5. Pozwól sobie pomóc.

191 10 0
                                    

"No, I don't believe you

When you say you don't me anymore"*

       Od samego rana widać było, że Alex powrócił humor. Nieco mnie zirytowała, kiedy już na pierwszej przerwie opowiedziała dziewczynom o napadzie na mnie. Nie mogłam mieć o to pretensji, bo nie chciałam mieć przed nimi tajemnic, nawet jeśli mówienie o tym było trudne, ale nie musiała też tak się z tym spieszyć.

- Jezu, Alex, jesteś cała? - zapytał Harry, kiedy wraz z Liamem podeszli do mnie po drugiej lekcji.

       Wywróciłam oczami. Byłam pewna, że poczta pantoflowa działa tylko pomiędzy naszą czwórką, jednak wyraźnie się pomyliłam. Z drugiej strony wiedziałam, że Harry mimo wszystko wiedział o mnie wiele i się o mnie martwił. W końcu był najbliższym kumplem blondyna, który z kolei był swego czasu moim najlepszym przyjacielem, więc za jego pomocą, dużo informacji przepływało do zielonookiego.

- Nie, Harry. Nie mam lewej ręki. Patrz, to proteza. Podniosłam ramię do góry, udając, że ręka poniżej łokcia jest poza moją kontrolą. Prawą dłonią nieco popchnęłam kończynę, dzięki czemu się zakołysała.

       Obaj posłali mi mordercze spojrzenia.

- Dobra, wczoraj spotkało mnie coś dość nieprzyjemnego, ale nic mi nie jest, więc proszę nie roztrząsajmy sprawy, bo to nie jest fajne.

       Minęłam ich i ruszyłam do dziewczyn. Byłam zła. Przecież, gdybym wiedziała, co spotka mnie w drodze do Alex, nie poszłabym tam. Może i postąpiłam głupio, ale zrozumiałam to sama. Naprawdę słuchanie od wszystkich jak nieodpowiedzialnie się zachowałam, nie było konieczne.

- Bonnie, my po prostu się o ciebie martwimy - dodał Liam, chwytając mnie za nadgarstek.

       Patrząc mu w oczy, odniosłam wrażenie, że miał na myśłi nie tylko wczorajszy incydent.

- Niepotrzebnie. Może dzięki temu uniknę czegoś gorszego w przyszłości. - Wymusiłam uśmiech i delikatnie wyrwałam rękę z uścisku Liama. Dogoniłam dziewczyny, chcąc znaleźć się daleko od niego, bo owszem wybaczyłam mu, ale to nie znaczyło, że odzyskał swoje dawne miejsce w moim życiu. Był moim kolegą. Tylko kolegą, który nie powinien się o mnie martwić. Mogłam z nim porozmawiać o bzdetach, ale nie zwierzać się z problemów. Po prostu mu nie ufałam i o ile wcześniej były to tylko przypuszczenia, teraz przekonałam się o ich prawdziwości.

       Spokojnie jadłam z Carmen lunch, podczas gdy Alex i Andrea, rozmawiały o czymś, wymachując przy tym sztućcami.

- A właśnie, Bonnie, Niall powiedział, że mu wczoraj pyskowałaś i życzyłaś koszmarów - zwróciła się do mnie blondynka.

- Och! Widzę, że się zaprzyjaźniliście - uśmiechnęła się do mnie brunetka. - Wiesz, Alex, Bonnie tak okazuje swoją sympatię wobec ludzi - dodała szturchając dziewczynę w ramię.

      Zaprzestałam na chwilę przeżuwanie sałatki i wysoko podniosłam kąciki ust, niemal całkowicie zamykając przy tym oczy tak, aby nie miały wątpliwości, co do nieszczerości mojego uśmiechu.

- Ej, Bonnie skąd masz numer Nialla? - zapytała Andrea poruszając znacząco brwiami.

      Z odpowiedzią wyręczyła mnie oczywiście blondynka.

- Byłam pod prysznicem, a ten idiota wziął mój telefon i odpisał na sms-a od Bonnie.

- A właśnie, pogodziliście się? - zapytałam, chcąc jak najszybciej odwrócić temat rozmowy ode mnie.

Where Love Is Lost (zawieszone)Where stories live. Discover now