze. - odparł poważnym stanowczym głosem, gdy grupa przystanęła w grocie przed rozwidleniem pięciu korytarzy. - Wiem też, że nie zawsze zgadzacie się z Królem, prawda? - dodał zaczepnie, na co dwójka kolegów odpowiedziała mu niepewnymi protestami. - Haha, dajcie spokój. Przecież wszyscy chcemy zmiany władzy. Król poluje na Księcia, bo ten sprzeciwił się jego okrutnym metodom. Naszym zadaniem jest bezpieczne wyprowadzenie Daegela z miasta, i... utrzymanie go przy życiu.
- Tak, Kapitanie! - nadal byli niepewni, lecz nie mogli powiedzieć, że nie zgadzali się ze swoim dowódcą. Wszyscy chcieli zmiany władcy i jego tyrańskich rządów.
Cztery smoki ruszyły ponownie, usłyszawszy niepokojący dźwięk dochodzący z za ich pleców. Co jeśli ktoś ich znalazł i są ścigani? Zwiększyli tępo.
- Ragnarze, gdzie tak w ogóle lecimy? - spytał Daegel.
- Przyjacielu... już nie możemy wytrzymać, tak samo jak ty. To się musi skończyć. Pomyśl o swoich obywatelach, o rodzinie, o siostrze. Nie chcesz, żeby żyli w lepszych warunkach? - Spojrzał na młodego księcia, towarzysza zabaw w dzieciństwie, który teraz leciał obok niego. Czarny smok przytaknął, a zielony dodał ciszej. - Chcę, żebyś poprowadził buntowników.
- Co?!
- Jest mnóstwo takich, ale nic nie zdziałają jeśli nie będą mieli przywódcy. A ty? Wydajesz się do tego idealny. Zbuntowany książę, który walczy przeciwko królowi. Znam wielu, którzy z chęcią za tobą by poszli. Zastanów się nad tym. To jest niepowtarzalna szansa, żeby obalić króla. Tylu poddanych na ciebie liczy.
- Ale... nie wiem czy podołam. - odpowiedział mu przyjaciel. - Jak wielką armię trzeba by pokonać Władcę Śmierci? I jak mam zebrać tylu smoków?
- Kto, jak kto, ale ty napewno sobie poradzisz! Od zawsze miałeś talent do przywództwa. Pamiętasz jak się bawiliśmy, będąc jeszcze smoczęciami? - jego uśmiech zdradzał powrót do wspomnień. Daegel poczuł się po tych słowach pewniejszy. Może rzeczywiście ma szansę?
- Tylko... Mój ojciec ma bogactwo, wielkie armie, władzę nad całą Volantią! A ja co mam? ... - książę spuścił głowę.
- Ty masz już trzech pewnych sojuszników. A właśnie lecimy na spotkanie z czwartym. Zobaczysz, że ona ci dużo pomoże. Pewnie znasz Aidanę, pałacową bibliotekarkę? - uśmiech na pysku zielonego smoka się poszerzył.
To jasne, że Daegel ją znał. Uwielbiał przychodzić do biblioteki w dzieciństwie wraz z innymi smoczętami i wysłuchiwać jej niesamowitych opowieści. Gdy podrósł, a jego siostra była już na tyle duża, by chodzić, zaprowadzał ją każdego wieczoru do biblioteki. Z czasem Aelin urosła, i tyle razy przebyła tą drogę, że zapamiętała ją, a jej brat nie musiał już dłużej być jej przewodnikiem. Trochę smuciło to Daegela, bardzo lubił spędzać czas ze swoją siostrą. Ale teraz już jej pewnie nie zobaczy. Ta myśl uderzyła w niego, jak fala na morzu podczas burzy.
Nareszcie zatrzymali się przy jednym z wejść. Zielony smok przeszedł przez nie pierwszy, za nim czarny, później czujni strażnicy. Pomieszczenie to było ogromną grotą, rozświetloną milionami skrzących się punkcików, wyglądających jak gwiazdy. Były to latające świetliki, które wydawały delikatne brzęczenie, uspokajające jak szum wody. Ściany, pnące się wysoko w górę, tworzyły skalne półki, prawdopodobnie wyrzeźbione przez twarde pazury smoków kamiennych, i były po brzegi wypełnione opasłymi księgami. Stalagmity i stalaktyty tworzyły liczne zakamarki, a porozrzucane, gdzieniegdzie kopczyki zwojów sprawiały wrażenie przytulnego bałaganu.
- Wow... Jak tu pięknie... - Książę był oczarowany tym widokiem i jego błękitne oczy chłonęły każdy szczegół. - Już dawno tu nie zaglądałem. Ale nie wiedziałem, że da się tędy wejść do biblioteki. Myślałem, że jest tylko jedno wejście, z pałacowych korytarzy. - zwrócił się do przyjaciela.
