15.

84 2 2
                                    

Estera zapukała do drzwi.
Przed spotkaniem otrzepała jeszcze spódnicę i rozczesała włosy palcami. Rzuciła okiem na kartkę, którą trzymała w palcach. Nagle stare drzwi uchyliły się z okropnym skrzypnięciem, a zza nich ukazała się postać matki Boki.
- Czy mogę rozmawiać z Janoszem? - zapytała pospiesznie dziewczynka.
Po chwili ciszy kobieta odpowiedziała:
- Ach tak, oczywiście. Proszę.
Od razu po wejściu dziewczyna zauważyła Bokę siedzącego przy stole i pijącego herbatę. Wyglądał o wiele lepiej niż gdy widzieli się ostatnim razem.
- Cześć - przywitał się.
- Cześć. Zobacz! - Estera uniosła rozprostowaną kartkę.
Boka zmrużył oczy. Po chwili wstał od stołu i podszedł bliżej. Wziął kartkę w ręce i przyjrzał jej się. Uśmiechnął się.
- Chodź! - wykrzyknął z zapałem chłopak.
Janosz i Estera podbiegli do stołu i położyli na niej kartkę. Boka schylił się do szafki obok, by wygrzebać z szuflady szkło powiększające.
- To walc Chopina, oryginał.
Boka, całkowicie pochłonięty oglądaniem rękopisu Chopina, zdawał się nie słyszeć słów dziewczyny.
- Niesamowite... Ale jednej rzeczy nie rozumiem. Co planujesz z tym zrobić?
- Niedaleko jest komis, podobno przyjmują w nim wszystko.
Estera wstrzymała oddech. Przyszedł jej do głowy niewiarygodny pomysł.
- A co jeśli Akadaly wiedział, że w moim domu znajduje się ten rękopis? Specjalnie chciał nas z niego wygonić, aby sam mógł go przejąć i sprzedać? Wiesz ile wart jest taki świstek? Na pewno więcej niż niejeden dom.
Boka otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- Tak, tak na pewno było! Słyszałam jak mama z nim rozmawia. Pomyśl, Boka. Po co takiemu bogaczowi stare, brzydkie mieszkanie? Dlaczego tak mu zależało na skończeniu budowy?
- Masz rację! Chodźmy czym prędzej pozbyć się tego - wskazał na leżący na stole kawałek papieru.


- No cóż, pan w komisie nie okazał się na tyle uczciwy, by kupić od nas rękopis. Dlaczego dorośli nigdy nie biorą dzieci na poważnie? Zawsze myślą, że chcemy im zrobić żart.
Czele pokręcił głową. Przez grupkę chłopców z Placu Broni przeszła fala oburzenia. Estera wstała i zabrała głos.
- Słuchajcie, czasu jest coraz mniej. Fundamenty już zostały postawione. To ostatnia szansa na odzyskanie czegokolwiek. Co możemy zrobić?
Cisza. Po chwili jednak została przerwana.
- Walka. Pamiętacie, jak pokonaliśmy Czerwone Koszule? - powiedział Nemeczek.
- A może przyjdziemy w nocy i zniszczymy fundamenty? - zaproponował Czonakosz.
- Przekupmy kierownika budowy! - odrzekł
Barabasz.
- Wygońmy budowlańców! - krzyknął Weiss.
- Cisza! Nemeczek, nie ma mowy. Nie pokonamy dorosłych. Czonakosz, a co jeżeli ktoś nas podejrzy? Skończymy w poprawczaku! Barabasz, Akadaly'ego nie da się niczym przekupić. Weiss, nawet, gdybyśmy ich wygonili, wróciliby - Boka zgasił nadzieje wszystkich chłopców.
Znów zapadła cisza.
Estera siedziała zamyślona. Miała pewien pomysł. Był on najbardziej ryzykowny ze wszystkich, które podali jej przyjaciele, więc nawet nie próbowała go przedstawić.

Chłopcy z Placu Broni › EinstandDonde viven las historias. Descúbrelo ahora