Prolog

820 35 13
                                    

Tego dnia, nad Beacon Hills zawisły czarne burzowe chmury. Deszcz lał się strugami z nieba, próbując ze wszelkich sił wycisnąć resztki dobrego samopoczucia z młodej Bety idącej wzdłuż opustoszałej ulicy. Chłopak warknął cicho. Że też akurat tego dnia, jego ojczym musiał zostać dłużej w pracy! Nie dość, że musiał wracać na piechotę do domu, bo jego autobus miał jakąś awarię, to jeszcze w deszczu, kompletnie przemoczony, zziębnięty i zły. Miał serdecznie dość, tej głupiej pogody, głupiego miasta i głupich nauczycieli zadających tony prac domowych. Wszystkiego. Jedyne o czym marzył, to o zmienieniu ciuchów i położeniu się spać w swoim miękkim i przytulnym łóżku. Ale puki co, marzenia musiał odłożyć na bok...

Jego niebieskie oczy z niemałą irytacją przesunęły po ledwie widocznej linii lasu. Gdyby tak... Nie, Liam opanuj się, zawsze jak łazisz lasem to to się źle kończy dla ciebie. Dobrze pamiętał jak ostatnim razem postanowił wracać na skróty ze szkoły i zgubił się w lesie na dobrych kilka godzin, błąkając się w kółko. Jego mama zdążyła zawiadomić policję dokładnie w momencie w którym chłopak na szczęście dotarł do domu. Nie wspominając już o setkach razy, gdzie był goniony przez łowców. Chłopak wzdrygnął się na te wspomnienia, szybko odwracając wzrok od drzew. Nie miał zamiaru popełnić tego samego błędu drug-

Chłopak nie dokończył myśli, gdy włoski na jego całym ciele stanęły dęba. Gdzieś z tyłu jego głowy narodziło się dziwne uczucie ścisku. Uczucie, które towarzyszyło mu zawsze, gdy był przez kogoś obserwowany. Chłopak zamarł w miejscu nasłuchując uważnie, jednak bębniący deszcz skutecznie mu to utrudniał. Coś było nie tak. Dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie, gdy niespodziewanie zimna kropla wpadła za kołnierz jego bluzy spływając mu po plecach. Chłopak wydał z siebie głuchy warkot. Był niemal pewien, że osoba stoi kilka kroków za nim. Chwila ta dłużyła się niemiłosiernie. Piorun przeszył niebo z głośnym trzaskiem, oświetlając na ułamek sekundy ulicę. Chłopak natychmiastowo odwrócił się do tyłu z zamiarem rzucenia się na przeciwnika... gdy nagle uczucie znikło. Nikogo za nim nie było. Ulica była kompletnie pusta, a strugi letniego deszczu spływały się ulicami. Chłopak odetchnął z ulgą odwracając się z powrotem w przód.

-Hej Liam...


--------------------------------------------------

łubudubu dam diririm dim dam. hej.

Oto pierwszy rozdział... ekhem... tej... ekhem... ksiązki... ekhem.

To też moja pierwsza opowieść na koncie i pierwsze tego typu Fan Fiction, soo... co ja się usprawiedliwiam. Um... wyszło kijowo i przepraszam. Mam nadzieję, że następne rozdziały wyjdą jakoś lepiej. heh.

Illusion || ThiamWhere stories live. Discover now