Koniec... a może nowy początek?

7.5K 263 45
                                    

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)

***

Victoria

Jeszcze nigdy nie była bardziej szczęśliwa. To był jej dzień. Jej święto. A właściwie jej i Robina.  Stał teraz wśród przyjaciół, żartując i śmiejąc się. Na parkiecie zbitym z desek wtuleni w siebie tańczyli Cara i Mick. Seth z Alice zniknęli wcześniej, a szczęście bijące z oczu przyjaciółki mogło oznaczać tylko jedno. Była w ciąży, a rodzina, która kiedyś była tylko marzeniem, stała się rzeczywistością. Na uroczystości jej i Robina przyszedł nawet jej brat. Stał co prawda z boku i wzdrygnął się kiedy składała słowa przysięgi, ale był, co było dla niej bardzo ważne.  Przyjechały również dziewczyny. To, że miała je blisko siebie było kolejnym powodem do radości. Nie mogłaby być bardziej szczęśliwa. 

- Nie mogę uwierzyć, w to wszystko co mówisz, choć nie ukrywam, wiedziałam, że coś się święci - powiedziała jej przyjaciółka Jess potupując wesoło 

-Tak, to doprawdy niesamowita historia... Muszę spytać Vi... Czy... - Em spojrzała na nią niepewnie.

-No wyduś to z siebie dziewczyno! -Jess jak zwykle nie mogła czekać.

-Czy  ty masz kły? 

-I nie tylko -  Vi roześmiała się pokazują swoje nowe zęby.  - Widzę w nocy... jeśli chcesz, pokażę ci jak zmieniam się w wilka... 

-Ja... - źrenice Em rozszerzyły się. 

-Dajcie  jej więcej wódki inaczej Em ucieknie! - zarządziła Jess - Robinie! - zawołała  do mężczyzny trzymającego w dłoni butelkę piwa.  - Twoja szwagierka potrzebuje alkoholu! 

-Jess... on nie jest Jaro-  Em natychmiast zaczęła strofować przyjaciółkę. 

- No co... musi odkupić winy za to, że zabrał nam naszą Vi - obstawiała dalej Jess. 

Robin parsknął śmiechem i ukłonił się w jej stronę. 

-Już przynoszę, zanim wymyślicie coś innego!  - rzucił oddalając się sprężystym krokiem. 

-Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że jesteście - mruknęła Vi - Brakowało mi Was... 

-Musiałyśmy przecież przyjechać na Twoje wesele... - powiedziała Em rozglądając się w około.

-To nie wesele... - Vi przygładziła ręką włosy- Raczej przyjęcie. Rada nalegała... a ja też chciałam mieć was blisko siebie.  Tyle się przecież wydarzyło w ostatnim czasie... 

-Niestety, nie tylko u ciebie - mruknęła zasępiona Em, wstając z miejsca. - Przepraszam muszę do toalety. 

-Czy coś się stało? - zapytała Vi. 

-Em prosiła, żeby nic Ci nie mówić...ale ... 

-Masz pięć minut zanim wróci z łazienki! Chcę wiedzieć wszystko! 

*** 

Emily 

Weszła po schodach na piętro, po drodze mijając uśmiechniętych ludzi. A może raczej wilki? Do teraz nie wiedziała co ma sądzić o tych osobnikach.  Zachowywali się tak beztrosko, swobodnie, ale przecież Victoria powiedziała, że nie zawsze tak było. Przecież kilka tygodni wcześniej stoczyli krwawą wojnę. Byli wilkami... Wojownikami. Może w takim razie powinna poprosić ich o pomoc? Może mogłaby tu zostać i przeczekać. Przynajmniej jakiś czas... Może naprawdę to co się działo, było wytworem jej wyobraźni? Przecież policja ją wyśmiała. Weź się w garść Em, powiedziała sobie dziewczyna wychodząc z toalety. Przez nieuwagę wpadła na kogoś. Szczupłe choć mocne ręce złapały ją w talii dzięki czemu nie spadła ze schodów. Oszołomiona podniosła wzrok tonąc w spojrzeniu chłodnych niebieskich oczu. Mimo, że była wysoka, mężczyzna który ją trzymał był jeszcze wyższy. Musiał mieć co najmniej metr dziewięćdziesiąt. Jego jasne długie włosy spływały mu na ramiona. 

PrzeznaczonaWhere stories live. Discover now