Rozdział 5 - Wesoła nowina.

132 8 13
                                    

Will wraz z Gilanem właśnie ujrzeli już na horyzoncie zamek Redmont. Zwiadowca nie wytrzymał i puścił się wraz z Wyrwijem galopem. Gilan zaskoczony nagłą zmianą tempa również przyśpieszył. Zaraz później wjechali do bramy zamku gdzie czekali na nich liczni ludzie. Will wypatrzył w nich Blond włosom kurierkę i od razu podbiegł do niej z uśmiechem na twarzy, aby ją wyściskać. Następnie ruszyli do stajni, aby oporządzić Wyrwija. Po drodze Alyss złapała się za brzuch.

- Alyss nic ci nie jest? - Spytał zaniepokojony Will.

- Nie, od jakiegoś czasu miewam po prostu bóle brzucha. - Odparła coraz bardziej szczerząc się w grymasie bólu.

- Słuchaj, powinniśmy iść z tym do uzdrowiciela - Powiedział Zwiadowca - I to natychmiast.

- Spokojnie to tylko... - Nie dokończyła ponieważ zwymiotowała. (sorki jak ktoś jadł starałem się jak najłagodniej)

- Koniec tego. - Powiedział coraz bardziej zaniepokojony Will - Idziemy do uzdrowiciela i to natychmiast.

- A co z Wyrwijem? - Spytała Alyss

- Czy jest tu jakiś chętny, aby oporządzić konia zwiadowcy? - Spytał na cały głos Will.

Po niemalże chwili zza rogu wybiegł zdyszany młodzik. 

- Panie - Wycedził cały zestresowany - Mogę ja? Błagam to moje marzenie. Podziwiam pana oraz Wyrwija!

-  W takim razie proszę. - Powiedział zawstydzony Will. Nigdy nie lubił sławy ani tym bardziej się nią nie chwalił. - Myślę, że wykonasz swe zadanie aż nader dobrze. 

- Ja... Nie wiem co powiedzieć. Dziękuje panie Willu Treaty! Złapał wodze Wyrwija i zniknął za rogiem.

- No dobrze. - Zwrócił się do Alyss - A teraz chodźmy już

Gdy dotarli do sali uzdrowiciela Will został poproszony o opuszczenie komnaty. I chodź niechętnie oraz z ociąganiem wkrótce znalazł się za drzwiami. Stwierdził, że to idealny moment, aby zameldować się do Barona więc powiedział żonie, aby czekała na niego przed drzwiami do komnaty uzdrowiciela.

<--------<<<

Gilan właśnie wstąpił do chaty Jenny, aby zabrać swojego konia, gdy ta niespodziewanie wybiegła z kuchni i uściskała go.

- Gilan! - Wykrzyknęła - Jak dobrze, że jesteś. Tak się martwiłam, że rozważałam opcje wybłagania Willa, aby zabrał mnie ze sobą.

- Dobrze już dobrze - Odpowiedział Gilan - Jak widzisz nic mi nie jest więc nie ma się co denerwować.

 Usłyszał rżenie zza domu Jenny i od razu ruszył w tamtą stronę wraz z młodą kucharką.

- Blaze! - Wykrzyknął - Jak dobrze cie widzieć! Na co konik odpowiedział krótkim rżeniem.

- Mam nadzieję, że zbytnio go nie utuczyłaś? - Spytał się z uśmiechem Jenny.

- Nie wybaczyłabym sobie tego. - Odparła również z uśmiechem na twarzy.

Spędzili jeszcze resztę dnia. Później wybrali się na krótką przejażdżkę na Blazie. Gilan zastanawiał się nad złożeniem w tym momencie Jenny oświadczyn, ale szybko odrzucił tą myśl z powodu zbliżającej się wojny. 

<--------<<<

Will właśnie wszedł do komnaty barona Aralda.

- Dzień Dobry Willu! - Zakrzyknął - Jak miło Cie znów zobaczyć. 

- Dzień Dobry - Odparł z uśmiechem na twarzy.

- Widzę, że misja się udała? - Spytał jak zwykle rozpromieniony Arald, lecz po chwili zdał sobie sprawę z ważnego faktu. - Zaraz. A gdzie Halt? 

Zwiadowcy - Ostatnia PodróżWhere stories live. Discover now