Więc z braku możliwości wychodzenia on i jego brat skończyli na całych dniach nauki. Uczyli się wszystkiego o funkcjonowaniu królestwa oraz nauki magii. W końcu magia była nieodzowna w każdym królestwie. Każda inna i wyjątkowa. Służyła przede wszystkim do obrony. Nigdy do ataku i dla własnych celów. Chłopcy dzięki nauce wiedzieli wszystko o mocy ich królestwa. Mieli najpotężniejszą magię ze wszystkich- magię czasu. Używaną wyłącznie przez parę królewską.

Ruszył dalej do swojego pokoju. Gdy dotarł na miejsce, rzucił się na łóżko i cicho zapłakał. Zawsze w trudnych chwilach przypominał sobie swój dzień, kiedy wyszedł z zamku. Jak zgubił się w lesie skąd, uratował go chłopiec z wielkimi brwiami i oczami niczym dwa szmaragdy. O tym jak zaoferował u siebie nocleg i posiłek. No i obietnica, że wszystko się poprawi. To nadawało mu siły aby mimo wszystko codziennie walczyć. Wyjął z kieszeni mały zegarek i otworzył go. W środku znajdował się pukiel blond włosów. Należały do jego przyjaciela. Alfred zdążył trochę złapać zanim opiekunka go wciągnęła do zamku. Na szczęście już nie pracowała. Bracia skutecznie uprzykrzyli jej życie na tyle, że sama odeszła. Uśmiechnął się na to wspomnienie. –Arthur- mruknął do siebie cicho- Ciekawe co teraz robisz i czy mnie pamiętasz. Bo ja nie mogę o tobie zapomnieć.

*

Na miejskim rynku było jak zwykle głośno. Barwne kramy zachwycały wprost różnorodnością produktów z różnych stron świata. Blondyn szedł wolnym krokiem, omijając ludzi którzy jego zdaniem za bardzo się kręcili. Cieszył się z pięknej pogody ale jeszcze bardziej cieszył się ze swojego pakunku. W małej papierowej torebce znajdowały się nasiona kwiatu poza ich królestwa. Musiał zarobić sporo pieniędzy aby je kupić. Arthurowi dopisało szczęście i udało mu się wyrwać z wioski do miasta. Znalazł zatrudnienie u miejscowego zielarza w sklepie. Ten nie tylko dał mu pracę ale także nauczył wszystkiego o roślinach. No i miał u niego nocleg. Nie zarabiał jakoś szczególnie dużo. Zresztą pieniądze wydawał bardzo rzadko, praktycznie tylko na jedzenie. Resztę zbierał aby kupować niezwykłe okazy z innych królestw. Pan Howard który już był wiekowym staruszkiem, twierdził, że Arthur trwoni pieniądze. Każdy zielarz i ogrodnik wiedział, że każde królestwo ma swoje wyjątkowe kwiaty, które nie kwitną poza nimi. Nie ważne ile razy próbowało się je zasadzić. Arthur jednak stwierdzał, że to nie ma nic do rzeczy. Każda roślina wyrośnie wszędzie, jeśli będą spełnione odpowiednie warunki. Howard mimo wszystko lubił chłopaka. Był zdyscyplinowany no i szybko przyswajał nową wiedzę. Przypominał mu syna, który zginął dawno temu z rąk króla. Ich władca był surowy i nie miał litości. Starszy nie mógł się doczekać aż osiądzie nowy król. Miał nadzieję, że syn będzie rządził o wiele lepiej od ojca. Przynajmniej dla młodych, bo on już jest na to za stary. Westchnął cicho i wrócił do porządkowania półek z ziołami i różnymi maściami. Jego rozmyślanie przerwał dzwonek, otwieranych drzwi.

- Panie Howardzie, nie uwierzy Pan co kupiłem!

- Rośliny z innego królestwa pewnie jak zwykle Arthurze?

- Tak! - Przytaknął blondyn. Podszedł do lady i wysypał zawartość torebki. Były tam cztery małe nasiona. Starszy spojrzał na nie zza okularów. – Wiesz co to jest?- Spytał z podekscytowaniem Arthur, na co właściciel tylko pokręcił głową.- To są nasiona słonecznika! Z serca królestwa Trefl!

- Z Trefl? To pewnie słono za nie zapłaciłeś. Zresztą kupić cokolwiek z tego królestwa graniczy z cudem.

- Jeśli mi się uda je wyhodować to będzie warto! Podobno są niezwykłe. Są to ulubione kwiaty obecnego króla Trefl. Mówią, że kwitną cały rok nawet w zimie!

- Moim zdaniem chłopcze, raczej zostałeś oszukany. Nie słyszałem aby słoneczniki kwitły w zimie.

- Jeszcze zobaczysz!- Arthur prychnął i zaczął zbierać nasiona. Gdy skończył, nagle zaniósł się bólem i jęknął. Złapał się za dłoń.

Królestwo Przeznaczenia [USUK]Where stories live. Discover now