Rozdział 7

107 6 10
                                    

- Wszyscy za mną. - Powiedział cicho Halt kierując właśnie grupą dywersyjną. - Pamiętajcie, że zaskoczenie to nasz największy atut. Jeśli zostaniemy go pozbawieni równie dobrze możemy od razu pobiec tam bez broni na pewną śmierć. 

Wojska Skottyjskie właśnie szykowały oblężenie na zamek Norgate. Mieli ogromną przewagę liczebną, gdyż tylko wojska z pobliskich lenn zdołały dotrzeć, a były stosunkowo małe. Halt wiedział, że jedyną szanse na zwycięstwo da im osłabienie wroga, a najlepszym sposobem żeby to osiągnąć był atak z zaskoczenia. Zwiadowca wiedział, że jeśli Skoci zobaczą na horyzoncie zamek Norgate nie będą pilnowali już swoich tyłów oraz pleców. Grupa dywersyjna właśnie okrążała armię szerokim łukiem żeby znaleźć się na tyłach przeciwnika. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie fakt, że Skoci właśnie tego się obawiali toteż wystawili dwa oddziały dwudziestoosobowe, aby informowały główne siły o wykryciu zasadzki. Gdyby Halt wiedział o tym od razu wycofałby się. Jednak nawet gdyby się zorientował w tym momencie byłoby już za późno na odwrót. Oddział zwiadowcy był już tylko około czterech kilometrów, gdy nagle w krzakach nastąpiło poruszenie a zaraz potem dwudziestu Skottów rzuciło się do ataku. Aralueńczycy dalej oszołomieni padali jeden po drugim. Halt widząc to stwierdził, że dalsza walka tylko przysporzyła by kolejne stray.

- Odwrót! - Zawołał. 

Aralueńczycy ani chwile nie wahali się nad wykonaniem rozkazu i momentalnie puścili się galopem w las. Halt również skierował się do odwrotu jednak o ułamek sekundy za późno. Jeden ze Skottów wbił miecz w łydkę zwiadowcy i zadał bardzo bolesną ranę. Zwiadowca zajęczał z bólu i puścił się pełnym galopem przez las. Z trzydziestoosobowego oddziału zostało tylko dziesięciu ludzi.

<-------<<<

 Gdy dotarli na zamek i opowiedzieli co wydarzyło się w lesie baron załamał się i stwierdził:

- Teraz nic nas nie uratuje. - Powiedział. - Możemy jedynie walczyć do upadłego w nadziei, że jakimś cudem uda nam się odeprzeć atak. 

Wojska Skottyjskie coraz bardziej przybliżały się do zamku. Żołnierze byli coraz bardziej zrozpaczeni widząc niekończącą się linie sił wroga. Każdy żołnierz trzymał w ręku miecz oraz tarcze. Zdawało się, że to jedno stworzenie pełzające po ziemi. 

Niespełna dwadzieścia minut później rozpętało się piekło. Armia Skottyjska coraz bardziej napierali na mury zamkowe swoimi taranami. Kulejący Halt wyeliminował już siedem z dziesięciu, gdy nagle jeden taran przebił się przez mur i Skoci wlali się do środka. Jednak tam czekał na nich oddział dwudziestu pięciu wojowników, którzy stali za murami zamku aby w razie przebicia się napastników przez ścianę z kamienia. Pomimo wszelkich wysiłków Skottów doskonale przygotowani obrońcy wytępili wlewającą się do zamku armię i napastnicy zaniechali dalszej inwazji przez dziurę w murze. Kolejny taran przebił się przez grubą ścianę. Lecz nagle. BUM! Pojawiła się ogromna ściana pyłu. BUM! Kolejne kule gazowe rozbijały się o ziemię. Całe wojska Skottyjskie rozproszyły się. To był istny chaos i nikt nie wiedział co się dzieje. Lecz wtedy zza chmury dymu odezwał się donośny głos:

- Chyba nie myśleliście, że pozwolę, aby obok mojego lasu grasowali Skoci!? - Zakrzyknął Uzdrowiciel i od razu całe wojska Araluenu zrozumiały co się wydarzyło i rozległ się ogromny wiwat. - No, a teraz do ataku! Póki są rozproszeni! 

