- Park!
Odwracam się, słysząc wołanie z przeciwnej strony placu. Jest środek upalnego dnia, a ja ścigam się z czasem, dźwigając materiały budowlane, zatopiony w swoich myślach.
- Ktoś do ciebie! - współpracownik macha ręką w kierunku niskiej sylwetki w koszuli majaczącej w blasku słońca za siatką, odgradzającą plac budowy od chodnika.
Cholera. Tylko nie on. Walczę z całych sił, aby nie podbiec do siatki jak na skrzydłach i nie dać się znowu omamić. Nie, Chanyeol. Nie będziesz dla niego zabawką. Naćpał się? Chce znów jednorazowej przygody w jego cholernym mieszkaniu, z którego tymczasowo wyjechała jego kobieta? Chce się wyżalić? Niech idzie i znajdzie psychologa albo prostytutkę. Nie będę pełnił roli pocieszania na trudne chwile.
- Przekaż, że nie ma mnie w pracy - odpowiadam, gdy mężczyzna podchodzi bliżej.
- Co?
- No, że nie ma mnie w pracy.
- Ale...?
- Daj spokój - macham ręką i wracam do taczki.
Naraz podchodzi do mnie inny współpracownik, wpatrując się uporczywie w stojącego za siatką Baekhyuna.
- To co za typ? Komornik? Kłopotów sobie narobiłeś?
- Nie - odpowiadam, zajęty pracą.
- Jak chcesz to go możemy z kolegami...
- NIE - odpowiadam ostrzej i jeszcze agresywniej ładuję materiały budowlane na chwiejącą się taczkę.
- Okej, dobra, bez przesady - chłopak daje za wygraną. - Myślałem, że się kumplujemy.
Nie mam kumpli, ani przyjaciół. Ci ludzie, których spotykam w pracy są mi kompletnie obcy. Prawdziwy przyjaciele odeszli.
Baekhyun przychodzi do mojej pracy jeszcze kilka dni z rzędu. Za każdym razem udaje mi się go zignorować. Współpracownicy spławiają go różnymi wyjaśnieniami - że nie ma mnie w pracy, że mam sraczkę, że znów poszedłem siedzieć, albo, że wygrałem na loterii i wyjechałem z rodziną na Hawaje. Któryś nawet przekazuje mi karteczkę od Baekhyuna - liścik, w którym przeprasza oraz wizytówka na grubym pachnącym papierze z numerem jego telefonu.
Ignoruję to wszystko do dnia, kiedy wychodząc z pracy nie spotykam się z nim twarzą w twarz. Słońce zachodzi za szczytami wieżowców, zatapiając miasto w brzoskwiniowym blasku, a on stoi oparty o białe auto z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Mógłbym go nie poznać, ale niemal natychmiast podbiega do mnie i desperacko chwyta za rękaw.
- Chanyeol.
- Zostaw - wyrywam rękaw z jego uścisku. - Czego chcesz?
- Porozmawiać.
- Nie znamy się już.
- Proszę - jego głos staje się płaczliwy. - Chcę wyjaśnić.
- Mogłeś wyjaśniać wcześniej.
- Chanyeol, proszę - zza oprawek czarnych okularów na blade policzki spływają strużki łez.
Zawsze byłem przewrażliwiony na punkcie jego płaczu.
- Niech będzie, ale nie dam ci się zaciągnąć do domu. Wolę uniknąć spotkania z twoją żonką.
Baekhyun gorączkowo kiwa głową.
- Wiem... Wiem, że chodzi o Reirę.
- Tak się nazywa ta twoja narzeczona?
Z obawy przed ciekawskimi spojrzeniami współpracowników, kończących pracę o tej samej godzinie idziemy do auta Baekhyuna. Tam brunet zdejmuje okulary, ukazując mi swoje czerwone, załzawione oczy. Ukłucie współczucia każe mi przyciągnąć go do siebie i zamknąć w uścisku, ale przypominam sobie o tym, że zamierzałem nie dać się zmanipulować.
CZYTASZ
Pierwszy i Jedyny
FanfictionKontynuacja "Pierwszego i Ostatniego", której akcja rozgrywa się pięć lat po aresztowaniu Park Chanyeola.