- Oj książę, książę. Podziemia są przeznaczone dla służby, a my właśnie przyszliśmy takim korytarzem. Myślisz, że służba może plątać się po Królewskim Pałacu? - Łeb zielonego smoka wykrzywił grymas. Zaraz się jednak otrząsnął i zawołał. - Aidano! Jesteś tu? - Nikt mu nie odpowiedział. Usłyszeli trzepot niewielkich skrzydeł i zobaczyli spadający na nich cień. Strażnicy odskoczyli odruchowo, a Książę zamknął oczy. Gdy je otworzył, zobaczył, że na jego nosie, oznaczonym świecącymi łuskami przysiadła wielka, jak na swój gatunek, srebrna ćma. Był to piękny okaz, jasny jak światło gwiazd z ciemniejszą plamką na skrzydłach, w kształcie półksiężyca. Książę zapatrzył się chwilę w to delikatne stworzonko, przerwał mu kobiecy głos.
- Księżyc! Księżycku, gdzie znowu odleciałeś? - głos zbliżał się do grupy smoków. Po chwili, zza wielkiej sterty pergaminu, wychynęła wysoka smoczyca o łuskach jasnych i delikatnych jak światło księżyca, które wpadało przez jedyne okienko na ścianie. - O, tu się podział, chciał przywitać gości! Witam! - podbiegła do smoków, widząc zbroje strażników. Wyciągnęła łapę w stronę ćmy, która wydawała się być jej zwierzątkiem. - Pozwól, ze go zabiorę... - Gdy nocny motyl przeszedł niezgrabnie na wyciągnięte szpony swej pani, ta, poprawiła okulary na nosie. I krzyknęła. - Oh! Książę! Najmocniej przepraszam, wasza wysokość! Błagam o wybaczenie, nie sądziłam, że jego wysokość zechce przyjść tutaj tunelami podziemnymi...
- Spokojnie Aidano, nie masz się czego obawiać. Przyszliśmy tu, żeby z tobą porozmawiać. Ale nie mamy dużo czasu. - Książę przerwał jej, po czym odwrócił się w stronę Ragnara wyczekująco.
Czasami zdarza nam się rozmawiać, i nie ukrywajmy, wiem o twoich poglądach względem Króla... - Gdy zielony smok zobaczył przerażenie na pysku smoczycy, dodał. - Książę ucieka, a my z nim.
Chcę, żebyś wyruszyła z nami, Aidano. Jesteś bardzo mądra, napewno przyda nam się twoja wiedza. Chcę zebrać rebelię przeciwko memu ojcu. To jedyna szansa na zaprzestanie tego cierpienia, które on zsyła na nas wszystkich. - Spojrzał smoczycy głęboko w oczy, i zobaczył w nich determinację.
- Cóż, z chęcią do was dołączę. - Jej krótka, zdecydowana odpowiedź zaskoczyła czwórkę smoków. - Tylko dajcie mi chwilę, spakuję potrzebne rzeczy. Przyniosę wam tez płaszcze, będzie lepiej się ukrywać. - Zniknęła za rogiem.
Po chwili, Książę zaczął się niepokoić. Nie mogą zostać tu długo, i tak zmarnowali wiele czasu. W końcu ich znajdą.
Aidana wróciła niosąc zwitek ciemnych skór, oraz z przewieszoną przez bok pojemną torbą, w której schowała zwoje, zioła lecznicze oraz prowiant. Przekręciła szyję w poszukiwaniu swojej ćmy, którą schowała pod swoim skrzydłem, i rozdała peleryny. Wtem, gdy skierowali się w stronę tunelów, usłyszeli wyraźne głosy strażników.
- Znaleźli nas! - syknął Daegel.
Za mną! - krzyknęła Aidana i poprowadziła grupę w stronę korytarza pałacowego.

*Ostatnio widziałam base do takiego draw the squad i... nie mogłam się powstrzymać haha! Lmao bardzo lubię rysować memy z Daegelem, nie mam pojęcia dlaczego akurat z nim.

 nie mogłam się powstrzymać haha! Lmao bardzo lubię rysować memy z Daegelem, nie mam pojęcia dlaczego akurat z nim

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Królewski tyłek Daegela jest niesiony przez Ragnara

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Królewski tyłek Daegela jest niesiony przez Ragnara. Nieodłączny atrybut Księcia to okulary przeciwsłoneczne oczywiście, aby sam nie oślepnął od swego blasku XD A Aidana czytająca książkę (o interesującym tytule) jest zirytowana amatorami, którzy wparowali do jej biblioteki i jej przeszkadzają.
(Proszę zapomnijcie, że to widzieliście... obrazek ma służyć jako karykatura sytuacji xddd)
A więc, co mogę więcej powiedzieć?
Myjte si ruce, jakby to powiedziała moja koleżanka z Czech XD ... ale serio myjcie ręce!*

[Kroniki Terra Draconis] Nadejście ŚwiatłaWhere stories live. Discover now