Nie trzeba było długo czekać na efekty rozkazu Malcolma. Wojownicy od razu spuścili się po murach i zaczęła się krwawa sieczka. Zanim wojska Skottyjskie z powrotem uformowały szyki  połowa armii została wybita. Teraz stali na przeciwko rozwścieczonych wojowników z Araluenu. Przewaga liczebna została zdruzgotana i teraz na przeciwko siebie stały dwa równe wojska. Żołnierzy Araluenu objęła nadzieja. Wiedzieli, że w bezpośrednim starciu gdzie siły są wyrównane mają szanse zwyciężyć. Więc, gdy tylko rozległ się wojenny róg Aralueńczycy przystąpili do ataku w pełnym polu. To była krwawa bitwa. Wojska Skottów obierały taktykę szybkiego ataku a później bezzwłocznego odwrotu. Wszędzie padały liczne rozkazy oraz głosy zagrzewające do walki. Całość przypominała istny chaos. Żadna z armii nie potrafiła przechylić szansy zwycięstwa na swoją korzyść. Ciągłe zmiany taktyczne nie przynosiły skutków więc pozostało tylko czekać kto zwycięży to starcie. Halt stał na murze zamkowym i starał się wystrzelać wszystkich dowodzących armią Skottyjską jednak trudno przychodziło mu strzelanie z kulawą nogą toteż na razie zestrzelił tylko trzech. Napastnicy właśnie wycofywali się po skutecznym ataku, gdy Halt zauważył dziurę w szyku i postanowił to wykorzystać:

- Atakować przez dziurę w obronie! - Krzyknął na cały głos. - Dziura pomiędzy trzecim a czwartym w pierwszej lini!

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Aralueńczycy wlali się jak jeden mąż w szeregi Skottów i zasiali mnóstwo nieładu w szeregach napastników. Następnie szybko wycofali się aby nie popełnić tego samego błędu z brakiem w szeregu. Bitwa powoli dochodziła do końca. Ostatni wojownicy niemal tarzali się w ciałach zmarłych towarzyszy a jednak dalej szanse był wyrównane. Dla Halta była to najbardziej krwawa bitwa jaką widział. Nikt nie dawał za wygraną bowiem każdy chciał przyczynić się do przechylenia szali zwycięstwa. Obie armie walczyły ostatkami sił i mogło się zdawać, że nawzajem wszyscy się pozabijają. Z ogromnych około czterystu osobowej armii Skottyjskiej teraz trzymało się zawzięcie na nogach tylko trzydziestu ludzi. Aralueńczycy ponieśli mniejsze straty bowiem mieli dwustu wojowników do dyspozycji, a z nich pozostało około dwudziestu pięciu. Generał Skottyjski stwierdził, że nawet jeśli teraz uda im się zwyciężyć to nie zdołają poprowadzić inwazji na zamek, ponieważ na pewno na zamku zostały jeszcze jakieś straże. Gdy zostało mu tylko dwudziestu ludzi zarządził odwrót i puścił się galopem w kierunku ojczyzny. Wojownicy z Araluenu nie cieszyli się wcale ze zwycięstwa, ponieważ straty były zniewalające. Na polu bitwy zginęło około stu siedemdziesięciu ludzi. Była to najbardziej krwawa bitwa jaką przeszedł zamek Norgate od ponad stu lecia. Teraz odbywało się zbieranie ciał. Na polu bitwy zapadła żałobna cisza. Nikt nie śmiał choćby szepnąć. Gdy wszystko zakończyło się wojownicy udali się do swoich komnat aby odpocząć po krwawej jatce. Po wszystkim Halt stwierdził:

- Niby wygraliśmy. - Powiedział do siebie. - Jednak za taką cenę to jak przegrana. 

Nawet jego dotknęły straty. Jeszcze nigdy nie przyszło mu oglądać tak zaciętej i krwawej bitwy. Było to okropne przeżycie dla wielu wojowników. Jedyny plus stanowiło utrzymanie się twierdzy. Chociaż i tak teraz nie mieliby żadnych szans na obronę.



Wypociny tymkowego v8 :). Z góry chciałbym przeprosić za przerwę ale wena wyszła na spacer. Jak zwykle komentarze wasze możecie napisać jak wam się podobał ten rozdział. Życzę miłego dnia czy cokolwiek tam teraz macie, pozdrawiam tymkowy :).

Zwiadowcy - Ostatnia Podróżحيث تعيش القصص. اكتشف الآن