Rozdział 9 - Jak dzieci

200 45 33
                                    

Gdy nastał ranek, mrok w sypialni hrabiego rozjaśniał blaskiem nowego dnia, wpadającym przez okno umieszczone od strony północy. Freja obudziła się pierwsza, wykorzystując ten czas na swobodną obserwację.

Twarz jej brata była spokojna i rozluźniona. Oddychał miarowo, leżąc na boku; nie zmienił pozycji, odkąd Freja przebudziła się po koszmarze w środku nocy. Myślała, że będzie bardziej podobny do ojca, tak, jak ona przypominała Konstancję, ale Wiktor miał swoją własną, unikalną urodę. Nie tak łagodną, jak u Bernarda. Kości policzkowe i żuchwa tworzyły proste linie i cieszyły jej wrażliwe na estetykę oko. Wąskie usta chowały się za powoli odrastającym, ciemnym zarostem, zaś szlachetny nos i gęste brwi nadawały temu wszystkiemu surowości i powagi.

Nie dało się nie zauważyć, że dorosły Wiktor zmężniał, wyrósł i, tak, jak podejrzewała, stał się wyjątkowo przystojnym dżentelmenem. Możliwe, że najprzystojniejszym, jakiego dotąd widziała. Stara hrabina miała trochę racji.

Przypomniała sobie, jak w dzieciństwie złożyli wzajemnie niewinną obietnicę, iż pewnego dnia zostaną małżeństwem, nie chcąc, by ktokolwiek kiedykolwiek ich rozdzielił. Po tylu latach wydało się to tak naiwnym i dziecinnym marzeniem, że Freja cicho parsknęła.

Przez twarz śpiącego przeszedł delikatny grymas, pozostawiając między jego brwiami trzy zmarszczki. Ten niewielki mankament zaburzył kreujący się w umyśle Frei wizerunek łagodnego starszego brata. Dziewczyna podniosła rękę i, lekko wytykając język, położyła palec przy nasadzie nosa Wiktora, chcąc rozluźnić spięte mięśnie. Spracowane dłonie służki okazały się blade w porównaniu do śniadej cery hrabiego. Gdy poruszyła palcem, Wiktor obudził się z głębokim westchnieniem i szeroko otworzył oczy. Freja cofnęła rękę, a on przymknął powieki i czule się uśmiechnął.

— Powiedz mi — zaczął zaspanym, niskim tonem — że to nadal nie jest sen, tylko miły podarunek od losu.

— Trzeba to sprawdzić — odpowiedziała półszeptem, odsuwając się od brata, łapiąc go za bok i delikatnie muskając przez materiał białej koszuli.

— Nie... — wyszeptał głosem pełnym zaskoczenia, gdy poczuł palce siostry poruszające się coraz szybciej, tam gdzie od zawsze miał największe łaskotki.

Głośny śmiech w jednej chwili wypełnił sypialnię. Wiktor próbował błagać, by siostra skończyła tortury. Z drugiej jednak strony chciał, by trwało to jak najdłużej. Freja również nie zamierzała szybko skończyć. Cały czas łaskocząc brata, podniosła się, by teraz nad nim górować.

Dopiero gdy Wiktor mimowolnie syknął, a na jego twarz wkradł się grymas bólu, Freja zamarła. Przypadkowo dotknęła jednej ze świeżych ran.

— Jesteś ranny — zauważyła.

Teraz, badając ostrożnie ciało brata, czuła pod palcami nie tylko ranę, ale też i stwardniałe zrosty dookoła niej. Nie widziała ich przez materiał koszuli odsłaniającej jedynie kawałek torsu, ale potrafiła sobie wyobrazić podłużne, wypukłe blizny po ranach zadanych ostrzem i jedną rozległą, sięgającą od lewej pachy, przechodzącą pod piersią aż do mostka i rozlewającą się nie wiadomo jak daleko na plecach. Ta ostatnia była nieregularna w dotyku, przypominająca kształtem płomienie, które zostawiły trwałą pamiątkę na ciele Wiktora. To dlatego w tym miejscu, łaskotanie nie było aż tak skuteczne, jak po drugiej stronie.

Freja poczuła zalewający ją żal na myśl o cierpieniach brata, a po chwili również i zakłopotanie. Miała świadomość, jak bardzo Wiktor się zmienił i jak mało o nim wie. Nie był już tym samym, małym chłopcem, z którym zwykła bawić się w muszkieterów i ganiać po lesie. Teraz był mężczyzną, którego musiała poznać na nowo. Gdy zrozumiała swój nietakt, pospiesznie zabrała dłonie.

Gallanger (wstrzymane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz